Blog Kubusia
24.9.13
  Jacek na dziś

[konspiracyjnym szeptem]
- Mama... Kuby chipsów jest strasznie mało... Ale JA NIE WYJADAŁEM!
 
  Ząb i pupa

Jacek uwielbia chili. I magi. W ogóle obaj chłopcy zjedzą absolutnie wszystko, jeżeli będzie to polane magi... No ale chili. Jacek sypał sobie wczoraj chili na makaron... i sypał... i sypał... W końcu mama powiedziała mu, że jak będzie jadł tyle chili, to go będzie jeszcze bardziej pupa szczypała (Jaciu ma bardzo wrażliwą pupę i się często zdarza, że go szczypie). Jacek nic nie powiedział, ale przestał sypać.
Wieczorem kładziemy się spać, Jacek siedzi już w łóżku, coś mu najwyraźniej jest - w końcu mówi: - Mama, pupa mnie szczypie! Ale to nie od chili!!
- Tylko od czego? - zaciekawiła się mama.
- Bo, bo... Bo oglądaliśmy za długo bajkę!

Wypadł mu też wreszcie pierwszy ząb na górze - bo na dole to już ma dwa nowe, ale te na górze jakoś nie chciały się ruszyć. Bardzo jesteśmy ciekawi, co będzie z jego podwójną dwójkojedynką, która na razie siedzi jak przymurowana. Byliśmy nawet u ortodonty - bo dentysta powiedział, że to dziwo może mieć wpływ na stałe zęby. Na widok podwójnego zęba pani lekarka zaczęła wydawać okrzyki i zwoływać studentów, ale powiedziała, że nic się nie da poradzić. Tak, może mieć wpływ. Tak, mogą być kłopoty. Ale trzeba czekać, aż wypadnie, no bo co innego można zrobić...

Do ortodonty wysłała nas w ogóle logopedka Kubusia, Martina - świetna jest; po sześciu lekcjach widać więcej postępu, niż po półtora roku u tej poprzedniej. Kuba przestaje powoli seplenić i coraz lepiej da się go zrozumieć, tylko czasami śmiesznie wypada, bo jak się pilnuje, to mówi z zaciśniętymi zębami :-)

Od kiedy Jacek też chodzi do szkoły, chłopcy się bardzo zaprzyjaźnili - co oznacza tylko, że konflikty stały się bardziej intensywne ;-)
Pewnego dnia na placu zabaw Jacek sypnął Kubie piaskiem w oczy, na co Kuba zerwał się na równe nogi i ryknął: Jacek!!! Nie należysz już do naszej rodziny!!!
Przyszedł potem do nas, przekonany najwyraźniej, że tego nie słyszeliśmy* - i, zasmutany niezmiernie, powiedział: - Bo ja zrobiłem coś złego... Powiedziałem do Jacka takie coś... Takie coś... Bo on mi sypnął piaskiem, a ja mu odpowiedziałem słowem złym...
Ale ogólnie znoszą się całkiem nieźle. Chociaż przydałyby się osobne pokoje - co w sumie jest jasne, skoro przestało to być możliwe ;-)

*nie słyszelibyśmy, gdybyśmy byli w Krakowie. W obecnej sytuacji słyszeliśmy my i trzy okoliczne dzielnice.
 
15.9.13
  Jak widać, jesteśmy przeciw

Przeciw kupowaniu gotowych kostiumów, znaczy.
Od czasu, kiedy nasze dzieci aktywnie uczestniczą w różnych społecznych rytuałach typu karnawał, czyli od jakichś czterech lat, przekonujemy je, że kupowanie gotowych kostiumów jest gupie. Nie chodzi o wydanie pieniędzy, tylko żeby samemu wymyślić, bla bla bla.
Ale byliśmy na flohmarku, no i tam wisiał kostium Spidermana. W rozmiarze Kubusia. Mama, która doskonale wiedziała, jak strrrrasznie dziecko marzy o takim kostiumie, spytała o cenę - i nawet była gotowa dać dychę, ale była pewna, że dycha nie starczy, więc spytała zupełnie bezstresowo.
Za 3 euro kupiliśmy go oczywiście natychmiast, a pani jeszcze przepraszała, że nie wyprany. Jacuś bardzo starał się być dzielny, ale nie dał rady, i nic nie mówił, tylko stał i płakał po cichutku, a łzy kapały mu na koszulkę.
Mamusi serce rozpękło się na kawałki i obiecała natychmiast, że wykopie mu taki kostium choćby spod ziemi - tzn. choćby z H&M za cztery dychy.
Ale spidermanowe duchy najwyraźniej sprzyjały małym chłopcom, ponieważ okazało się, że rzeczonym kostiumem w odpowiednim rozmiarze dysponuje szefowa mamusi i chętnie się go pozbędzie, bo jej synek Spidermana nie znosi i już.
W ten sposób dzięki niewątpliwej pomocy sił nadprzyrodzonych chłopcy weszli w posiadanie, szczęśliwi jak młode labradory. Nie ściągali tych kostiumów przez cały weekend, więc decyzja była najwyraźniej słuszna.

Szkoła idzie sobie swoim trybem, Jacuś najwyraźniej nie odstaje jakoś szczególnie od reszty dzieci - okazało się zresztą, że wcale nie jest najmłodszy w klasie, więc. Książki i zeszyty wyglądają lepiej, niż Kuby w analogicznym momencie ;-) , zatem nie ma się chyba czym przejmować. Jeśłi chodzi o socjal, Jacek w piątek rozpłakał się i wściekł na widok mamusi, która przyszła go odebrać trochę wcześniej, bo on się przecież bawi i nie zamierza już wychodzić!!! ...tak więc problemów chyba nie ma.

