Jacuś okresowo
Ku pamięci potomnych, stan Jacusia po badaniach okresowych w wieku 3,5 miesiąca wygląda jak następuje: 7,2 kg, 66 cm i zdrowy jak rybka. Tak, jest duży :) Co do jego wyczynów akrobatycznych, pan doktor powiedział, że może robić wszystko, co mu sprawia przyjemność, a jak będzie zmęczony, to on już da znać. No fakt: daje.
Kubuś zorientował się, na czym polega manie braciszka i obrał nową strategię. Jeśli czegoś chce, a mama akurat zajmuje się braciszkiem, klepie w łóżko i mówi: "Bap - pau!", co nie ma nic wspólnego z instytucją naukową, a jedynie jest trawestacją słowa "spał". W tłumaczeniu: "Połóż go spać i zajmij się mną, do licha!" Mówi też: "Bap - wipa!", żądając w ten sposób wsadzenia brata do wipy, czyli leżaczka. Ale (na razie?) daje sobie jeszcze wytłumaczyć, że nie zawsze się da, żeby bap pau.
Bunt dwulatka wszedł w fazę kontestacji, co polega na tym, że Kubuś nawet nie tyle ignoruje zakazy, co patrząc głęboko w oczy je łamie. Rodzice dostają od tego małpiego rozumu, ale, nie oszukujmy się, niewiele da się poradzić...
Do tego Kubeł zaczął kłamać, co podobno jest oznaką nadzwyczajnej inteligencji. Hm.
Kuba i bap*
(*Bap, czyli brat - tak nazywa Jacusia Kuba. Po imieniu - Gaku. Zaraźliwe...)
Kuba, można powiedzieć, zaczął mówić i czasem jest z tym taka kupa śmiechu, że nawet
prawie równoważy to upierdliwość związaną z powtarzaniem w kółko piosenek i/lub wierszyków na temat każdego absolutnie przedmiotu w zasięgu wzroku... Na przykład taka scenka przy niedzielnym obiedzie. Mamusia mówi: "Kubusiu, dziś na obiad jest gulasz!" - "Gagu... Glug... Gulas. Gulas! Gulas!! GULAS!!! " - "Tak, Kubusiu, będziesz jadł gulasz. Popatrz, to jest gulasz. ("gulas gulas gulas gulas") Aaaale fajnie jesz gulasz!" - "Gulas! Gulas! Gulas! Gulas!" - "Bardzo ładnie. To powiedz, co jadłeś dziś na obiadek?" - "Jajka!!!" (Jajka to ostatnio wielka miłość panicza)
Chodzi do opiekunki cztery razy w tygodniu i niech mi kto jeszcze powie, że dwulatek powinien być cały czas z matką..! Raz się już zdarzyło, że nie chciał wracać do domu. W dni, kiedy opiekunki nie ma, łazi cały dzień w kasku rowerowym i mówi "Beate...? Beate...?" Dziś w drodze do domu zażądał, żeby jednak wrócić do Beate. Mały potwór. To się nazywa wdzięczność...
W życiu Gakusia natomiast dokonał się dziś kolejny milowy krok, mianowicie młodzieniec sam odwrócił się na brzuch. Nie bardzo świadomie, ale za to bardzo sprawnie. Jako że w sobotę dostał Prawdziwe Łóżeczko (zamiast kołyski, do której się już nie mieścił), wygląda na to, że rodzice znakomicie wstrzelili się w moment.
Gaku jest w ogóle sportowiec-wyczynowiec - namówienie Kubusia w tym wieku, żeby poleżał na brzuchu, graniczyło z cudem; raczkować w ogóle nie raczkował, ogólnie to lubił sobie posiedzieć. Inaczej bap. Może nam się coś zwiduje, ale on
już próbuje raczkować. Kiedy chwyci się go za ręce, usztywnia nóżki i wstaje; ciężar ciała na nogach potrafi już utrzymać bardzo dobrze, szwankuje mu tylko równowaga. Na basenie szaleje i zaśmiewa się w głos z tej całej wody, plumkania i podrzucania. Nosi ubranka na 9 miesięcy, a na dolnym dziąśle widać takie białe. Ale nie, niemożliwe, żeby się nadnaturalnie szybko rozwijał. Zresztą, jutro badania okresowe; zobaczymy, co na te wyczyny powie pediatra...