Blog Kubusia
28.8.09
  Trochę zdjęciów wreszcie
Po kolei to tak:
- przedszkole działa i ma się świetnie. Kuba nie chciał dziś wracać do domu... Chłopcy jedzą tam już obiadki, przebywają sami bez mamy i ogólnie aklimatyzują się. Dobrze. W poniedziałek mamy poczynić próbę ze spaniem Jacusia w przedszkolu. No, ciekawa jestem... Fakt, że on jest zwykle tak wykończony w południe, że zasypia jeszcze przed dojechaniem do domu, więc kto wie: a może to się nawet i uda...
No właśnie, dojechaniem. Ogólnie przedszkole jest daleko. Jedziemy tramwajem z przesiadką, albo SBahnem i UBahnem, zależy jak chcemy. Przebycie odległości od domu do tramwaju i od tramwaju do przedszkola zajmuje dorosłemu człowiekowi jakieś 4 minuty. Ze zmęczonym Kubusiem natomiast 20... Mamusia nie ma oczywiście tyle cierpliwości ("patrz! patyk!!!! patrz! kałuża!!!"), więc targała dzieciątko na barana, żeby tylko szybciej ową odległość przebyć. Dzieciątko waży obecnie 18 kg, więc mamusia deczko wymiękała i postanowiła zmienić metodę transportu.
Kupiliśmy zatem... wózek! Tak, dawno nie było, dawno nie kupowaliśmy - na naszej Teutonii Jacuś miał szansę przejechać do pełnoletności, niestety... No, krótko mówiąc, chodziło o wózek, którym Kuba też mógłby jeździć. Mamusia wyobraziła sobie dwumiejscowy, który można ew. wnieść po schodach do tramwaju - ale ponieważ nie była (i nie jest!!!!) skłonna wydać 500 euro, pomysł spalił na panewce. Kupiliśmy więc wózek identyczny z tym, który dostaliśmy od znajomych, jak Kuba był mały (patrz "dorosły wózek") i czym prędzej oddaliśmy, bo taki nam się wydawał beznadziejny. Beznadziejny nie jest, do tego ma z tyłu półeczkę, na której Kuba może stać - i jest to świetne rozwiązanie. Kuba kocha swoją półeczkę, mamusia nie musi go nosić i wszyscy są szczęśliwi :)

Należy się jeszcze parę słów o rozwoju Jacusia, który poczynił ostatnio Kroki... Jacuś ogólnie czyni Kroki, które Kuba czynił mniej więcej o rok później. Przede wszystkim, mówi trzysylabowe wyrazy - "bulanko", co oznacza cumla na sznurku, oraz "molota", co oznacza samolot w różnych przypadkach - oraz zbitki dwuwyrazowe, np. "ni ma -- taty", albo "mamy -- buty", przy czym to brzmi dokładnie tak: z taką przerwą w środku. Przekomiczne, ale warte odnotowania; Kuba w tym wieku nie mówił nawet "mama".
Kuba zresztą był dokładnie w tym wieku, kiedy Dzidź się urodził. Nie do wiary!
Poza tym Jacynek jest dużo sprawniejszy fizycznie oraz manualnie (Kubę można by określić mianem "fafuła", chociaż my wolimy określenie "intelektualista"). Jacur potrafi rzeczy, których Kuba do dziś nie umie - np. odkręcić butelkę albo zdjąć kurtkę... Ostatnio zaczął też kojarzyś czynności fizjologiczne (nie mylić z 'kontrolować') - podpatrzywszy brata życzy sobie siusiu do kibla, i rzeczywiście robi, ale ściągnięcie pieluszki ciągle jeszcze kończy się myciem podłogi. Zrobiliśmy dziś pierwsze podejście do kupy do kibla, ale nie wyszło: Dzidź posiedział, zszedł i zrobił do pieluszki. Ale widać było, że wie, o co chodzi :)
Dzień, w którym pieluszki nieodwracalnie znikną z naszego życia... Ech. Ale miło pomarzyć.



