Blog Kubusia
27.5.11
  Zielono mi
Nie wiem, czy już wspominałam, że Jaciu ma kłopoty z zębami. Kuba nie ma ani jednej plamki, a Jaciu ma różności. W ostatnich tygodniach zbrązowiały mu przednie zęby (!!!), więc mamusia umówiła termin do dentysty.
Pani dentystka nałożyła szczotkę na wiertło, posmarowała toto jakąś pastą i wyczyściła Dzidziowi ząbki do białości. Nieco zdenerwowania mamusia spytała, co jest nie tak ze szczoteczką do zębów i pastą w domu. Pani dentystce oczki rozbłysły i wyjaśniła, że Jaciu ma Bardzo Rzadką Rzecz, mianowicie bakterie, które farbują osad nazębny na zielono. Razem zatem wychodzi brązowe. Nic strasznego, ale trudno domyć. I żeby przychodzić raz na pół roku do mycia. W porównwniu z Wypasioną Przychodnią Przy Kudammie, gdzie chcieli Dzidzia usypiać i zakładać mu korony, progres niewątpliwie jest istotny. Mam tylko nadzieję, że to rzeczywiście prawda - ale będziemy mu lukać do buzi i sprawdzać. Jakby co, zawsze można podjechać.
Kuba chodzi do logopedki i kocha ją bezgranicznie, bo ona gra z nim w różne gry i pozwala wygrywać. Młody codziennie się dopytuje, czy dzisiaj do niej pójdziemy. Jestem tylko ciekawa, czy z grania w gry wyłonią się jakieś efekty - bo na razie to tego. Ale trzeba być dobrej myśli, oczywiście.
Poza tym cieszymy się na wakacje oraz szukamy mieszkania. Mieszkania niby są, ale takie nie do końca fajne i nie do końca tam, gdzie trzeba - a ono musi przynajmniej mieć pretensje do idealności. Niestety, wygląda na to, że moment na szukanie mieszkania jest wybrany najgorzej jak się da - no nic, poczekamy. Może coś się wykluje.
Na zdjęciu Jaciu po południu w przedszkolu. Mycie buzi obaj chłopcy poczytują za szykanę i obyczajowy skandal :D
 
14.5.11
  ZOO
Pojechaliśmy dzisiaj do ZOO, ale innego, co go jeszcze nie znamy. W Eberswalde. Zdania były podzielone; mamusię urzekł las i ogólna atmosfera leśnego domku, tatusia zmroziły małe wybiegi - ale wycieczkę ogólnie należy uznać za sukces. Zwierzątka przeplatały się z placami zabaw wystarczająco często, żeby nawet Kuba uznał atrakcję za ciekawą ;)
Im bardziej w lato, tym bardziej wydaje nam się, że kupienie auta to był jeden z lepszych pomysłów naszego życia. Przez cały tydzień stoi i porasta sobie pyłkami z topoli, a w weekend zabiera nas w najróżniejsze ciekawe miejsca. Tak. Tak właśnie ma być.





Przygotowania do wakacji idą pełną parą. Ponieważ manie dwójki dzieci nie wpłynęło, jak się okazuje, na nasze zwoje mózgowe i światopogląd, zdecydowaliśmy się jechać do Chorwacji autem, z namiotami i śpiworami. Od razu oboje poczuliśmy ulgę i przygotowania ruszyły. Potrzebujemy dwóch namiotów, więcej karimat, śpiworów etc. - do tej pory byliśmy wyposażeni tylko na dwie osoby. Świadomość, że nie jesteśmy ograniczeni terminami wylotów i (tfu!!!) dobami hotelowymi podziałała jak balsam na nasze znękane dusze i teraz naprawdę cieszymy się na wakacje!
...a chłopcy trochę nie mogą uwierzyć. No, przekonają się.

