Kubuś i góry

Troszkę zaległości się nazbierało, ale to trudno tak od razu po wyjeździe... No więc: przede wszystkim byliśmy w Górach. No, takie tam góry - w Pieninach byliśmy, ale Kubuś zaliczył swój pierwszy Szlak. Wprawdzie na razie na plecach tatusia, no ale szlak jest szlak. Zrobiliśmy śliczną wycieczkę, niezamierzenie długą, bośmy zmieniali plany co chwilę - w rezultacie łaziliśmy ponad 4 godziny. Kubuś zniósł to mężnie, chociaż niekiedy było głośno. Niemniej i tak w najśmielszych snach nie spodziewaliśmy się, że taka wyprawa będzie w ogóle możliwa na tym etapie rozwoju Kubełka. No, ale była. Wyglądała tak:

Tu widać, gdzie w ogóle byliśmy - w środku śliczna tablica, wszędzie tam takie wiszą: pod rzeczami, których turyście nie wolno, widnieje napis: "Turysto! Apelujemy do twego honoru i sumienia. Unikaj wstydu i kary". Uznaliśmy to hasło za bardzo odpowiednie dla dziecka...

Na co trudniejszych podejściach Kubeł wyłączał się z ogólnego wysiłku. Gorzej było po obudzeniu, ale...

...w chwili największego kryzysu rozbiliśmy obóz, a rozpaczający panicz poratowany został bułką. Następnie pocieszony, uspokojony i ponownie brutalnie włożony do nosidełka.
Po tej wyprawie uznaliśmy, że od małego wpajamy mu odpowiednie wzorce: nienawiść do górskich wycieczek i miłość do knajp. Kiedy zeszliśmy ze szlaku do cywilizacji, Kubeł był szczęśliiiiiwy! Knajpy w ogóle uwielbiał, odkryliśmy przy okazji, że lubi jajecznicę.
Poza tym, w Czorsztynie Kubeł nauczył się raczkować. Nie bardzo wyłapaliśmy moment, kiedy to się stało, w każdym razie po powrocie raczkował już jak dziki. Próbuje stać bez trzymania, na razie udaje mu się jakieś 10 sekund, ale dzielnie próbuje. Na samochodziku jeździ, chociaż na razie umie tylko do tyłu. Chodzenie przy samochodziku jeszcze nie najlepiej wychodzi, bo dzieciątko jest zbyt niecierpliwe i leci do przodu na dziób, ale na pewno jeszcze sobie wykombinuje.
Wyrastają mu cztery zęby na raz, wszystkie na górze, przy czym pierwsza wyszła dwójka i przez chwilę zastanawialiśmy się, jak też nasz syneczek będzie wyglądał... Ale wygląda na to, że będzie w miarę równo.
Z powodów wyjazdowych i innych umknęło całe mnóstwo rzeczy: jak Kubeł pierwszy raz wstał, jak zaczął gadać kombinowane sylaby, które już brzmią
prawie jak słowa, jak nauczył się ściągać sobie czapeczkę i tego typu wydarzenia. No ale trudno, przepadły w mrokach przeszłości. Na koniec tylko uwaga, że kupiliśmy sobie nową zabaweczkę: nazywa się Leica. Jest więc szansa, że zdjęcia znów będą w przewadze nad filmami. Zdjęcia z nowej zabaweczki wyglądają np. tak: