Blog Kubusia
23.6.11
  Po wszystkim
No, operację ciągnięcia druta zakończono pomyślnie :) Wprawdzie jakość usług w Klinikum am Friedrichshain była porównywalna do polskiej - w sensie, buce-lekarze, ale robotę robią świetną - ale jesteśmy szczęśliwi, że mamy to już za sobą. Spędziliśmy w szpitalu cały dzień, chociaż w sumie nie wiadomo, po cholerę; nie wiemy też, co dalej - ale druty zostały wyjęte, Jaciu został obudzony i staramy się szybko zapomnieć o całej sprawie. Na zdjęcie szwów pojedziemy do naszego pediatry. Mamy gorącą nadzieję, że przy następnym wypadku bliżej nam już będzie do (znakomitej) kliniki Westend - ale tfu tfu, może lepiej nie zapeszać.
Wczoraj mieliśmy sommerfest w przedszkolu - różne atrakcje były, m.in. malowanie buzi - no tośmy pomalowali. Kuba chciał być wampirem, ale pani nie umiała, więc wyszło takie coś, a Jaciu chciał być batmanem - ale koniecznie z czerwonym brokatem, więc wyszło takie coś :D Czerwony brokat znajdowaliśmy jeszcze dzisiaj w szpitalu i paru innych miejscach.
 
21.6.11
  Wrażliwość dziecka

Rak wykitował :( Łaził, łaził, a dzisiaj odnalazł się na żwirku łapkami do góry. Doszliśmy do wniosku, że nie robimy żadnej ściemy, tylko powiemy chłopcom po prostu, jak jest: że zdechł i nie ma raka i już. Odsuwaliśmy to od siebie aż do wieczora, wreszcie ogłosiliśmy tragiczną nowinę.
- Gdzie? O! - powiedział Jacuś i wrócił do puzzla (Jacuś jest maniakiem puzzli).
- Gdzie? O! To znaczy, że będziemy mogli kupić teraz większego!!! - napalił się Kuba.
Tyle pamięci naszego biednego raka, który skończył w muszli klozetowej.
Ale teraz faktycznie będziemy mogli kupić większego :)

Jacek ma pojutrze wreszcie! operację wyciągania drutów. Jakoś tak to znienacka szybko poszło - chyba, że znowu zacznie kaszleć albo smarkać! No ale chwilowo nie. Ambulatoryjnie, bez szpitalowania tym razem - uf.
 
13.6.11
  Rower
Kuba jeździ na rowerze. Powolutku, powolutku, ale jednak przyżarło. Przez ostatnie trzy dni cały czas były "chodźmy na rower", wczoraj nauczył się sam ruszać - no super. A przy okazji zrobiliśmy podobne zdjęcie, jak przed rokiem, więc fajnie zobaczyć, jak dzieciątko urosło :)
Ma ostatnio fazę na fajowe teksty - przestraszył się dzisiaj tatusia, ręka mu drgnęła i runęła konstrukcja, którą pracowicie budował. Ryczał okropnie, tłumaczyliśmy mu, że to było niechcąco, a synek na to: "Tak, niechcąco, ale to nie powód, żeby od razu wrzeszczeć!"
No i cudowne pytanie: "Dlaczego te tu nazywają się jajka, a te tu - migdałki?"
Jacek trochę przychorował - nic strasznego, ale kaszlał okropnie. Przetrzymaliśmy go dzisiaj cały dzień w domu i, rzeczywiście, pomogło. Migdałki miał wczoraj wielkości śliwek, jeśli to jutro nie przejdzie, trzeba będzie chyba do doktora. Ale może nieee... Nasz pan doktór zawsze mówi, że dopóki nie ma gorączki i je to nie ma co panikować. Gorączki nie stwierdzono, a co do je, to obawialiśmy się dzisiaj, coby chłopczyki nie popękały. A jako że długi weekend za nami, mieszkanie jest wyczyszczone jak po przejściu kolumny termitów.
A jutro wracamy do rzeczywistości...
 
11.6.11
  Pierwsze namioty za płoty :)
Hura, byliśmy pod namiotem!
Już głupio się tak zachwycać, jakie mamy cudowne, terenowe dzieci - ale och ojej, jakie my mamy cudowne, terenowe dzieci! Chłopcy przyjęli spanie w namiocie (sami!) jako coś zupełnie oczywistego; byli zachwyceni, że jesteśmy tuż nad wodą, że mają własne śpiwory, że są mrówki i ważki, patyki, trawa i tatarak. Hura!
Camping nie był może jakoś szczególnie powalający - ciasno trochę - ale można było rozbić namioty tuż nad jeziorem, a samochód postawić kawałek dalej - dla rodziców niezwyczajnych tego typu luksusów było to interesujące doświadczenie. Nasze ego troszkę stłamsił fakt, że na campingu były właściwie głównie rodziny z małymi dziećmi. Nasze były jeszcze stosunkowo duże :D

Byliśmy nad zupełnie obłędnym jeziorem - niedaleko, 80 km od Berlina - w środku parku krajobrazowego. Jezioro-marzenie; krystalicznie czysta woda, piaseczkowe dno i na całej (!) powierzchni głębokość niecałego metra. No raj.
Ładnym streszczeniem całego pobytu był niedzielny poranek, kiedy to chłopcy wstali, wyleźli z namiotu, przyszli do nas i powiedzieli, że skoro my jeszcze śpimy, to może oni pójdą sobie popływać.
Pływali zresztą cały czas - Kuba szalał w wodzie jak wydra, a Jacek leżał sobie wygodnie na materacu i dawał się unosić wodzie - chyba, że nabierał ochoty na pływanie, wtedy właził do wody i pływał jak motorówka. W pływaczkach - ale zawsze. Hura!


