Blog Kubusia
Zmierzch dzidziorów
Na fali przedprzeprowadzkowego szału rodzice zrobili w pokoju chłopców jesień średniowiecza. Głównie dotknęło to książek - nie, żebyśmy coś wyrzucali, oczywiście, ale naprawdę nie ma już powodu trzymać dzidziorowych książeczek z klapkami do szukania obrazków. Oddamy do przedszkola, albo do znajomych. W każdym razie, na zdjęciu widać pozostałości z biblioteki - całkiem miłe pozostałości, trzeba przyznać. Trzeba to już było podzielić na działy ;-) A komiksy i pamiątki sentymentalne stoją na małym regale.
Z zabawek też sporo poleciało. Wszystko wskazuje na to, że dzieci są Duże i ich pokój coraz bardziej będzie ewoluował w stronę pokoju młodzieżowego... chlip... chlip... A jeszcze jak Kuba dostanie biurko, to ojej. Znakomicie, oczywiście - ale jednak jakoś żal.
Chłopcy zgodzili się nawet sprzedać swoją drewnianą kolejkę - w życiu bym nie przypuszczała, że się zgodzą, ale zapłonęli entuzjazmem i zajmują się teraz planowaniem, co zrobią z oszałamiającym majątkiem, który za nią dostaną. Co nie jest takie nieprawdopodobne, biorąc pod uwagę jej rozmiar.
Posypały się pytania o prezent urodzinowy dla Kubusia - kolejny zwiastun ery zmierzchu dzidziorów. Zabawki wykluczyliśmy od razu (z wyjątkiem klocków lego, oczywiście). Pomysły? Deskorolka, rower, rolki.
Nie, nie ma tu już dzidziorów :-) :-(
Piaseczek..!
Zrobiła się wiosna i zaczęliśmy sezon placozabawowy. Oznacza to, że w mieszkaniu pojawił się piaseczek. Dużo piaseczku. W butach, w spodniach, w plecaku, w przedpokoju, w łazience, w pralni... Piaseczek. Ale, oczywiście, cieszymy się, że jest ciepło. Spędziliśmy dzisiaj mnóstwo czasu na placu zabaw - miły akcent, że mamusi powoli mija najwyraźniej placozabawowa trauma sprzed trzech lat. Dzisiaj wręcz, można powiedzieć, dobrze się bawiła. Chłopcy spragnieni są towarzystwa rodziców, więc mimo, że przez większość czasu bawią się sami, jednak domagają się udziału. Goniliśmy się po rusztowaniach oraz graliśmy w piłkę. Jak Kuba gra w piłkę..! Normalnie ciężko mu strzelić gola, a kopa ma takiego, że jak przywalił mamusi piłką w żołądek, to jej gwiazdki uszami wyleciały. Może po przeprowadzce rozejrzymy się wreszcie za jakimiś zajęciami dla synka...
Poza tym rosną mu zęby - ma szparę! :-) - i w ogóle jakoś wydoroślał. Wygląda też na to, że stracił zapał do golenia czaszki, bo ostatnio się nie domagał. Oby..! On ma takie śliczne włoski!
Jacynkowe uszy odtykają się i zatykają na zmianę, co może oznaczać, że uda nam się wymigać od operacji. Pójdziemy do pana doktora za jakie dwa tygodnie, na razie kropimy i dmuchamy. I czasem działa.
We wtorek podpisujemy umowę o mieszkanie, a potem już będzie Naprawdę Przeprowadzkowo.
Give it to me baby!
Chłopcy dostali odtwarzacz mp3 :-) Kupiliśmy taki najprostszy, nagraliśmy ich ulubione piosenki i zainstalowaliśmy głośniki w pokoju. Pozdrowienia dla sąsiadów :-) Chłopcy wstają rano, włączają muzykę i tańczą. W samochodzie też puszczają sobie sami. Alleluja, jak to miło.
Nabrali ostatnio zwyczaju, że jak wstają, to nas nie budzą, tylko gadają sobie u siebie. Jacek się też sam ubiera - w ogóle ma fazę na SAM! SAM! i nie pozwala sobie w niczym pomagać. Nadchodzą piękne czasy..!
No i -- dostaliśmy mieszkanie. Od lipca. Tak że zrobiło się przedprzeprowadzkowo.
Aktywny weekendzik
Pojechaliśmy dzisiaj wreszcie na basen. Bardzo wypasiony basen bardzo daleko bardzo drogo. Bawiliśmy się przednio, ale w sumie to nie potrzebujemy takich wypasionych basenów. Kuba potrzebuje ślimakowej zjeżdżalni, a Jacek potrzebuje "rzeki", czyli takiego kanału, gdzie rwąca woda unosi wszystko. Reszta nie była aż tak interesująca. Kuba bawił się jak zwykle, a Jacynek zdecydowanie pokochał wodę i bawił się jak Kuba. A Kuby maska jest za mała.
|
Balon do dmuchania nosem. Wygląda... obleśnie. |
Jaciowe uszy powolutku dają za wygraną - nie jest jeszcze idealnie, ale po kilkukrotnym użyciu balonu do nosa Jacek nagle oznajmił, że SŁYSZY!!! - i rzeczywiście słyszał! Wrażenie było piorunujące, chociaż nie bardzo mogliśmy się od razu przestawić na mówienie normalnym głosem i Jacuś się żalił, że krzyczymy :-) Potem się zatkało, potem się odetkało, tak na zmianę - ale nadzieja jest. Laryngolog w czwartek.
Kuba miał wczoraj atak szału, jakiego nie miał od lat. Pamiętaliśmy, że on takie miewał - ale to robi jednak inne wrażenie u trzylatka, a inne u sześciolatka. Poszło o kompletną pierdołę - że kupując kapcie nie chcieliśmy mu kupić jakiejś tandetnej figurki. Kuba zachował się jak z reklamy "
Use condoms" - a potem nagle przeszło mu jak ręką odjął. Za karę nie dostał lodów i zrobiło to na nim chyba większe wrażenie, niż nasza umoralniająca przemowa w domu... Awanturował się chwilę o te lody - "Dlaczego ja nie dostałem??" - "Bo byłeś niegrzeczny" - "Ale Jacek dostał!" - "Bo Jacek nie był niegrzeczny..." - "... a jak powiem przepraszam?"
Nie powiedział.
Za to wylazł wreszcie drugi ząb na górze. Wygląda na w miarę prosty.
Nasze mieszkanie - To Mieszkanie - jest na dobrej drodze, wysłaliśmy już dokumenty. Mam nadzieję, że w tym tygodniu się coś okaże.