Nasze wymarzone nadmorze: Premantura, Chorwacja
 
8.5.11
  Kanikuła
Byliśmy dzisiaj po raz kolejny w Germendorf. Pogoda była przepiękna, słońce i chłodny wiatr, więc zapakowaliśmy się w auto i pojechaliśmy do freizeitparku. Kupiliśmy nawet grilla! ...głównie dlatego, że po prostu uwielbiamy grillowane mięcho, ale trochę też na przekór: właśnie, że się zintegrujemy... (grillowanie to niemiecki sport narodowy). W Germendorf jest wyznaczone takie specjalne miejsce w kąciku za jeziorem, gdzie są stanowiska do grillowania i tam się można usadzić. Nie jest to optymalne miejsce, bo człowiek wychodzi stamtąd uwędzony - ale jednakowoż praktyczne toto jest, bo sobie w spokoju można boczek upiec. A piaseczek nad jeziorkiem jest 100 m dalej, więc jedna osoba może grillować, a druga z dziećmi taplać się w wodzie. Baaardzo praaaaktyczne. Pożarliśmy mnóstwo jedzenia, wytaplaliśmy się w jeziorku, no bajeczka po prostu.
Pobyt nad jeziorkiem narobił wszystkim straszliwego apetytu na wakacje - na plaży dzieci były w swoim żywiole, chlapały się, bawiły, towarzystwo się też od razu znalazło, a rodzice leżeli na kocykach i czytali książeczki. Uch, uch. Ale decyzja o wakacjach pod koniec lata była właściwa: czekanie jest przyjemniejsze, niż żałowanie, że już się skończyło ;)

Z prawdziwego życia: zaczęliśmy kubusiowe wizyty u logopedy - bardzo miła pani, pokój pełen zabawek, graliśmy sobie w grę i na szczęście Kuba wygrał, więc chce tam znowu iść. Dopiero jak usłyszałam Kubeła gadającego z inną osobą, zrozumiałam, jak pilnie potrzebuje terapii - pani też miała troszkę zatroskaną minę, ale to jest typ bardzo miłej i spokojnej pani, więc nic nie powiedziała. No, dobrze. Miejmy nadzieję, że mu pomoże. Jest zresztą nie tylko logopedą, ale też dziecięcym psychoterapeutą, więc bardzom rada z nawiązanej znajomości.
Wczoraj byliśmy też na placu zabaw (ale niedaleko), Jacek rozwalił sobie łeb w fontannie - poważnie, miał guza jak mandarynka. Nawet rozważaliśmy pojechanie do szpitala, ale machnęliśmy ręką. Powoli zaczynamy się przyzwyczajać... ;)
Nasze przedszkole jest teraz cały tydzień zamknięte, więc chłopcy zostali wypożyczeni do innego przedszkola - bliżej trochę, więc nieźle. Zobaczymy, jak nam to jutro pójdzie.

W akwarium życie się rozwija: dokupiliśmy neonów, mamy też miedziki oraz raka. No i bojownika. Podczas naszego pobytu w Krakowie rak zeżarł bojownikowi płetwy, wygląda teraz jak śledź - czy rybie odrastają płetwy?
Kupujemy im od czasu do czasu żywe robaki do jedzenia - chyba brakuje im polowania, bo zawsze wpieprzają wszystko, co tylko się wrzuci. Wczoraj zdarzył się mały wypadek, bo wrzuciliśmy za dużo - rybki nażarły się tak, że baliśmy się, czy przeżyją. Wyglądały jak małe piłeczki z płetwami, bojownik nawet pływał w przechyle. Ale już strawiły i wyglądają normalnie ;)
 
4.5.11
  Okresowo
Ha! Mądry człowiek pokazał mamie, jak może redagować kubusiowe posty spod swojego konta - praaaaaktisch; ciekawe, jak to się objawi na ekranie (mamusia nie jest bardzo biegła w obsługiwaniu takich mądrych maszyn).
Okresowo: wczoraj było kubusiowe U9. Mamy 26 kg i 119 cm Kubusia. Zdrowy jak rybka, za to uszczęśliwił nas doktór skierowaniem do logopedy - jedno już mieliśmy, ale tym razem to już naprawdę. Nie oszukujmy się, za pół roku albo za rok wcale nie będziemy mieli więcej czasu. Zatem idziemy jutro. Tak jakoś znienacka, bo to przecież niezbyt niemieckie jest - ale zadzwoniłam do pierwszego lepszego i okazało się, że jutro. No to frugo.





