Blog Kubusia
Kubuś i Quinny
Kupiliśmy paniczowi nowy wózek, lux-torpedę, mercedesa wśród spacerówek (tak o nim mówią). Oczywiście to był raczej prezent dla mamy, ale wierzymy głęboko, że i paniczowi nie jest wszystko jedno. Wózek jest śliiiiczny, i tak skręca, i w ogóle prawie że sam jedzie. No ale. Co będziemy dziecku (mamie) żałować...
Kulinarne przygody panicza trwają dalej. Na śniadanie jada teraz z reguły jajecznicę. Dziś na obiad dostał zupę, ale odmówił jedzenia - najwyraźniej czas przecieranych zupek bezpowrotnie minął :-( Na zdjęciu je kurę z oliwkami, na którą przepis znajduje się na naszym drugim blogu:
http://magda-i-january.blogspot.com (trochę autoreklamy nie zaszkodzi).
Kubuś kulinarnie
Od jakiegoś czasu Kubuś marudził przy jedzeniu - jeść jadł, ale jakoś tak niechętnie. Rodzice doszli zatem do wniosku, że panicz ma dosyć brejowatych zupek i kaszki i pragnie odmiany. Wczoraj dostał na obiad kuskus z pomidorami i indykiem i zjadł tak, że teoria najwyraźniej jest słuszna. Nadchodzi zatem nowa era, czyli gotowanie dla panicza. No, zobaczymy.
Na opiekunkę zareagował entuzjastycznie - zrobił "ghhhaaaa!!!" i rzucił się w jej kierunku, więc chyba jest ok.
Poza tym taka śliczna wiosna się zrobiła, że panicz spędza mnóstwo czasu na spacerach. Odkrywamy place zabaw! Kubuś najbardziej lubi kiwać się na takich zwierzątkach na sprężynie, uwielbia też zjeżdżalnie. Kiedy posadzi się go na piasku, nabiera go całą garść i ładuje sobie do buzi. Niemożliwe, żeby mu smakował, z drugiej strony - dlaczego to robi?
Niekiedy spacery się paniczowi nie podobają i wtedy wygląda tak:
Kubuś rośnie
...w takim tempie, że trudno nadążyć z pisaniem i robieniem zdjęć. Aktualnie panicz próbuje sam stawać, nie trzymając się niczego. "Próbuje" to zresztą może nienajlepsze słowo - jak zapomni, że ma się trzymać, i zajmie jakąś zabawką, stoi parę sekund sam. Zwykle kończy się to lotem na dziób, no ale próbuje...
Poza tym ogłosił ostatnio strajk i nie śpi w nocy. W ogóle. No, trochę drzemie, pod warunkiem, że któreś z rodziców trzyma go na rękach. Liczymy po cichutku, że to dlatego, że rosną mu te cztery zęby na raz i pewnie go to męczy. Możliwe też, że wyszedł już (bezpowrotnie?) z wieku niemowlęcego, kiedy to chodził spać regularnie co trzy godziny w dzień, i potrzebuje po prostu mniej snu... Zgodnie ze wskazówkami dra Remo H. Largo ("Babyjahre", świetna książka!!) próbowaliśmy go wczoraj przestawić na system spania w dzień tylko raz, za to dłużej. Próba nie powiodła się na całej linii, niestety. Za to dzisiaj panicz przestawił się najwyraźniej sam: wstał po ósmej, a zasnął dopiero o wpół do trzeciej. Gdyby ta tendencja się utrzymała, byłoby znakomicie, ale jakoś nie chce nam się w to wierzyć...
No a w zeszłą sobotę Kubeł został pierwszy raz Sam z Opiekunką! Na pierwszy rzut oka wszystko poszło świetnie, zobaczymy, jak na nią jutro zareaguje.
Kubuś i góry
Troszkę zaległości się nazbierało, ale to trudno tak od razu po wyjeździe... No więc: przede wszystkim byliśmy w Górach. No, takie tam góry - w Pieninach byliśmy, ale Kubuś zaliczył swój pierwszy Szlak. Wprawdzie na razie na plecach tatusia, no ale szlak jest szlak. Zrobiliśmy śliczną wycieczkę, niezamierzenie długą, bośmy zmieniali plany co chwilę - w rezultacie łaziliśmy ponad 4 godziny. Kubuś zniósł to mężnie, chociaż niekiedy było głośno. Niemniej i tak w najśmielszych snach nie spodziewaliśmy się, że taka wyprawa będzie w ogóle możliwa na tym etapie rozwoju Kubełka. No, ale była. Wyglądała tak:
Tu widać, gdzie w ogóle byliśmy - w środku śliczna tablica, wszędzie tam takie wiszą: pod rzeczami, których turyście nie wolno, widnieje napis: "Turysto! Apelujemy do twego honoru i sumienia. Unikaj wstydu i kary". Uznaliśmy to hasło za bardzo odpowiednie dla dziecka...
Na co trudniejszych podejściach Kubeł wyłączał się z ogólnego wysiłku. Gorzej było po obudzeniu, ale...
...w chwili największego kryzysu rozbiliśmy obóz, a rozpaczający panicz poratowany został bułką. Następnie pocieszony, uspokojony i ponownie brutalnie włożony do nosidełka.
Po tej wyprawie uznaliśmy, że od małego wpajamy mu odpowiednie wzorce: nienawiść do górskich wycieczek i miłość do knajp. Kiedy zeszliśmy ze szlaku do cywilizacji, Kubeł był szczęśliiiiiwy! Knajpy w ogóle uwielbiał, odkryliśmy przy okazji, że lubi jajecznicę.
Poza tym, w Czorsztynie Kubeł nauczył się raczkować. Nie bardzo wyłapaliśmy moment, kiedy to się stało, w każdym razie po powrocie raczkował już jak dziki. Próbuje stać bez trzymania, na razie udaje mu się jakieś 10 sekund, ale dzielnie próbuje. Na samochodziku jeździ, chociaż na razie umie tylko do tyłu. Chodzenie przy samochodziku jeszcze nie najlepiej wychodzi, bo dzieciątko jest zbyt niecierpliwe i leci do przodu na dziób, ale na pewno jeszcze sobie wykombinuje.
Wyrastają mu cztery zęby na raz, wszystkie na górze, przy czym pierwsza wyszła dwójka i przez chwilę zastanawialiśmy się, jak też nasz syneczek będzie wyglądał... Ale wygląda na to, że będzie w miarę równo.
Z powodów wyjazdowych i innych umknęło całe mnóstwo rzeczy: jak Kubeł pierwszy raz wstał, jak zaczął gadać kombinowane sylaby, które już brzmią
prawie jak słowa, jak nauczył się ściągać sobie czapeczkę i tego typu wydarzenia. No ale trudno, przepadły w mrokach przeszłości. Na koniec tylko uwaga, że kupiliśmy sobie nową zabaweczkę: nazywa się Leica. Jest więc szansa, że zdjęcia znów będą w przewadze nad filmami. Zdjęcia z nowej zabaweczki wyglądają np. tak: