Dzietność
Kuba śpiewa: "Ojciec Wergiliusz uczył dzieci swoje, a miał ich wszystkich sto dwadzieścia troje..."
- Ta, pińcet tysięcy - mamrocze mama.
- To był żart?
- No Kuba, jak myślisz, czy ktoś mógłby mieć sto dwadzieścia troje dzieci?
- No tak: ojciec Wergiliusz! - odpowiada dziecko z politowaniem.
Mamusia wyjeżdża
Mamusia wyjeżdża na weekend, na całe trzy dni. Sama! Poczuła się zatem w obowiązku oznajmić toto paniczom.
Panicz starszy:
- O nie! O NIE!!! Ja cię tak kocham, mama, tak kocham, ja... ja chcę z tobą jechać!!!
Panicz młodszy:
- Jak się nazywa? Wiedeń? A to daleko? A słyszałem, że kupisz tam lego...?
Po wakacjach
Byliśmy na wakacjach! Krótkich bo krótkich, ale jednak. W Czechach. Łaziliśmy po górach, że hoho!
Jacek był przez cały czas niezmiennie zachwycony górami, lasem, gąsienicami, chrząszczami, kamieniami, skałami i włażeniem po drabinach, a Kuba marudził. Ale szedł. Radochę miał tak naprawdę wtedy, kiedy trzeba było robić właśnie jakieś ekstremalne podejście typu drabina + skała, poza tym się nudził. Niemniej, robiliśmy fajne trasy, parę godzin dziennie na szlaku - guuut. I mimo marudzenia wszystkim się bardzo podobało.
Pojechaliśmy zupełnie w ciemno, bez żadnego pojęcia, w okolice parku narodowego
České Švýcarsko; dłuższy czas plątaliśmy się autem po tych uroczych okolicach, aż wreszcie zobaczyliśmy kartkę przybitą pinezkami do słupa i to było TAM. Śliczny dom z psami, kotami, kozami i owieczką, przemili gospodarze i połowę ceny, którą byliśmy gotowi zapłacić. Rewelacja. Jeszcze kiedyś pojedziemy.
A kiedy odpoczynek się skończył, wróciliśmy do Berlina.
Ciągle jeszcze trwają ferie, lekcji nie ma, a opieka (bo, oczywiście, mamy; skąd mam nagle wytrzasnąć dwa tygodnie urlopu?) odbywa się w sąsiedniej szkole europejskiej. Fajnie, tylko że tam nic nie jedzie - musimy się przesiadać, a potem jeszcze kawałek przejść... Poza tym ta szkoła jest jakaś straszliwie antypatyczna; nie wiem, na czym to polega, ale po prostu jej nie cierpię. Kuba też zresztą średnio zachwycony - dzieciaki antypatyczne, nikogo nie znamy; tyle, że nie siedzą tam cały dzień, tylko codziennie dokądś wychodzą. Na szczęście jutro ostatni dzień, w piątek Kuba jest zaproszony gościnnie do przedszkola, a od poniedziałku normalne lekcje. Uf.
Tylko jeszcze zadanie musimy zrobić, a jakże. I może przy okazji kupić biurko..? I wyjąć kurtki z piwnicy, bo zimno, i ... No właśnie, ciągle tysiąc rzeczy do zrobienia, a czasu brak.