Blog Kubusia
21.8.15
  Wakacje, 1
Wyruszyliśmy wreszcie na Prawdziwe Wakacje.
Rezerwację w Chorwacji zrobiliśmy przytomnie od środy, żeby weekend spędzić spokojnie na pakowaniu oraz planowaniu i wyjechać w poniedziałek. Wtem! W piątek wieczorem popatrzyliśmy na mapę i w oczy nasze rzuciło się słowo "Praga". Praga! zakrzyknęliśmy, zawsze chcieliśmy zobaczyć Pragę! No to zrobiliśmy natychmiast rezerwację noclegu w Pradze, wywalając wszystkie plany do góry nogami i postanawiając jechać w niedzielę.

Pienkny apartman w Pradze
Mimo wszelkich starań, nawigacji i mapy online nie udało nam się przewalczyć czeskich objazdów i zgubiliśmy się w p...ierony zaraz za granicą, do Pragi zatem dotarliśmy mocno spóźnieni, wieczorem. Niemniej, dotarliśmy (przejeżdżanie między słupkami na zamkniętą drogę to tylko jedna z atrakcji; nie pomogło, btw.). W Pradze powitała nas burza stulecia; prało tak, że przez pół godziny nie daliśmy rady wyjść z samochodu. W końcu jednak przestało i dotarliśmy do naszego rezerwowanego na chybcika apartamentu - pięęękny taki, na starym mieście i wogle, dizajnerskie wnętrza i takie tam. I przeklęliśmy go do ostatniego, gdyż zapomnieliśmy już, co się dzieje w nocy na starym mieście. Impreza się dzieje, mniej więcej do drugiej, a o szóstej przyjeżdża śmieciarka. Na szczęście chłopcy spali jak zabici po spacerku, który im zafundowaliśmy późnym wieczorem.









Rano skoczyliśmy jeszcze na Hradczany i ruszyliśmy w dalszą drogę.





Zupełnym przypadkiem i niechcący trafiliśmy na najcudowniejszy camping ever - Camping Paradijs w Rajovie. Łączka nad Wełtawą, trzy namioty, świetlica, można palić ognisko. O, tak, tak należy campingować. Żal było wyjeżdżać, no ale - postanowiliśmy zwiedzić też Salzburg, bo Kuba po ostatnim referacie zapragnął zobaczyć dom Mozarta, no to czego dziecku żałować, skoro po drodze (mniej więcej).
Pomysł okazał się być, delikatnie mówiąc, chybiony.
W Salzburgu ulicami wali tłuszcza, nie bacząc na nic i nikogo, wrzeszcząc i rozmawiając przez telefon (wszyscy), a pomiędzy tym, jakimś cudem, przemykają się rozpędzeni do granic możliwości rowerzyści. Przy wejściu do sklepu ekspedientka mierzy cię wzrokiem z góry na dół - fantastyczne wrażenie w trzecim dniu podróży, naprawdę.
Dopchaliśmy się do Mozarta, zrobiliśmy zdjęcie i spieprzaliśmy tak szybko, jak tylko było to możliwe.
Austriackie autostrady i austriaccy kierowcy to temat na osobną historię; oddawaliśmy sobie kierownicę z krzykiem co dwie godziny i, chociaż było lekko późno, postanowiliśmy spieprzać z tego uroczego kraju najszybciej, jak się da.

Do Słowenii.
Bledsko Jezero
Z ostatniej podróży do Chorwacji zapamiętaliśmy Camping Bled, prześliczny, niedrogi i bardzo miły. Niemniej, z internetu wynikało, że się jakby drogawy zrobił, więc spróbowaliśmy czegoś obok. Camping Sobec. Było to całkowite przeciwieństwo Rajova, potężny moloch, zatłoczony, głośny i nieprzyjazny, do tego drogi niemożliwie. Jasne, na jedną noc nie robi to dużej różnicy, przespaliśmy się i pojechaliśmy dalej - niemniej, ponieważ nie mogliśmy sobie przypomnieć szczegółów ostatniej podróży, uwieczniamy - gdyby jeszcze przyszło nam do głowy tamtędy jechać. Sobec nie.
Rano skoczyliśmy do Bledu - ostatnim razem nie zdołaliśmy zwiedzić zamku; warto naprawdę - i wreszcie dotarliśmy do ostatecznego celu podróży, czyli Pomeru.

Widok z tarasu

Daje się wytrzymać ;-)

cdn.
 

ARCHIVES
czerwca 2006 / lipca 2006 / sierpnia 2006 / września 2006 / października 2006 / listopada 2006 / grudnia 2006 / stycznia 2007 / lutego 2007 / marca 2007 / kwietnia 2007 / maja 2007 / czerwca 2007 / lipca 2007 / sierpnia 2007 / października 2007 / listopada 2007 / grudnia 2007 / stycznia 2008 / lutego 2008 / marca 2008 / kwietnia 2008 / maja 2008 / lipca 2008 / sierpnia 2008 / września 2008 / października 2008 / listopada 2008 / grudnia 2008 / lutego 2009 / marca 2009 / kwietnia 2009 / maja 2009 / czerwca 2009 / lipca 2009 / sierpnia 2009 / września 2009 / listopada 2009 / grudnia 2009 / stycznia 2010 / lutego 2010 / marca 2010 / kwietnia 2010 / maja 2010 / lipca 2010 / września 2010 / października 2010 / listopada 2010 / stycznia 2011 / lutego 2011 / marca 2011 / kwietnia 2011 / maja 2011 / czerwca 2011 / lipca 2011 / sierpnia 2011 / września 2011 / października 2011 / listopada 2011 / grudnia 2011 / stycznia 2012 / lutego 2012 / marca 2012 / kwietnia 2012 / maja 2012 / czerwca 2012 / lipca 2012 / sierpnia 2012 / września 2012 / października 2012 / listopada 2012 / grudnia 2012 / stycznia 2013 / lutego 2013 / czerwca 2013 / lipca 2013 / sierpnia 2013 / września 2013 / października 2013 / listopada 2013 / grudnia 2013 / stycznia 2014 / lutego 2014 / marca 2014 / kwietnia 2014 / maja 2014 / czerwca 2014 / lipca 2014 / października 2014 / listopada 2014 / grudnia 2014 / lutego 2015 / marca 2015 / kwietnia 2015 / maja 2015 / czerwca 2015 / lipca 2015 / sierpnia 2015 / września 2015 / października 2015 / grudnia 2015 / stycznia 2016 / marca 2016 / kwietnia 2016 / maja 2016 / czerwca 2016 / lipca 2016 / września 2016 / października 2016 / listopada 2016 / grudnia 2016 / stycznia 2017 / lutego 2017 / marca 2017 / maja 2017 / lipca 2017 / września 2017 / listopada 2017 / grudnia 2017 / stycznia 2018 / lutego 2018 / marca 2018 / kwietnia 2018 / maja 2018 / czerwca 2018 / lipca 2018 / sierpnia 2018 / września 2018 / października 2018 / grudnia 2018 / marca 2019 / lipca 2019 / listopada 2019 / sierpnia 2020 / sierpnia 2022 / kwietnia 2024 /


Powered by Blogger