Blog Kubusia
28.3.09
  Deszczykowo i wietrzykowo
Wiosna jakoś nie chce się zrobić, ale humorki dopisują. Tzn. rodzicom, bo dzieci coś ostatnio jakby biedne i zniedbane. Magiczne zaklęcie "trzy miesiące do przeprowadzki!!!" podziałało na rodziców stymulująco i Zajęli Się Załatwianiem Różności. W związku z tym chłopcy czują się zaniedbani, opuszczeni, pozbawieni rodzinnego ciepła i ogólnie zdradzeni na rzecz obrzydłych komputerów, do których rodzicom przyrosły paluszki. Na szczęście sytuację ratuje Babcia, niestety - już niedługo.

Kuba gada w kółko o Berlinie, bo mamusia powiedziała mu, że są tam tramwaje, pociągi i metro oraz mnóstwo samochodów i całkiem nowe place zabaw. No i własny pokój, ale skąd to biedne dziecko ma wiedzieć, co to znaczy? No, przekona się niedługo. Nie zdecydowaliśmy jeszcze, czy chłopcy dostaną wspólny pokój czy osobne, być może dlatego, że nie wiemy jeszcze, ile będziemy mieć pokoi i jakich. Raczej wspólny, żeby nie dostali szoku po tych latach w jednej sypialni z rodzicami... Ataki euforii i radochy na rozsądniejsze lokum przeplatają się z atakami paniki, jak sobie z tym wszystkim poradzimy, ale ogólnie - fajnie jest. I będą tramwaje i pociągi i metro.




Jacełek gada coraz więcej, jest też przekonany, że wszystko potrafi co najmniej tak, jak Kuba. Efekty tego przekonania widać na zdjęciu ("co - ja nie potrafię wyjść z piaskownicy???") Do tego atakuje coraz częściej Kubusia, bo zauważył, że jak zacznie głośno wrzeszczeć, to rodzice przeważnie krzyczą na Kubusia (rodzice już zmądrzeli, ale on się jeszcze nie kapnął). Przy tym wszystkim jest strasznie śmieszny i fajny. Chłopcy zaczynają się też już _naprawdę_ razem bawić, więc idzie na lepsze, oj idzie...
 
15.3.09
  Znowu Send...
Czas mija w jakiś tajemniczy sposób. Patrzymy za okno, a tam biało - zielono - biało - zielono... A i rzeczy troszkę się dzieje, więc trudno ze wszystkim wyrobić.


Byliśmy dziś znowu na Sendzie. Program tradycyjny: karuzele, skakanie na linie, pyszne żarcie. Dzidź zrobił nam niezwykłą uprzejmość i całą atrakcję przespał, więc Kuba mógł się wyszaleć do woli. Skończyło się oczywiście płaczem ("Jescze kaluzereeee!!!"), ale ogólnie bardzo miło było (pomijając deszcz, oczywiście...). I Kubełek już taki duży... Zdjęcia z Sendu jeszcze będą, bo tym razem trwa ponad tydzień, więc jeszcze pójdziemy (z Jacełkiem).


Jacełek, co nam umknęło w ferworze wydarzeń, mówi. Wyprzedzając tym samym Kubusia w rozwoju mniej więcej o rok, ale to strzegół. Mówił już parę wyrazów, pycie (picie), ako (autko), bus (autobus), tata, amam (w sensie jedzenia) - ale Prawdziwy Przełom dokonał się w piątek. Dzidź przespał w dzień trzy i pół godziny, obudził się i - zaczął mówić. Boleśnie przekonała się o tym mamusia, która kategorycznie i surowo zabroniła Dzidziowi wkładać rzeczy do pralki (znalazłam już w środku kawałek kabanosa, tampon i takie tam). Powiedziałam zatem: "Dzidziu, nie wolno ci dotykać pralki!!! No chyba że powiesz 'pralka', wtedy możesz włożyć do środka, co chcesz!" - "Pakka" - powiedział na to Dzidź i włożył do środka butelkę. I poszło. Mały pajacyk powtarza wszystko jak stary... no, może nie wszystko, ale dużo. Kuba mówił tyle, jak miał ponad dwa lata.

Z przedszkolem, o dziwo, zdarzył się cud: Jedyne Słuszne przedszkole przyjęło Kubusia! Tyle, że i tak nie będzie tam chodził, bo latem familia przenosi się do Berlina. I jazda z przedszkolem zacznie się od nowa... :-D (ale tam chyba jest ich więcej).


Poza tym, życie płynie sobie wartko. Chłopcy bawią się razem, tzn. przeważnie się tłuką albo drapią, ale ogólnie żyć bez siebie nie mogą. Miło. Kuba rozgadał się na dobre w obu językach, przeszedł też na etap bardziej zaawansowanego używania mowy, wykazując przy tym iście brytyjskie poczucie humoru. Dobrze! Ech, ani się obejrzymy, jak zacznie czytać...
 

ARCHIVES
czerwca 2006 / lipca 2006 / sierpnia 2006 / września 2006 / października 2006 / listopada 2006 / grudnia 2006 / stycznia 2007 / lutego 2007 / marca 2007 / kwietnia 2007 / maja 2007 / czerwca 2007 / lipca 2007 / sierpnia 2007 / października 2007 / listopada 2007 / grudnia 2007 / stycznia 2008 / lutego 2008 / marca 2008 / kwietnia 2008 / maja 2008 / lipca 2008 / sierpnia 2008 / września 2008 / października 2008 / listopada 2008 / grudnia 2008 / lutego 2009 / marca 2009 / kwietnia 2009 / maja 2009 / czerwca 2009 / lipca 2009 / sierpnia 2009 / września 2009 / listopada 2009 / grudnia 2009 / stycznia 2010 / lutego 2010 / marca 2010 / kwietnia 2010 / maja 2010 / lipca 2010 / września 2010 / października 2010 / listopada 2010 / stycznia 2011 / lutego 2011 / marca 2011 / kwietnia 2011 / maja 2011 / czerwca 2011 / lipca 2011 / sierpnia 2011 / września 2011 / października 2011 / listopada 2011 / grudnia 2011 / stycznia 2012 / lutego 2012 / marca 2012 / kwietnia 2012 / maja 2012 / czerwca 2012 / lipca 2012 / sierpnia 2012 / września 2012 / października 2012 / listopada 2012 / grudnia 2012 / stycznia 2013 / lutego 2013 / czerwca 2013 / lipca 2013 / sierpnia 2013 / września 2013 / października 2013 / listopada 2013 / grudnia 2013 / stycznia 2014 / lutego 2014 / marca 2014 / kwietnia 2014 / maja 2014 / czerwca 2014 / lipca 2014 / października 2014 / listopada 2014 / grudnia 2014 / lutego 2015 / marca 2015 / kwietnia 2015 / maja 2015 / czerwca 2015 / lipca 2015 / sierpnia 2015 / września 2015 / października 2015 / grudnia 2015 / stycznia 2016 / marca 2016 / kwietnia 2016 / maja 2016 / czerwca 2016 / lipca 2016 / września 2016 / października 2016 / listopada 2016 / grudnia 2016 / stycznia 2017 / lutego 2017 / marca 2017 / maja 2017 / lipca 2017 / września 2017 / listopada 2017 / grudnia 2017 / stycznia 2018 / lutego 2018 / marca 2018 / kwietnia 2018 / maja 2018 / czerwca 2018 / lipca 2018 / sierpnia 2018 / września 2018 / października 2018 / grudnia 2018 / marca 2019 / lipca 2019 / listopada 2019 / sierpnia 2020 / sierpnia 2022 / kwietnia 2024 /


Powered by Blogger