Poza tym, wróciliśmy z Krakowa - chłopcy ciekawie tym razem reagowali. Przez tydzień był spokój. Później Kuba zaczął tak podpytywać, a w Berlinie, a jak wrócimy, a Manolo... A w wieczór przed wyjazdem zobaczyli zdjęcie Manola w komputerze i zwariowali zupełnie. Od tego momentu nie liczyło się już nic, tylko plany na Berlin i Manolo i ogólnie Powrót.
Nie ma żadnych wątpliwości, że chłopczykowy dom jest tutaj.
W Krakowie zwiedzaliśmy, co się dało, odwaliliśmy dwa zamki, dolinkę, centrum miasta i niezliczone spacery... Fajnie mieć duże dzieci.
 

ARCHIVES
czerwca 2006 / lipca 2006 / sierpnia 2006 / września 2006 / października 2006 / listopada 2006 / grudnia 2006 / stycznia 2007 / lutego 2007 / marca 2007 / kwietnia 2007 / maja 2007 / czerwca 2007 / lipca 2007 / sierpnia 2007 / października 2007 / listopada 2007 / grudnia 2007 / stycznia 2008 / lutego 2008 / marca 2008 / kwietnia 2008 / maja 2008 / lipca 2008 / sierpnia 2008 / września 2008 / października 2008 / listopada 2008 / grudnia 2008 / lutego 2009 / marca 2009 / kwietnia 2009 / maja 2009 / czerwca 2009 / lipca 2009 / sierpnia 2009 / września 2009 / listopada 2009 / grudnia 2009 / stycznia 2010 / lutego 2010 / marca 2010 / kwietnia 2010 / maja 2010 / lipca 2010 / września 2010 / października 2010 / listopada 2010 / stycznia 2011 / lutego 2011 / marca 2011 / kwietnia 2011 / maja 2011 / czerwca 2011 / lipca 2011 / sierpnia 2011 / września 2011 / października 2011 / listopada 2011 / grudnia 2011 / stycznia 2012 / lutego 2012 / marca 2012 / kwietnia 2012 / maja 2012 / czerwca 2012 / lipca 2012 / sierpnia 2012 / września 2012 / października 2012 / listopada 2012 / grudnia 2012 / stycznia 2013 / lutego 2013 / czerwca 2013 / lipca 2013 / sierpnia 2013 / września 2013 / października 2013 / listopada 2013 / grudnia 2013 / stycznia 2014 / lutego 2014 / marca 2014 / kwietnia 2014 / maja 2014 / czerwca 2014 / lipca 2014 / października 2014 / listopada 2014 / grudnia 2014 / lutego 2015 / marca 2015 / kwietnia 2015 / maja 2015 / czerwca 2015 / lipca 2015 / sierpnia 2015 / września 2015 / października 2015 / grudnia 2015 / stycznia 2016 / marca 2016 / kwietnia 2016 / maja 2016 / czerwca 2016 / lipca 2016 / września 2016 / października 2016 / listopada 2016 / grudnia 2016 / stycznia 2017 / lutego 2017 / marca 2017 / maja 2017 / lipca 2017 / września 2017 / listopada 2017 / grudnia 2017 / stycznia 2018 / lutego 2018 / marca 2018 / kwietnia 2018 / maja 2018 / czerwca 2018 / lipca 2018 / sierpnia 2018 / września 2018 / października 2018 / grudnia 2018 / marca 2019 / lipca 2019 / listopada 2019 / sierpnia 2020 / sierpnia 2022 / kwietnia 2024 /


Powered by Blogger