Jacuś ma zęba!!!
...a kto wie, czy nie dwa zęby. Jeden już w każdym razie dobrze wyszedł - łobuz potrafi nieźle dziabnąć!
Łobuz w ogóle dorośleje, siedzi już właściwie sam (tylko się gibie i trzeba upychać poduszkami, żeby nie spadł) oraz koniecznie, koniecznie chce bawić się zabawkami Kubusia. Od Kubusia w tym wieku różni się tym, że potrafi bawić się też na leżąco - na przykład tym trapezem, który widać na zdjęciu*. Przy pomocy trapezu oraz kończyn potrafi przepełznąć dobry metr po podłodze...
*
nowatorska i świeża idea ustawienia ostrości nie na dziecko autorstwa (mimowolnego) mamusi :-PKubuś coraz chętniej bawi się (z) bratem, pewnie dlatego, że a) brat coraz więcej kuma i powoli można naprawdę
coś z nim
robić (czytaj: wyrywać mu zabawki), b) nie trzeba już na brata tak strasznie uważać jak na początku, i nawet, jak mu się zwali na głowę, mama nie bardzo krzyczy... Ogólnie chłopcy wzajemnie dostarczają sobie rozrywki; kiedy przedpołudniami Kubusia nie ma w domu, Jacek jest zupełnie nieznośny i trzeba się nim cały czas zajmować, kiedy natomiast są obaj - zajmują się sobą coraz bardziej sami. DOBRZE!!!!!!
Poza tym, doregulowują sobie rytm, sypiając mniej więcej w tych samych porach i, co najważniejsze, nie budząc się wzajemnie ewentualnymi wrzaskami. Mieliśmy też przedsmak przepięknych czasów (które nadchodzą!!), kiedy to chłopcy będą jedli to samo. Jacuś otóż pokochał niemleczne jedzenie i wpieprza jak koparka - m.in. banany, które Kubuś ostatnio namiętnie jada pięć razy dziennie. Zmiksowałam ostatnio dwa banany, rozdzieliłam na pół, w każdą miskę wetknęłam łyżeczkę i -- rozmarzyłam się na dobre. Już niedługo... już niedługo...
Kubuś coraz więcej mówi. Zupełnie fascynujące jest, że on uczy się mówić tak, jak człowiek uczy się gramatyki obcego języka. Wydawałoby się, że słyszy od nas wyrazy i powinien je po prostu powtarzać w odpowiednich kontekstach. Nic podobnego. On tworzy własną gramatykę - błędne formy, ale oparte na zasadach absolutnej logiki. Np. z początku wszystkie czasowniki mówił w czasie przeszłym - spał, siadał, jechał. Teraz rozwija formy, koniugując czasownik regularnie - np. "jechamy autobusem". Na sto procent nigdy od żadnego z nas nie słyszał słowa "jechamy"!!! Znakomicie rozróżnia czasy i osoby - tata kupił, ale mama kupiła. Sam odmienia też rzeczowniki - np. "kopa" to koparka - "nie ma kopy". Och, totalnie, absolutnie fascynujący mały móżdżek!
Kubuś zaczyna też śpiewać. Niespełnieni muzycznie rodzice od małego przeładowywali go grającymi zabawkami i śpiewali piosenki (jakkolwiek dobór repertuaru może niekiedy budzić pewne wątpliwości; np. do snu w południe Kuba przeważnie każe sobie śpiewać "Sen Katarzyny II" Kaczmarskiego, a jeżdżąc wozem strażackim nuci pod nosem "Smoke on the water", skądinąd logicznie...) -- ale wracając do tematu, Kuba śpiewa i to zdumiewająco dobrze. Nie potrafi oczywiście zaśpiewać całej piosenki, ale z dwóch-trzech wyrazów, które potrafi, bez najmniejszych wątpliwości można rozpoznać, co też akurat wykonuje. Cool!!!
Lubi też tańczyć... (tu performance do muzyki ulicznego grajka).
Zdziwko marchewkowe
Wczoraj Jacełek dostał pierwsze jedzenie ze słoiczka. Konkretnie marchewkę. Kupiliśmy taki mały słoiczek, no bo przecież wiadomo, że na pierwszy raz to on i tak nic nie zje, tylko się trochę popapra, poliże - no, żeby zobaczyć, jak zareaguje i w ogóle. Haha - akurat! Dziecko wpierniczyło pół słoiczka, zupełnie tak, jakby co najmniej od miesiąca jadło łyżeczką. Wieszał się na łyżce, wierzgał, niecierpliwił, poganiał, wyrywał się - no po prostu odkrył nową pasję.
Nie bardzo chcieliśmy mu dużo dawać na pierwszy raz, więc porcja szybko się skończyła - zdecydowanie zbyt szybko.
Kiedy Jacełek zrozumiał, że marchewki już nie ma, zrobił taki sajgon, jakby od tygodnia nic nie jadł. Płakał rzewnymi łzami, wyrywając się do miseczki - no czysta tragedia. Biedne, głodne dziecko. Ale to miło, że lubi... :-)
Dziś też jadł, ale już z mniejszym zapałem.
Kubełek miał w środę bilans dwulatka. Hm. Może nie powinniśmy się chwalić, ale żeby nie było, że jesteśmy nieobiektywni, zapatrzeni w dzieci i stronniczo przedstawiamy fakty... No, krótko mówiąc, Kubuś oblał test na inteligencję. I to tak dramatycznie oblał. Test polegał na wkładaniu klocków różnych kształtów przez odpowiednie otworki do pudełka - mamy w domu taką zabawkę, ale zatonęła gdzieś w czeluściach i nie bawiliśmy się z nim akurat w to. No i nie umiał. Pan doktor bardzo się śmiał i powiedział, że nic nie szkodzi. Oczywiście, że nie szkodzi. I tak go kochamy ;-) (Kubusia, nie doktora).
Poza tym, Kubeł zaczął mówić zbitki dwuwyrazowe, co jest przełomowym wydarzeniem w rozwoju jego werbalnych umiejętności - zaczynamy wierzyć, że kiedyś będzie naprawdę mówił...