Kubuś rośnie
No, kryzys spaniowy panicz ma najwyraźniej za sobą, a przynajmniej postanowił zrobić przerwę. Odsypia teraz za wszystkie czasy, całe szczęście. Okazało się, że wyrosły mu trzy nowe zęby, tyle że w głębi i nie zauważyliśmy. Biedne dziecko; może teraz będzie chwila spokoju.
W ciągu tych tygodni Kubuś ostatecznie zdecydował, że umie już chodzić. Prześmiesznie to wygląda, bo podnosi przy tym piąstki i wygląda jak bokser. Biega teraz jak dziki i bardzo nie lubi, kiedy się w to ingeruje. Szczególnie na ulicy, kiedy postanawia wybiec na jezdnię i łapać przejeżdżające samochody - on
kocha samochody... W domu za to jest święty spokój, bo dziecko sobie łazi i samo znajduje miejsce do zabawy, trzeba tylko słuchać, co akurat robi. Na razie zepsuł tylko wzmacniacz, ale nauczyliśmy się już wtykać pokrętło z powrotem, więc nie ma problemu...
Mobilność panicza poprawiła się przy tym tak znacznie, że dostał swój własny stolik i krzesełko, żeby móc spożywać posiłki w godnych warunkach. Kupiliśmy je w niezwykle wytwornym i drogim sklepie w centrum, a po otwarciu okazało się, że wyprodukowała je spółdzielnia rzemieślnicza Namysłów czy coś takiego... Wot, żyzń... Co nie zmienia faktu, że rzeczywiście jest bardzo ładne i porządne.
Poza tym zrobił się z Kubusia kokiet nie z tej ziemi - ze szczególnym upodobaniem kokietuje kasjerki w sklepach, co jest bardzo praktyczne, bo wycyganił już w ten sposób parę reklamowych gadżetów-zabawek. W piekarni też wystarczy, żeby zrobił dołeczki, a zaraz dostanie jakąś bułkę... Praktyczny panicz. Prawdopodobnie wszystkie te minki spowodowane są rosnącymi zębami i dziwnym uczuciem w buzi, ale cóż: cel uświęca środki...