Tylko zdjęcia...
Niestety, nikt nie ma siły czegokolwiek pisać (w tym bloga). Zatem dziś tylko zaległe obrazki...
Stuntman Jacuś
(ostatnio nazwany Cusiem)......oraz Ledwie Obudzony Panicz w Dorosłym Łóżeczku.
Nogi, zęby, łóżka...
Tydzień ubiegły obfitował w wydarzenia, nierejestrowane na bieżąco z braku czasu, oczywiście.
Pierwszym - jakże ważnym - wydarzeniem było takie, że Jacuś po raz pierwszy samodzielnie wstał. Trzymając się kratek od łóżeczka, oczywiście, ale wstał i stał. Ciesząc michę, oczywiście. Od brata różni się tym, że, hm... nie jest tak ostrożny, powiedzmy oględnie. Kuba jeszcze niedawno z dwucentymetrowego krawężnika schodził tyłem, na czworakach i trzymając się czegoś kurczowo, żeby nie daj boże nie spaść. Na rowerku do tej pory nie jeździ, bo rowerek się raz zachwiał i tak to panicza przeraziło, że już nie chce go dotykać. Itd... Jacuś natomiast -- hm. Jacuś chwyta się barierki, podciąga, zapiera, stęka, wstaje - szczerzy michę, cały uchachany, po czym puszcza się obiema rękami i leci na łeb. Po czym chwyta się barierki, podciąga, zapiera... itd. Poza wstawaniem nic jeszcze nie umie, żadne siadanie, żadne raczkowanie - wstawać. Wstawać. Wstawać. Co nie przeszkadza mu rzucać się bez kontroli do przodu na zabawki... Ech, będzie zabawa, jak naprawdę nauczy się chodzić.
Zęby, podobnie jak niegdyś bratu, rosną mu wszystkie na raz - dwa kolejne na dole i cztery górne. Jest zupełnie nie do zniesienia, biedaczek, cały czas wkurzony i łełkający... No, ale wyrosną i będzie po wszystkim.
Kuba natomiast dostał Pierwsze Dorosłe Łóżeczko - bez klatki. Klatka ostatnimi czasy i tak zwykle była otwarta, ale ponieważ panicz ogólnie nie bardzo lubi wychodzić z łóżka, nie miało to żadnego znaczenia. Z łóżka bez klatki też nie wyłazi, trzeba go na siłę ściągać... Baliśmy się tylko, czy nie będzie spadał w nocy, bo on tak, tego - z rozmachem śpi, ale nie. Nie spada. No i dobrze. (Będzie zdjęcie, będzie. Jak tylko zrobimy ;-P)
Jeśli chodzi o postępy nocnikowe, spuszczamy zasłonę milczenia.
Poza tym - no, cóż: URLOPUUUUUUU!!!!!
Tadaaaaam.....!!!
Kuba robi siusiu do nocnika!!!!!!!!!
Jeszcze oczywiście nie zawsze i nie całkiem, ale wczoraj dokonał się przełom. Zapewne czynnikiem decydującym był upał, taki najbardziej sakramencki z sakramenckich. Panicz zażądał zdjęcia pieluszki. Zdjęliśmy, pieluszkę i wszystko inne też. Ganiał sobie goło i wesoło, w pewnym momencie stanął jak wryty, popatrzył na podłogę i strasznie się spultał. "Kuba ziobił siusiu na podogę..." - powiedział jakoś smutno. Dobra, wytarliśmy podłogę i po sprawie. Po jakimś czasie panicz stanął znowu i ryknął: "Notika! Notika!! Ciabyś notika!!!" - i popędził do łazienki. Od tamtej pory za każdym razem tak wrzeszczy. Zamierzamy oczywiście wyłumaczyć mu, że nie musi wrzeszczeć, wystarczy pójść do łazienki i zrobić co trzeba, ale chwilowo euforia i niedowierzanie walczą o lepsze i nie mamy głowy do niczego innego. Czyżby...???! (niemożliwe) Moment wybrał znakomity, bo niania akurat ma dwa tygodnie urlopu i czasu na trening pozostało dużo... Ciekawe, co też dzieje się w tej małej główce, że tak jakoś nagle... Och, to byłoby cudownie.
Jacuś chwilowo niczego spektakularnego nie dokonał, próbuje tylko ciągle wstawać (ciągle, czytaj dosłownie: jemu nie chodzi o to, żeby stać, bo jak wstanie, to się nudzi i znowu siada; chodzi o czynnoś wstawania. Dodajmy, że potrzebuje do tego oczywiście pomocy. Aaaa..!). Poza tym kocha ruch, ludzi i ogólny burdel, jest idealnym Dzidziem do zabierania do miasta, gonitwy po urzędach i ogólnie załatwiania różności. Uśmiechnięty i szczęśliwy, o ile jest ruch i ludzie; jak tylko jest chwila spokoju, Dzidź się nudzi i robi trudny do zniesienia. Ale i tak jest kochany ;-)