Blog Kubusia
19.4.11
  Międzyurodzinowo
No tak, wszystko zwariowało i nie dałam rady wczoraj napisać :(
Kuba skończył oficjalnie 5 lat. Bardzo był dumny, że wreszcie będzie należał do kasty Vorschulkinder, czyli zerówkowiczów w przedszkolu - próbowałam mu wytłumaczyć, że dopiero od sierpnia, ale mi nie uwierzył. Dopiero po skonfrontowaniu z Carolą w przedszkolu przyznał "Miałaś rację, mama - nie jestem jeszcze Vorschulkind..." Doczeka się, doczeka.
Wygląda na to, że będziemy obchodzić w tym roku urodziny 3 razy. Domowo obeszliśmy w niedzielę, był tort i kino i szampan bezalkoholowy (wyjątkowe świństwo, bezsensowny to był pomysł - bo chłopcom smakowało...) Wczoraj Kuba dostał drugi tort do przedszkola, gdzie odśpiewano mu sto lat oraz wręczono prezent - zestaw dwóch karetek i helikoptera ratowniczego. Gdybyśmy my usiłowali wcisnąć mu taki tani zestawik zwykłych autek, nawet by nie popatrzył, no ale z przedszkola..! No a trzeci raz będzie, kiedy powracamy wszyscy z wyjazdów i będzie można wreszcie zrobić imprezę z mnóstwem małych chłopczyków :)
Termin u lekarza na badania okresowe mamy w święto konstytucji, więc się okaże, czy pewne obawy mamusi w kwestii rozwoju syneczka są zasadne... Wymowa mu się bardzo poprawiła (zwłaszcza po niemiecku :-/), ale o rysowaniu ciągle jeszcze nie ma mowy. Trochę dziwnie mi się robi, jak słyszę niekiedy o pięciolatkach rysujących samoloty... ehem.

Jacuś choruje sobie radośnie. Z gipsem była nieco jazda, bo po dwóch dniach zaczął boleć. Jacek przepłakał pół dnia i noc, pompowaliśmy go ibuprofenem do pełna, bezskutecznie - w końcu wsadziliśmy w auto i zawieźliśmy do chirurga. Pani zajrzała do gipsu i okazało się, że ociera - skasował młodemu skórę na pięcie, brrr. Pani doktorzyni powiedziała, że na noc można mu to ustrojstwo ściągać - to nie jest tak naprawdę złamanie, tylko pęknięcie i nie ma paniki. No to kiedy Dzidź następnym razem zaczął płakać, ściągnęliśmy wszystko w cholerę i nie założyliśmy więcej. Zabroniliśmy mu tylko wstawać, pod groźbą założenia z powrotem - nieźle mu to musiało dać w kość, bo nie wstał ani razu! Tyle, że trzeba koło niego cały czas skakać - wrrr. I pchać w wózku po ulicy. Wrrr.

Akwarium wzbogaciło się o raka. Duży nie jest, ale wczoraj zaatakował bojownika i uje... urwał mu kawałek płetwy. Niebieski chyba szuka zemsty, bo wczoraj znowu węszył przy dnie. Ciekawe, kto wygra.

A pojutrze do Polski. Nie wiem czemu, ale got a baaaad feeling about this.
 
11.4.11
  Ot, nowinka

Jacek złamał nogę.
Zaczynamy się chyba przyzwyczajać, bo nie powiedzieliśmy ani jednego brzydkiego słowa. Fakt, że obyło się tym razem bez szpitala i operacji - syndrom kozy prawdopodobnie. Tym razem nie w domu, tylko w przedszkolu, i nie w sobotę wieczorem, tylko w poniedziałek po południu - nie do wiary, jaki lajcik. Gipsik, dwa tygodnie - pani chirurgini powiedziała, że proste złamanie i zaraz zniknie.
Jutro jedziemy tak czy owak do naszego mądrego pediatry - to było planowane od kilku dni, bo Jacek cały czas kaszle, od paru tygodni już - no i nie da się mu z tego powodu wyjąć drutów z ręki, bo do narkozy musi być zdrowy. To mamy kolejną rzecz do omówienia.
Poza tym (nie było czasu jakoś napisać) mamy wreszcie akwarium, a nawet rybki. Na razie tylko neonki, bojownika (mamusi; na zdjęciu) i glonojada o imieniu Wall-E. Planujemy wpuścić więcej, ale chwilowo... tego.

Postanowiliśmy też przesunąć urodzinową imprę Kubusia na bliżej nieokreśloną przyszłość, bo okoliczności nie sprzyjają, a jego najlepszy kumpel wyjeżdża. No to co! Asertywnem trzeba być.

 

ARCHIVES
czerwca 2006 / lipca 2006 / sierpnia 2006 / września 2006 / października 2006 / listopada 2006 / grudnia 2006 / stycznia 2007 / lutego 2007 / marca 2007 / kwietnia 2007 / maja 2007 / czerwca 2007 / lipca 2007 / sierpnia 2007 / października 2007 / listopada 2007 / grudnia 2007 / stycznia 2008 / lutego 2008 / marca 2008 / kwietnia 2008 / maja 2008 / lipca 2008 / sierpnia 2008 / września 2008 / października 2008 / listopada 2008 / grudnia 2008 / lutego 2009 / marca 2009 / kwietnia 2009 / maja 2009 / czerwca 2009 / lipca 2009 / sierpnia 2009 / września 2009 / listopada 2009 / grudnia 2009 / stycznia 2010 / lutego 2010 / marca 2010 / kwietnia 2010 / maja 2010 / lipca 2010 / września 2010 / października 2010 / listopada 2010 / stycznia 2011 / lutego 2011 / marca 2011 / kwietnia 2011 / maja 2011 / czerwca 2011 / lipca 2011 / sierpnia 2011 / września 2011 / października 2011 / listopada 2011 / grudnia 2011 / stycznia 2012 / lutego 2012 / marca 2012 / kwietnia 2012 / maja 2012 / czerwca 2012 / lipca 2012 / sierpnia 2012 / września 2012 / października 2012 / listopada 2012 / grudnia 2012 / stycznia 2013 / lutego 2013 / czerwca 2013 / lipca 2013 / sierpnia 2013 / września 2013 / października 2013 / listopada 2013 / grudnia 2013 / stycznia 2014 / lutego 2014 / marca 2014 / kwietnia 2014 / maja 2014 / czerwca 2014 / lipca 2014 / października 2014 / listopada 2014 / grudnia 2014 / lutego 2015 / marca 2015 / kwietnia 2015 / maja 2015 / czerwca 2015 / lipca 2015 / sierpnia 2015 / września 2015 / października 2015 / grudnia 2015 / stycznia 2016 / marca 2016 / kwietnia 2016 / maja 2016 / czerwca 2016 / lipca 2016 / września 2016 / października 2016 / listopada 2016 / grudnia 2016 / stycznia 2017 / lutego 2017 / marca 2017 / maja 2017 / lipca 2017 / września 2017 / listopada 2017 / grudnia 2017 / stycznia 2018 / lutego 2018 / marca 2018 / kwietnia 2018 / maja 2018 / czerwca 2018 / lipca 2018 / sierpnia 2018 / września 2018 / października 2018 / grudnia 2018 / marca 2019 / lipca 2019 / listopada 2019 / sierpnia 2020 / sierpnia 2022 / kwietnia 2024 /


Powered by Blogger