Na koniec: wreszcie zdjęcie naszej pięknej kanapy. Oraz reszty, czyli pół salonu. Zdjęcie jest, jakie jest, no i co, lepszych nie ma. Na obrazku panowie przy wieczornym filmie ("Wall-E").
 
24.8.09
  Wschodnio...
Zgodnie ze wszystkimi standardami chłopcy po pierwszym dniu spędzonym samodzielnie w przedszkolu rozchorowali się. Dzidziowi gorączka doszła do 40°, Kuba miał zaledwie 39, za to po dwóch dniach dostał wysypki. I to takiej, że w sobotę wieczorem pojechaliśmy do szpitala. Miła pani doktór (która nie potrafiła przepisać bez błędów jego imienia z jednej kartki na drugą) stwierdziła szkarlatynę i zaordynowała antybiotyk. Rodzice, którzy ogólnie antybiotyków nie lubią i nie jadają, z pewną taką nieśmiałością sklasyfikowali panią doktór jako produkt socjalistycznego kształcenia medyków, schowali receptę głęboko w ... plecak i postanowili przeczekać. Decyzja okazała się słuszna, Kuba w niedzielę przestał gorączkować a wysypka zaczęła blednąć. Dziś z samego rana tata zabrał dziecko do poleconego przez znajomych lekarza (w zachodnim Berlinie), który decyzję pochwalił i stwierdził, że dziecko jest zdrowe, a wysypka z gorączki i tyle. Zatem jutro, po równym tygodniu przerwy, z powrotem do przedszkola...
Aklimatyzacja przebiegała zresztą znakomicie, we wtorek dzieciątka zjadły w przedszkolu obiad - a to, zdaniem pana przedszkolanka, znak, że są już zadomowione - i wszystko miało być pięknie, gdyby nie ta cholerna gorączka. Zobaczymy, co będzie jutro; mam nadzieję, że nie każą nam zaczynać zabawy od początku...

Mieszkanie z wolna zapełnia się meblami - mamy kanapę, wielką szafę, szafkę na buty w przedpokoju, pół szafki łazienkowej... i zero kasy chwilowo :) Ale ogólnie idzie na lepsze. Tyle, że swoją gorączkę chłopcy oddali mamusi. Ciekawe, czy wysypki też dostanę...
 
10.8.09
  Pierwszy dzień w przedszkolu
...i od razu zdziwko. Ogólnie: tak, udało się, chłopców przyjęli razem do przedszkola - daleko od domu, ale blisko tatusiowej pracy, więc jest ok. No i dziś był pierwszy dzień. Zdziwko. Kiedy byliśmy tam w czwartek, chłopcy byli zachwyceni, od razu polecieli się bawić i nie chcieli oczywiście wyjść, ku zadziwieniu i uciesze obecnych. Powiedzieliśmy pani, że hoho, nasze dzieci to luzaki, wcale nie muszą się przyzwyczajać ani nic, patrzcie, jak im tu fajnie. A panie (i panowie) powiedzieli na to: hoho, zobaczymy w poniedziałek. No i trzeba było słuchać fachowców... Na widok przedszkola dziś rano chłopcy przyrośli do mamusi i nie chcieli się oderwać. Chwilkę potrwało, zanim w ogóle zdecydowali się oddalić - Kuba skuszony szopką pełną pojazdów, a Dzidź piłką - ale ogólnie pozostawali na orbicie przez cały czas. Kuba nawet mniej, ale Jacek dopiero po półgodzinie zdecydował się odejść pięć metrów - a i tak co chwilę przybiegał jak na gumce i sprawdzał, czy mama aby na pewno siedzi na tej cholernej ławeczce. Siedziała. O dziesiątej Henry, czyli pan przedszkolanek, powiedział "no, dosyć już dzisiaj widzieliście, przyjdziecie znów jutro rano", a chłopcy grzecznie i bez protestu pomaszerowali do wyjścia, nie oglądając się za siebie. Hmmmmm.....
Najfajniej na tym wszystkim wyszła mamusia: bez niczego do czytania ani do picia, półtorej godziny na ławeczce o rozmiarach przedszkolnych, w pełnym słońcu... chyba nie zrobiłam najlepszego wrażenia, bo humor miałam czegosik nienajlepszy. No nic, może jutro się jakoś... W każdym razie, tydzień aklimatyzacji mamy przed sobą. W najlepszym razie.
Ale przedszkole fajne :)
(zdjęć oczywiście nie ma; na obrazku Kuba z nowym przyjacielem wraca w niedzielę z flohmarktu)
 
