Zima
Jacur jest człowiekiem, który umi zadbać o swoje.
Wysyłamy dzieci spać, Jacek jak zwykle walczy do upadłego - jeszcze pół godziny, jeszcze kwadrans, jeszcze dziesięć minut..!
- No dobra, dziesięć minut, ale dajesz mi czekoladkę - mówi tata.
- Dwie czekoladki i 20 minut! - odpowiada natychmiast Jacuś.
Zima przyszła i - na szczęście - poszła; przyszedł też rachunek za gaz, matkoboska - no ale nie można było oczekiwać niczego innego z dziurawym dachem i oknami ze złotych lat dwudziestych. Szczęście w nieszczęściu, że mrozów był tylko tydzień jak do tej pory. Aaa, no i ubezpieczenie zapłaci za naszą dziurę w dachu: GUT.
Podłoga ciągle jest zgniła, bośmy się wszyscy nie wyrobili - podobno w środę już na pewno przyjdą panowie i zrobią, no bardzo jestem ciekawa - bo jakoś się to ciągnie i wlecze i morale w drużynie upada, że nic się nie dzieje. A chciałoby się już coś, cokolwiek, żeby się działo. Bo chociaż fajnie mieć dom - fajnie byłoby, żeby był troszkę bardziej przyjazny jednak.
Na przykład: na zdjęciu widać przednią, malutką (!) część ogrodu (zdjęcie robione przez okno), za tym szarym płotkiem jest ulica ORAZ wyjazd z parkingu przed sklepem, tak że auta czekające na wyjazd świecą nam reflektorami prosto w okno. Planujemy zrobić tam z przodu jakby lasek, żeby się odgrodzić. Jak w końcu pogoda pozwoli, wsadzamy pierwsze drzewka, a jak przestanie być wreszcie widać tę ulicę - jejjjj. JEJJJ.
Byle do wiosny.
|
My i Zdzisek |
Za to byliśmy dzisiaj na spacerze, wreszcie..! Bo jak dotychczas permanentne zarobienie rodziców żarło wszystkie weekendy i po prostu siedzieliśmy w domu. Ale dziś było tak piękne słońe, że rzuciliśmy wszystko i wyciągnęliśmy towarzystwo do lasu. To był bardzo dobry pomysł - odbyliśmy parę wojen na śnieżki i ulepiliśmy Zdziska, a wszystko na świeżym powietrzu. Uroki mieszkania na wsi :-)