Dekada
No, to się podziało jak rzadko.
Zgodnie z zapowiedzią, rodzice odstawili dzieci do dziadków i udali się na świętowanie Dekady. Świętowanie było bardzo przyjemne, złaziliśmy wzdłuż i wszerz, co tylko się dało - a nawet kawałek tego, czego się nie dało, w tym wypadku Chopoka. Taaki mieliśmy plan, że wjedziemy kolejką i przejdziemy taaaki kawał grzbietem, hoho, my gieroje. "Momentno je mgla na Chopku" - powiedziała współczująco pani, sprzedająca nam bilety na kolejkę, ale nie potraktowaliśmy jej poważnie - co nam tam mgła.
Ha, ha.
Nie zdarzyło nam się za pamięci zawrócić ze szlaku, a tym razem owszem, proszę. Mgła jak mgła, ale szlak był pokryty topniejącym śniegiem, w takich łachach, których krańce ginęły we, a jakże, mgle. W pewnym momencie puknęliśmy się w głowę i postanowiliśmy zejść najbliższym zejściem, które zresztą i tak zajęło nam trzy godziny - no, nie byliśmy ubrani na śnieg, a hajlajtem zejścia był strumyczek, który przecinał szlak i nie dał się przekonać, żeby zniknąć. Strumyczków ogólnie się nie boimy, no chyba że są wezbrane topniejącym śniegiem i sięgają do pół łydki.
Po wejściu do strumyczka w temperaturze poniżej zera nic już nie było nam straszne i daliśmy radę dojść do domu. Debile ;-) Niemniej, w Niskie Tatry już się nie pchaliśmy.
Ale i tak było pięknie.
Na zdjęciu: kozica na Chopoku, niezbyt zadowolona, że przyszliśmy. Zaraz potem zawróciliśmy.
Przez następne dni łaziliśmy po niższych górach, tym razem już bez śniegu i kozic. Spotkaliśmy za to niedźwiedzie. Tzn. nie osobiście, szczęśliwie, niemniej ślady były bardzo świeże, a w pewnym momencie coś okropnie runęło przez krzaki - i fajnie, że runęło, bo gdybyśmy to my musieli runąć, byłoby średnio (planując trasę nie popatrzyliśmy na izohipsy i szlak okazał się nieco... wymagający... a Tacie, o czym jeszcze nie wiedzieliśmy, właśnie zaczynała rosnąć gorączka)(no i byliśmy po Chopoku)
Był fantastyczny dziennik wyjazdu, pracowicie zapisany w głowie Mamusi, niestety - iwenty, które nastąpiły po nim, wymazały go dosyć dokładnie i jest stracony. Ale o tym w następnym odcinku.