Rodzinnie
Jaaaaaki fajny dzień.
Tatuś już od dawna miał obsesję zrobienia toru do puszczania kulek (Kugelbahn, jak to jest po polsku?) - w tym celu zbierał rurki z papieru toaletowego i innych utensyliów. No i dzisiaj zbudował maszynę. Kuba jest już chyba trochę za duży na takie zabawki, ale Jaciu był zachwycony. Przez cały czas pomagał tacie (hehe), kleili, wyważali, puszczali próbnie kulki (Jacuś) i wreszcie wykonali Konstrukcję. Działa! Kulki się toczą, przeważają, wpadają do michy - jest nawet dzwoneczek. Kiedy tata skończył, panowie wspólnie pomalowali całą konstrukcję. Kuba głównie na czarno - ciekawe, czy miały na to wpływ nasze zachwyty, że tak ślicznie wygląda w czarnej koszulce ;) Maszyna stoi i działa, a panowie byli z siebie strasznie dumni.
Powinniśmy bardziej wspierać rozwój naszych dzieci, dawać im farby, bawić się plasteliną... i takie tam... ale spędzamy po prostu za mało czasu razem. Zresztą sądząc z tego, jak panowie posługują się pędzlem, przedszkole odwala tę całą robotę za nas :)
Poza tym, Jaciowe wizyty u dentysty nabrały tempa. W piątek łatali mu tę dziurę, co to na Kudammie chcieli mu zakładać koronę w pełnej narkozie. W pewnym momencie przy borowaniu Jacuś zaczął płakać - nie krzyczeć, tylko tak miauczeć, jak rozdeptany kot. Posadzili go, wytłumaczyli, że już po wszystkim (mamusia w tym czasie osuwała się zielona po ścianie), po czym pan doktor poprosił, żeby Jacuś jeszcze otworzył buzię. Jacuś otworzył. Pan doktor i pielęgniarka omal nie pospadali z krzeseł, przez kwadrans się zachwycali, jaki dzielny chłopczyk, że przecież
żadne dziecko, nigdy w życiu, nie zgadza się otworzyć buzi, jak raz je coś zaboli! Jacuś dostał w nagrodę puzzla, traumy jakoś nie wyniósł - dopytywał się tylko, czy aby na pewno za tydzień też dostanie puzzla :)
Za tydzień mu to skończą, a potem to już małe pikusie. Jestem straaasznie ciekawa, jak Kuba zniesie grzebanie w buzi - na razie jest ciężko obrażony, że Jacek chodzi do dentysty, a on nie! ...i to ma być sprawiedliwość! Mam nadzieję, że przynajmniej jemu nic nie znajdą, bo już i tak ten lekarz traktuje nas jak patologiczną rodzinę, która nie wie, co to szczotka do zębów :-///
Poniżej duże chłopczyki. Chyba właśnie mają skok wzrostu, bo wpieprzają jak koparki - dobrze. Niech rosną - ciepło się robi, nadciąga czas kupowania wiosennych butów. W takim razie poczekamy.
Fasching
No i mamy (mieliśmy, wczoraj) kolejny bal karnawałowy (
ja też nie... ehm). Tym razem było prosto, bo chłopcy... nie tak. Nie było prosto. Kuba (=chłopcy, bo Jacek zawsze chce tego, co Kuba) chciał się - oczywiście - przebrać za Darth Vadera. My oczywiście byśmy chętnie, ale wytłumaczyliśmy mu, że nie może przebrać się za Vadera, bo dzidziory w przedszkolu się przestraszą takiego okropnego Vadera [geneza jest taka, że a) rodzice jako dzieci panicznie bali się Vadera, b) nie chcieliśmy ogłaszać urbi et orbi, że pozwalamy dzieciom oglądać filmy nieodpowiednie do wieku]. No więc Vader nie. Wtopa zrobiła się od razu rano, bo po wejściu do przedszkola Kuba od razu wpadł na Dartha Vadera i strasznie się zdenerwował. Tata obiecał mu uroczyście, że za rok będzie mógł się przebrać za co chce i chromolić dzidziory.
No dobra; w każdym razie chłopcy zażyczyli sobie kostiumy rycerzy. Można było oczywiście iść do sklepu i kupić strój rycerza, ale rodzicom to ideologicznie strasznie nie pasowało, więc powiedzieli, że kostium trzeba zrobić. Szczęśliwie na łonie rodziny przebywa akurat babcia, która pracowicie wydziergała na drutach kolczugi z czarno-złotej włóczki, a mamusia z tatusiem pracowicie zrobili hełmy. Wyszły, nie chwaląc się, imponujące, oraz też spotkały się ze sporym uznaniem chłopców. Kolczugi... Będzie dygresja. W zeszłym roku Jacek był kowbojem, a z jakim entuzjazmem podszedł do tego przebrania, widać na zdjęciu. Kiedy podrósł na tyle, żeby to wytłumaczyć, okazało się, że nie znosi guzików. No a co to za kowboj bez koszuli w kratkę... Ostatnio, na wieść o balu karnawałowym, Jaciu zawlókł mnie za rękę do zdjęcia z zeszłego roku i drżącym głosem wyjąkał: guziki! guziki!! guziki!!! Tak że najwyraźniej dostał urazu do przebieranek, bo kolczugi nie chciał włożyć. Za to Kuba nie chciał jej zdjąć, więc się wyrównało. Na pytanie "Jacusiu, dlaczego nie chcesz włożyć kolczugi?" Jacuś odpowiedział bez wahania: "Bo ma guziki!"
Poza tym, wiosna jakoś nie chce się zrobić, zimno jak diabli. Pracujemy, dzieci przedszkolują. Piąte urodziny Kubła zbliżają się wielkimi krokami.