Kuba przeszedł do wyższej grupy na judo - trenuje ich prawdziwy Japończyk z czarnym pasem, sam zalecił, że Kuba ma przejść. Trenuje teraz z dziesięciolatkami i mamusia, niezmiernie zainteresowana, przyszła w piątek sobie popatrzeć.
I szczęka jej opadła!
Kuba rzeczywiście nieźle sobie radzi - nie tylko defensywnie, bo defensywnie to nie sztuka, niech kto spróbuje przewrócić Kubełka. Ale jak ciepnął Enzo o matę, to pan Japończyk aż przerwał trening, żeby go pochwalić! Mamusia dumna jak paw, Kubeł zresztą też zachwycony - bo wreszcie można walczyć, mama, i naprawdę trenować! I pan trener jeszcze powiedział, że w zimie Kuba może będzie mógł podchodzić do egzaminu na żółty pas! ...tak więc dostaną swoje cholerne 40 euro składek i innych cholernych wydatków na ten cholerny kurs, bo teraz to już Kubeła nikt nie będzie zniechęcał ;-)

Mamy też nowe auto. Już w sumie od dawna nawet. Toyotę. Honia poszła do ludzi, ale mamusia nie będzie o tym pisać, bo ciągle jeszcze chce jej się troszkę płakać. Chlip.
 
4.9.13
  Lataliśmy szybowcem!!!

 Historia jest taka, że tauś kumpla Kuby ze szkoły jest inżnierem od silników lotniczych. Oraz, żeby pasowało, ma fioła na punkcie wszelkiej maści samolotów i robi kurs szybowcowy. No i zaprosił nas na lotnisko, żebyśmy sobie zobaczyli, jak to jest. A na lotnisku pełno jest wszelkiej maści wariatów, którzy chcą latać i tylko latać - a szybowce są dwumiejscowe, więc zabierają pasażerów.


No to polecieliśmy.
Jacek nie chciał - bo Jacek wcale nie jest taki gieroj, za jakiego chciałby uchodzić - ale reszta rodziny jak najbardziej, więc jak tylko się dało, to polecieliśmy.
COOL!!!
Wprawdzie był to zaledwie motoszybowiec - taki ze śmigiełkiem, co to może wystartować sam, ale potem się wyłącza silnik i sobie szybuje - ale wrażenie było zupełnie obłędne i na pewno kiedyś jeszcze polecimy jeszcze raz!! Ale tym razem prawdziwym szybowcem, bez silnika. Na tym lotnisku jest taka -- katapulta, że szybowce się podłącza do liny, która katapultuje je na pół kilometra w górę - cool!! ...więc następnym razem na pewno prawdziwym.

W tzw. międzyczasie grillowaliśmy sobie na pasie startowym i naprawdę było pięknie. Poza tym rósł tam szczaw, z któego mamusia ugotowała cały garnek zupy szczawiowej. I sama zjadła, ale nie szkodzi. Znakomity sposób na spędzanie weekendów.
 

ARCHIVES
czerwca 2006 / lipca 2006 / sierpnia 2006 / września 2006 / października 2006 / listopada 2006 / grudnia 2006 / stycznia 2007 / lutego 2007 / marca 2007 / kwietnia 2007 / maja 2007 / czerwca 2007 / lipca 2007 / sierpnia 2007 / października 2007 / listopada 2007 / grudnia 2007 / stycznia 2008 / lutego 2008 / marca 2008 / kwietnia 2008 / maja 2008 / lipca 2008 / sierpnia 2008 / września 2008 / października 2008 / listopada 2008 / grudnia 2008 / lutego 2009 / marca 2009 / kwietnia 2009 / maja 2009 / czerwca 2009 / lipca 2009 / sierpnia 2009 / września 2009 / listopada 2009 / grudnia 2009 / stycznia 2010 / lutego 2010 / marca 2010 / kwietnia 2010 / maja 2010 / lipca 2010 / września 2010 / października 2010 / listopada 2010 / stycznia 2011 / lutego 2011 / marca 2011 / kwietnia 2011 / maja 2011 / czerwca 2011 / lipca 2011 / sierpnia 2011 / września 2011 / października 2011 / listopada 2011 / grudnia 2011 / stycznia 2012 / lutego 2012 / marca 2012 / kwietnia 2012 / maja 2012 / czerwca 2012 / lipca 2012 / sierpnia 2012 / września 2012 / października 2012 / listopada 2012 / grudnia 2012 / stycznia 2013 / lutego 2013 / czerwca 2013 / lipca 2013 / sierpnia 2013 / września 2013 / października 2013 / listopada 2013 / grudnia 2013 / stycznia 2014 / lutego 2014 / marca 2014 / kwietnia 2014 / maja 2014 / czerwca 2014 / lipca 2014 / października 2014 / listopada 2014 / grudnia 2014 / lutego 2015 / marca 2015 / kwietnia 2015 / maja 2015 / czerwca 2015 / lipca 2015 / sierpnia 2015 / września 2015 / października 2015 / grudnia 2015 / stycznia 2016 / marca 2016 / kwietnia 2016 / maja 2016 / czerwca 2016 / lipca 2016 / września 2016 / października 2016 / listopada 2016 / grudnia 2016 / stycznia 2017 / lutego 2017 / marca 2017 / maja 2017 / lipca 2017 / września 2017 / listopada 2017 / grudnia 2017 / stycznia 2018 / lutego 2018 / marca 2018 / kwietnia 2018 / maja 2018 / czerwca 2018 / lipca 2018 / sierpnia 2018 / września 2018 / października 2018 / grudnia 2018 / marca 2019 / lipca 2019 / listopada 2019 / sierpnia 2020 / sierpnia 2022 / kwietnia 2024 /


Powered by Blogger