Weekend bez samochodu
Udał się bardzo!
Na początku było smutno, bo pociąg (piętrowy, mama, piętrowy!!!) przyjechał tak załadowany, że staliśmy na jednej nodze na schodach. Na szczęście niedługo. A z powrotem był pustawy, więc zaliczyliśmy siedzenie na górze i wyglądanie przez okno - tak że podróż pociągiem mama!!! można uznać za zaliczoną.
Potem wykonaliśmy wspaniały numer, mianowicie wysiedliśmy z autobusu pięć kilometrów za wcześnie. Nie żałowaliśmy, bo spacerek przez las dobrze nam zrobił... Panicze niby marudziły, ale szły jak dwie małe maszynki. ;-)
Camping okazał się być bardzo śliczny, jezioro też, spędziliśmy dwa dni leżąc na trawie i łażąc po lesie. To znaczy Kuba spędził dwa dni w wodzie, a my na trawie :-) I zrywaliśmy maliny i w ogóle - pięknie było.
A plecaki wcale nie były
aż takie cięzkie ;-)
Progenitura na dzień dzisiejszy wygląda tak:
Podróżnik wrócił
Zadowolony jak cholera. Panie też zadowolone, zachwycały się, jaki jest samodzielny, jaki dzielny, w ogóle nie tęsknił (!!! - przyp. mam.) i w ogóle, że sukces. Podróżnik jest tak pogryziony przez komary, że wygląda, jakby wpadł pod kosiarkę - wcześniej była tam powódź - ale wszyscy jesteśmy szczęśliwi, że się udało i przyżarło.
Na pytanie, co mu się najbardziej podobało, dziecko żywo powiedziało: DISCO!!! Ja tańczyłem, mama, i tańczyłem, i tańczyłem, a potem się zmęczyłem, ale wszyscy mówili: tańcz dalej, tańcz dalej! No to tańczyłem!
Ranyboskie. Mam nadzieję, że nikt tego nie filmował... Na wszelki wypadek trzeba będzie przeszukać jutubę, bo my... hm, my wiemy, jak Kuba, hm, tańczy... No ale może to nasze tradycyjne niedoszacowanie syneczka ;-)
Jacynek doprzedszkolowywuje do końca - zupełnie nie do wiary, że jeszcze tylko sześć razy do przedszkola i potem już
nigdy! Jak nam oddali ramkę, którą powiesiliśmy tam na ścianie 4 lata temu, to naprawdę żal, żal był. I mnóstwo nowych dzieciaków, takie małe..!, których nie znamy. Pamiętam, jak chłopcy przyszli do tego przedszkola, to dzieci z zerówki były takie duże, dorosłe, niepojęte - a tu proszę, Jacynek już finiszuje. Eh. Eh eh.
Jako że honda ciągle jeszcze zmaga się z przeglądem - czy też raczej, my zmagamy się z rzeczywistością - zaplanowaliśmy na weekend wyprawę na camping pociągiem. Zestarzeliśmy się chyba, bo jakiś taki czujemy... respekt... przed noszeniem namiotów na plecach, no ale co w końcu, kurczę blade! A chłopcom na hasło "pociągiem" tak rozbłysły oczy, że już chyba nie mamy wyjścia. Zobaczymy. Co z tego wyjdzie.