Blog Kubusia
16.2.15
  Karnawałowo
No, więc bal karnawałowy 2015 mamy za sobą; teraz święty spokój aż do halloween...



W nawiązaniu do historii o kostiumach z zeszłego roku... tej historii, kiedy to jeden z kolegów Kubusia z klasy wyśmiał jego 'kijowy, zrobiony z kartonu' kostium, w przeciwieństwie do jego, kolegi znaczy, kostiumu, który był DROGI i wszyscy to widzą... po czym Kuba dostał nagrodę za najlepszy kostium... No więc po Tej Historii (wredny rechocik) obaj chłopcy potraktowali kwestię kostiumów w tym roku bardzo poważnie i wyartykułowali bardzo specyficzne żądania. Ja nie wiem; inne dzieci przebierają się za bałwanki czy inne syrenki, a moi synowie -- no więc, Kuba przebrał się za Davy Jonesa z Piratów z Karaibów, a Jacek za Lorda Garmadona z Lego Ninjago, ale z pewnymi samurajskimi modyfikacjami. Matko!

Rodzice stanęli rzecz jasna na wysokości zadania i kostiumy wykonali.




Mały Kubełek na tym zdjęciu ubrany jest w mamusiową marynarkę, która wcale nie jest na niego jakoś specjalnie za duża, oraz buty w rozmiarze 39, które zaposiadają z mamusią identyczne. Eh...





Jacynek został zdjęty w dwóch pozycjach z uwagi na niezwykle dekoracyjny samurajski element na plecach, z miłością wykonany przez tatusia. Niestety w szkole Jacynek trochę się spultał i nie włożył ani maski, ani pazurów - ale i tak wyglądał bardzo fajnie, plus jako jedyny z chłopców miał kostium robiony własnoręcznie.

Konkursu w tym roku nie było; może i lepiej.




 
  Feriowo
Pierwsze półrocze zakończyło się feriami zimowymi, jak to zwykle w naturze bywa. Kuba przyniósł pierwsze świadectwo z ocenami - dupy nie urywa, ale bdb z matematyki. Większość tygodnia feriowego przesiedzieliśmy w Berlinie, a w piątek zebraliśmy się w auto i pojechaliśmy do Harzu - wreszcie, pierwszy raz w życiu z dziećmi: na narty. Pierwszy dzień zjeżdżaliśmy z górki, drugi dzień biegaliśmy po lesie. Cudnie!


Jeśli chodzi o Kubę, niespodzianek nie było - może jedyną niespodzianką było jednak to, jak kompletnie sobie na nartach nie radził. Znaczy zjazdowych, bo na biegówkach to nawet dawał radę, chociaż bez zachwytu. Jego nieraczkowanie odbija nam się do dziś i pewnie jeszcze długo będzie...
Jacek natomiast zadziwił nas niepomiernie. 
Przypięliśmy mu narty pierwszego dnia, wytłumaczyliśmy, o co chodzi - btw., teraz nie mówi się 'pług', tylko 'pizza' - no więc pokazaliśmy mu, co z tą pizzą i Jacek... poszedł jeździć. I jeździł. Właził coraz wyżej i wyżej i właściwie po godzinie jeździł zupełnie pewnie i samodzielnie. 
Dżizas!

Na biegówkach już było tylko lepiej, oczywiście - przez większość czasu Jacynek był małą zieloną kropeczką na horyzoncie. I awanturował się, że musi czekać!

Zrobiliśmy w sumie cudny spacer, ponad 9 km trasy, przy przepięknej pogodzie i śniegu po pas. Jak wyjeżdżaliśmy, było 5 stopni i strumienie wody lały się po zboczach - dzikim fuksem złapaliśmy prawdopodobnie ostatni śnieg w tym roku! I na pewno będziemy powtarzać tę rozrywkę, tzn. biegówki - bo zjazdówki wydają nam się, ekhm, zbyt... Kłopotliwe... No i daleko. A do biegania Brandenburgia nadaje się w sam raz.
O ile jest śnieg, znaczy :-)


 

ARCHIVES
czerwca 2006 / lipca 2006 / sierpnia 2006 / września 2006 / października 2006 / listopada 2006 / grudnia 2006 / stycznia 2007 / lutego 2007 / marca 2007 / kwietnia 2007 / maja 2007 / czerwca 2007 / lipca 2007 / sierpnia 2007 / października 2007 / listopada 2007 / grudnia 2007 / stycznia 2008 / lutego 2008 / marca 2008 / kwietnia 2008 / maja 2008 / lipca 2008 / sierpnia 2008 / września 2008 / października 2008 / listopada 2008 / grudnia 2008 / lutego 2009 / marca 2009 / kwietnia 2009 / maja 2009 / czerwca 2009 / lipca 2009 / sierpnia 2009 / września 2009 / listopada 2009 / grudnia 2009 / stycznia 2010 / lutego 2010 / marca 2010 / kwietnia 2010 / maja 2010 / lipca 2010 / września 2010 / października 2010 / listopada 2010 / stycznia 2011 / lutego 2011 / marca 2011 / kwietnia 2011 / maja 2011 / czerwca 2011 / lipca 2011 / sierpnia 2011 / września 2011 / października 2011 / listopada 2011 / grudnia 2011 / stycznia 2012 / lutego 2012 / marca 2012 / kwietnia 2012 / maja 2012 / czerwca 2012 / lipca 2012 / sierpnia 2012 / września 2012 / października 2012 / listopada 2012 / grudnia 2012 / stycznia 2013 / lutego 2013 / czerwca 2013 / lipca 2013 / sierpnia 2013 / września 2013 / października 2013 / listopada 2013 / grudnia 2013 / stycznia 2014 / lutego 2014 / marca 2014 / kwietnia 2014 / maja 2014 / czerwca 2014 / lipca 2014 / października 2014 / listopada 2014 / grudnia 2014 / lutego 2015 / marca 2015 / kwietnia 2015 / maja 2015 / czerwca 2015 / lipca 2015 / sierpnia 2015 / września 2015 / października 2015 / grudnia 2015 / stycznia 2016 / marca 2016 / kwietnia 2016 / maja 2016 / czerwca 2016 / lipca 2016 / września 2016 / października 2016 / listopada 2016 / grudnia 2016 / stycznia 2017 / lutego 2017 / marca 2017 / maja 2017 / lipca 2017 / września 2017 / listopada 2017 / grudnia 2017 / stycznia 2018 / lutego 2018 / marca 2018 / kwietnia 2018 / maja 2018 / czerwca 2018 / lipca 2018 / sierpnia 2018 / września 2018 / października 2018 / grudnia 2018 / marca 2019 / lipca 2019 / listopada 2019 / sierpnia 2020 / sierpnia 2022 / kwietnia 2024 /


Powered by Blogger