Blog Kubusia
Postrzyżyny
Panicz nigdy nie miał dużo włosów, ale trochę jednak jest. Ostatnio nasza czapeczkę, więc obecne (
bardzo jasne) włoski przylizywały mu się idiotycznie i wyglądał już jak chodząca reklama Hitlerjugend. Rodzice zdecydowali się więc na postrzyżyny. Zapewne powinno się to odbyć jakoś bardziej uroczyście, no i pierwsze pukle powinny zostać schowane do medalionu na wieczną pamiątkę, ale rodzice to olali. Postrzyżyny odbyły się w wannie, a pierwsze pukle zostały spuszczone z wodą w toalecie. Pozytywne nastawienie do życia wymaga napisania, że jest lepiej. No cóż, jest lepiej o tyle, że panicz nie wygląda jak reklama czegokolwiek. Wygląda jak małe dziecko, któremu włosy obcinał niewidomy z ręką w gipsie. Ale czy to moja wina, że on koniecznie chciał patrzeć na nożyczki?? No nic, włoski odrastają. Obcięcie sprawiło, że na głowie ma takie futerko, jednakowoż nie szczecinkę, co wskazywałoby jednak na tworzenie się loczków.
Na zdjęciu panicz w trakcie. Zdjęć panicza po postrzyżynach nie ma; nie zrobilibyśmy tego własnemu dziecku...
Aktualnie
Aktualnie Kubuś się bawi. Odkrywa nowe funkcje starych zabawek, bada je, ocenia i wypróbowuje. Tata kiedyś zrobił straszny błąd i pokazał synkowi
swoje zdalnie sterowane auto. Kiedy zobaczył, jak synek je traktuje, schował je, ale już było za późno. Kubuś zaczynał dzień od poszukiwania samochodu. Łaził po mieszkaniu i kazał wsadzać się na różne meble, gdzie podejrzewał, że auto może być schowane. Szarpał za drzwiczki pozamykanych antydzieciowymi zamknięciami szafek. Klepał łapkami w drzwi do zamkniętych pomieszczeń. Itd. W tej sytuacji tatuś stanął na wysokości zadania i kupił dziecku jego własne zdalnie sterowane auto, mimo że oboje rodzice uważali, że dziecko jest na to za małe. Nic podobnego. Kubuś od dnia zakupu nie znudził się nową zabawką; przynajmniej pięć tysięcy razy dziennie przynosił pilota i kazał jeździć, opcjonalnie - goniąc autko albo klaszcząc w łapki. Aż w końcu nauczył się sam nim sterować (no, mniej więcej). Okropnie trudno zrobić takie zdjęcie, bo to autko strasznie szybkie jest, ale dziś się wreszcie udało.
Dokumentalnie, za paniczem widać, jak wygląda miejsce pracy mamusi, kiedy panicz się na nim panoszy.
Poza tym, Kubuś stał się obiektem zainteresowania płci przeciwnej. Spotkaliśmy wczoraj na spacerze prawie znajomą dziewczynkę (tzn. znajomą ze spotykania na spacerze), która na widok Kubusia rzuciła się na niego i zaczęła pokrywać jego twarz namiętnymi pocałunkami. Kubuś, hm - zachował się nieco asekuracyjnie i na wszelki wypadek uciekł do mamy. Bezpiecznie przytulony przyjmował już bez oporów honory pięknej damy.
Powakacyjnie
Po pierwszych w życiu wakacjach panicza nad morzem wiadomo już, że namiętność do fal odziedziczył po mamusi. Bywało to nieco... kłopotliwe. Panicz chciał włazić do morza niezależnie od pogody, temperatury wody, posiadanych warstw odzieży czy innych tego typu drobiazgów.
Po pierwszym dniu na plaży zrobiło się dramatycznie, ponieważ na jakiekolwiek próby wytłumaczenia dziecku, że nie, nie może wejść do wody głębiej niż do kostek, dziecko reagowało tak:
Wypuszczone z rąk natychmiast pędziło w kierunku morza, nie oglądając się na nic, a już szczególnie na wrzaski rodziców...
Już się zanosiło, że po prostu nie będziemy mogli chodzić nad morze, ale postanowiliśmy być twardzi i się nie dać. I rzeczywiście. Następnego dnia panicz bez problemu zajął się innymi atrakcjami na plaży, na przykład zbieraniem patyków...
...i wrzucaniem ich do morza. Oczywiście. Ale dało się to kontrolować.
Przez cały pobyt robiliśmy też eksperyment w kontekście grudniowego braciszka, mianowicie testowaliśmy panicza pod kątem towarzystwa młodszego dziecka. Eksperyment wykazał, że panicz przeciwko młodszym dzieciom nic nie ma, nawet jak siedzą u rodziców na kolanach, reaguje na nie podobnie jak na psy czy inne zwierzęta i ogólnie podchodzi do sprawy w sposób bardzo wyluzowany. No chyba, że ktoś rusza jego samochody, ale to już zupełnie inna historia. Eksperyment należy uznać za udany.