Jacek na dziś i trochę Kuby
Jacynek opowiada, że mają nowego kolegę, Dominika.
- A czy nowy kolega mówi po niemiecku? - pyta jadowicie mama.
- Nie. Nie, po niemiecku nie mówi. Ale jak mówi po angielsku! No mówię ci, no normalnie wszystko potrafi powiedzieć! Taki master! Perfekt mówi! Normalnie jest prawie taki dobry, jak ja!
To dziecko nie zginie :D
Pani wych. Kuby zdradziła mi w zeszłym tygodniu, że oceny są już wystawione, prognozy napisane i mam się wyluzować. Serce mi pęka, bo Kuba się stara i ryje jak dziki, no ale przecież nie mogę mu powiedzieć, że może to już olać... ech. (1,8. Znaczy ma średnią 1,8. Wymagane jest 2,3 lub niżej, więc może styknie? jezujezunieczyt)
Noworocznie
Święta w Krakowie minęły zupełnie bezstresowo, sylwester takoż kanapowo. Z nowinek: jackowa guzikofobia najwyraźniej zaczyna - wręcz ustępować; jak widać, dał radę założyć nawet
koszulę z guzikami - twierdzi o dziwo, że zatrzaski i nity są straszniejsze.
Na zdjęciu widać też, kogo pieseł szczególnie ukochał w Bolechowicach - nie do wiary, ale tak było. Bilbo zresztą tak ma, że jak ktoś jest dla niego przesadnie miły, to warczy i ucieka, ale jak się nie zwraca uwagi, to chce się przytulać :-)
Jako że zbliżamy się do wyboru szkoły średniej - w lutym - zwizytowaliśmy wsiowe gimnazjum, które poleciła nam sąsiadka oraz jej wnuczka, aktualnie tam uczęszczająca. Okazało się świetną, nowoczesną, doskonale wyposażoną szkołą, która od razu nam się spodobała - a to, że znajduje się dwa kilometry od domu, przeważyło już zupełnie, nie ma potrzeby jeździć pół godziny do Strausberg. Niestety w szkole odsiew jest potężny, w zeszłym roku odpadł co czwarty - a Kuba po paru semestrach ze średnią zdecydowanie poniżej dwa nagle zaczął mieć w szkole jakieś tajemnicze kłopoty i przynosi dwóje i tróje. Decydująca jest średnia ocen z niemieckiego, matematyki i angielskiego; no: zobaczymy. Oczywiście nie grozi mu, że będzie miał za słabą średnią na gimnazjum, chodzi tylko o to, żeby miał możliwie lepszą od wymaganej, bo, jak nie zostawiła złudzeń pani dyrektor - odsiewają od dołu i nie ma przebacz. Tak że napięcie rośnie: zobaczymy.
Mamusia rzuciła się w wir szukania pracy i, tfu odpukać, nawet się coś na tym polu zaczyna ruszać. Zobaczymy. Praca mamusi robi się coraz bardziej potrzebna, gdyż przydałoby się kulejący remont podeprzeć jakowąś gotówką, żeby wreszcie ruszył i, do diabła, skończył.
No: Jacka pokój jest gotowy, rzeczywiście na urodziny dostał klucz - na pierwszym planie prezent urodzinowy, bardzo trafiony, wszyscy chłopcy zachwyceni. Kolorki na ścianę Jacynek wybrał sam, a wnękę pracowicie wybudował tata, gdyż uznaliśmy, że jest ona cool.
Wykończeniówka pokoju jeszcze trochę potrwa - to po lewej to szafy ścienne, które będą miały drzwi i półki i wszystko jak prawdziwa szafa, ale jeszcze nie teraz - gdyż śmiechom i zabawom nie ma końca i zalało nam piwnicę, a właściwie sami sobie jak debile zalaliśmy, bo nie zauważyliśmy, że beczka na deszczówkę się przechyliła i lała wodę na ścianę. Tak więc tatuś osusza piwnicę, a mamusia walczy na górze. W wolnych chwilach, oczywiście, ha, ha, ha.
Na kolejnym zdjęciu widać zaawansowany design pokoju Jacka, czyli alkowę do spania, którą wymyśliliśmy, żeby synek wreszcie przestał przychodzić do mamy o trzeciej nad ranem. Twierdzi, że jak nie widzi ciemnego pomieszczenia, to się nie boi. Hm. Hm, hm. No: zobaczymy. Na razie udaje mu się zmanipulować Kubę, żeby z nim spał, więc nie wiemy, czy to działa.
Dla wyjaśnienia: na zasłonce są pieseły, które mówią 'woof'.
Pieseł nasz własny urósł o połowę, jest strasznie fajny i kochany. Chodzimy dużo po lesie, bo mamusia obiecała sobie, że dopóki może, to pójdzie codziennie. Na zdjęciu widać hajlajt sylwestrowego szaleństwa: ustawianie po ciemku ostrości na właściwym kawałku psa ;-)
Aha: urządziliśmy sobie w domu fitnessstudio i chcemy w lecie wyglądać jak z brazylijskiej telenoweli. Hehe.