Nauczyliśmy się też kilku istotnych rzeczy na przyszłość. Po pierwsze, nie należy oszczędzać na aprowizacji (chodziło nam rzecz jasna o oszczędzanie wagi i miejsca, nie pieniędzy), gdyż potem kończy się na jeżdżeniu po nocy po stacjach benzynowych. My przyzwyczajeni do noszenia dobytku na plecach po prostu nie możemy się przestawić na samochód... Po drugie, zrozumieliśmy, jak ważna jest jakość wyposażenia. Nasz Święty Ślubny Namiot mieliśmy oczywiście, chłopcy go dostali; dla nas pożyczyliśmy drugi od Jule. Okazał się być tandetnym namiocikiem z dyskontu - ok, więcej tego nie zrobimy. Teraz będziemy inwestować w wyposażenie campingowe.
A dzisiaj zaczął się kolejny długi weekend; rozpoczęliśmy go z rozmachem, przesypiając większość dnia. No co. To też jest ważne :D
 
2.6.11
  Imprezowo
Jakoś tak jest, że maj i czerwiec to miesiące urodzin Przyjaciół i Znajomych, małych i dużych, krótko mówiąc: impra za imprą. Może to po prostu depresja jesienna rodziców tak owocowała :D. Byliśmy dzisiaj na kinderbalu drugiego najlepszego kumpla naszych dzieci, czyli Romana. Impra urządzona była w czymś, co się z niemiecka (...) nazywa Indoor-Spielplatz, czyli coś jak plac zabaw, ale w pomieszczeniu. W tym wypadku dosyć sporym - w dawnej hali fabrycznej. Ja jakoś nie mam przekonania do takich miejsc, szczególnie kiedy jest 25 stopni i słońce, ale trzeba przyznać, że ma to swoje zalety: dzieci bawią się same i na pewno się nie nudzą, oraz spalają wszystkie nadmiarowe kalorie z ostatniego miesiąca ;). Wady były dwie: nie mogli tam sami zostać oraz nie było nic do jedzenia, tylko bufet z frytkami i colą w cenie francuskiego szampana. No ale. Kiedy wracaliśmy, Jacek zasnął w samochodzie tak, że kiedy przenosiłam go z fotelika do łóżka, nawet nie przestał chrapać - a nie jest łatwo przenieść 20 kg Jacusia, otwierając jednocześnie kluczem ciężkie drzwi, więc naprawdę nie niosłam go ostrożnie...
W weekend ma być ładnie, więc zamierzamy nieśmiało pojechać na pierwszy kempingowy nocleg. Wakacje Zbliżają Się, i to w takim tempie, że hoho. Trzeba ćwiczyć :)
 

ARCHIVES
czerwca 2006 / lipca 2006 / sierpnia 2006 / września 2006 / października 2006 / listopada 2006 / grudnia 2006 / stycznia 2007 / lutego 2007 / marca 2007 / kwietnia 2007 / maja 2007 / czerwca 2007 / lipca 2007 / sierpnia 2007 / października 2007 / listopada 2007 / grudnia 2007 / stycznia 2008 / lutego 2008 / marca 2008 / kwietnia 2008 / maja 2008 / lipca 2008 / sierpnia 2008 / września 2008 / października 2008 / listopada 2008 / grudnia 2008 / lutego 2009 / marca 2009 / kwietnia 2009 / maja 2009 / czerwca 2009 / lipca 2009 / sierpnia 2009 / września 2009 / listopada 2009 / grudnia 2009 / stycznia 2010 / lutego 2010 / marca 2010 / kwietnia 2010 / maja 2010 / lipca 2010 / września 2010 / października 2010 / listopada 2010 / stycznia 2011 / lutego 2011 / marca 2011 / kwietnia 2011 / maja 2011 / czerwca 2011 / lipca 2011 / sierpnia 2011 / września 2011 / października 2011 / listopada 2011 / grudnia 2011 / stycznia 2012 / lutego 2012 / marca 2012 / kwietnia 2012 / maja 2012 / czerwca 2012 / lipca 2012 / sierpnia 2012 / września 2012 / października 2012 / listopada 2012 / grudnia 2012 / stycznia 2013 / lutego 2013 / czerwca 2013 / lipca 2013 / sierpnia 2013 / września 2013 / października 2013 / listopada 2013 / grudnia 2013 / stycznia 2014 / lutego 2014 / marca 2014 / kwietnia 2014 / maja 2014 / czerwca 2014 / lipca 2014 / października 2014 / listopada 2014 / grudnia 2014 / lutego 2015 / marca 2015 / kwietnia 2015 / maja 2015 / czerwca 2015 / lipca 2015 / sierpnia 2015 / września 2015 / października 2015 / grudnia 2015 / stycznia 2016 / marca 2016 / kwietnia 2016 / maja 2016 / czerwca 2016 / lipca 2016 / września 2016 / października 2016 / listopada 2016 / grudnia 2016 / stycznia 2017 / lutego 2017 / marca 2017 / maja 2017 / lipca 2017 / września 2017 / listopada 2017 / grudnia 2017 / stycznia 2018 / lutego 2018 / marca 2018 / kwietnia 2018 / maja 2018 / czerwca 2018 / lipca 2018 / sierpnia 2018 / września 2018 / października 2018 / grudnia 2018 / marca 2019 / lipca 2019 / listopada 2019 / sierpnia 2020 / sierpnia 2022 / kwietnia 2024 /


Powered by Blogger