Na wieczną pamiątkę...
...Jacuś wczoraj poczynił pierwsze kroki. Tzn. konkretnie trzy, ale bez trzymania. Dziś poczynił jeden, ale za to sam się zatrzymał i nie przewrócił! Siadać dalej nie umie, ale po prawdzie to nie ma się jak nauczyć, bo nigdy nie leży (chyba że śpi).
Jeśli chodzi o przyczepkę-limuzynę, sprawdza się
świetnie - mieliśmy obawy, że Kuba może ewentualnie zrobić Cusiowi krzywdę, kiedy będzie miał do niego niekontrolowany dostęp, ale obawy okazały się płonne. Chłopcy, owszem, tłuką się w przyczepce, ale to zawsze Jacek zaczyna... (a Kuba boi się mu oddać...)
Przyczepka
Kolejny milowy krok rodziny: Dzidzior poszedł do opiekunki. Tej samej, co Kuba. Oczywiście, dokładnie tak, jak się spodziewaliśmy, był
zachwycony. Ludzie! Dzieci! Cały czas na polu! Cool!!! Jest absolutnie szczęśliwy, a Beate, która ogólnie tak małych dzieci nie ma w grupie, twierdzi, że nie ma z nim żadnych problemów. Jacełek zresztą nie ma większych wymagań: chodzić. On chce chodzić. Chodzi już za jedną rękę, całkiem pewnie właściwie, od jednego niebezpiecznego przedmiotu do drugiego. Zrzucanie płyt ze stojaka, mmmm...!! Ponieważ nie umie sam usiąść ani wstać, kiedy nie chodzi, czołga się - nie raczkuje, tylko właśnie tak jak marines. Bardzo szybko (jak marines...) Potrafi też siedzieć i sam się bawić, ale nie bardzo długo i nie zawsze. Chodzić. Chodzić. Chodzić. Po pierwszym dniu Beate (czyli opiekunka) powiedziała: "Boże! Czym wy go karmicie?! On ma więcej pary niż ja!" No, tak. WIEMY. :-)
Niestety, jeśli nie powiedzie się zrobienie w bambuko Wiecznej Rzeszy albo nie wygramy w totka, trzeba będzie nieco ograniczyć opiekunkę - kasa na drzewie nie rośnie, niestety. Ale może bambuko się powiedzie..? Zobaczymy.
Kuba, hm, Kuba rośnie, gada jak najęty i bywa nieznośny. Ale taki słodki... ;-)
W ramach przeorganizowania opieki nabyliśmy przyczepkę do roweru, bo autobusy są a) za wolne, b) zbyt zatłoczone, c) za drogie. Przyczepkę dzieci zaakceptowały bez protestów. Rodzice, o dziwo, też (mamusia tylko podczas pierwszej jazdy w$%&ała się w słup bokiem - duży promień skrętu, oj duży. Ale to bez dzieci było, więc spox.
Na zdjęciu oprócz przyczepki cudupna Gazela tatusia, prosto ze śmietnika. Czego to ludzie nie potrafią wyrzucić, naprawdę...