3.8.09
  Kredensik




W naszym mieszkaniu nie ma kanapy, szafy, lamp, stołu w kuchni ani łóżka - ale wczoraj znaleźliśmy kredensik. Piękny jest, nieprawdaż? No to go kupiliśmy.

Poza tym na zmianę: upał, ulewy, taplanie w fontannach i/lub kałużach. I piasek. DUŻO PIASKU. A wczoraj byliśmy nad jeziorkiem, ale woda była zimna...
 

ARCHIVES
czerwca 2006 / lipca 2006 / sierpnia 2006 / września 2006 / października 2006 / listopada 2006 / grudnia 2006 / stycznia 2007 / lutego 2007 / marca 2007 / kwietnia 2007 / maja 2007 / czerwca 2007 / lipca 2007 / sierpnia 2007 / października 2007 / listopada 2007 / grudnia 2007 / stycznia 2008 / lutego 2008 / marca 2008 / kwietnia 2008 / maja 2008 / lipca 2008 / sierpnia 2008 / września 2008 / października 2008 / listopada 2008 / grudnia 2008 / lutego 2009 / marca 2009 / kwietnia 2009 / maja 2009 / czerwca 2009 / lipca 2009 / sierpnia 2009 / września 2009 / listopada 2009 / grudnia 2009 / stycznia 2010 / lutego 2010 / marca 2010 / kwietnia 2010 / maja 2010 / lipca 2010 / września 2010 / października 2010 / listopada 2010 / stycznia 2011 / lutego 2011 / marca 2011 / kwietnia 2011 / maja 2011 / czerwca 2011 / lipca 2011 / sierpnia 2011 / września 2011 / października 2011 / listopada 2011 / grudnia 2011 / stycznia 2012 / lutego 2012 / marca 2012 / kwietnia 2012 / maja 2012 / czerwca 2012 / lipca 2012 / sierpnia 2012 / września 2012 / października 2012 / listopada 2012 / grudnia 2012 / stycznia 2013 / lutego 2013 / czerwca 2013 / lipca 2013 / sierpnia 2013 / września 2013 / października 2013 / listopada 2013 / grudnia 2013 / stycznia 2014 / lutego 2014 / marca 2014 / kwietnia 2014 / maja 2014 / czerwca 2014 / lipca 2014 / października 2014 / listopada 2014 / grudnia 2014 / lutego 2015 / marca 2015 / kwietnia 2015 / maja 2015 / czerwca 2015 / lipca 2015 / sierpnia 2015 / września 2015 / października 2015 / grudnia 2015 / stycznia 2016 / marca 2016 / kwietnia 2016 / maja 2016 / czerwca 2016 / lipca 2016 / września 2016 / października 2016 / listopada 2016 / grudnia 2016 / stycznia 2017 / lutego 2017 / marca 2017 / maja 2017 / lipca 2017 / września 2017 / listopada 2017 / grudnia 2017 / stycznia 2018 / lutego 2018 / marca 2018 / kwietnia 2018 / maja 2018 / czerwca 2018 / lipca 2018 / sierpnia 2018 / września 2018 / października 2018 / grudnia 2018 / marca 2019 / lipca 2019 / listopada 2019 / sierpnia 2020 / sierpnia 2022 / kwietnia 2024 /


Powered by Blogger