Blog Kubusia
Kuba
Ja
za 20 lat
Jest rok 2038 i mam 32 lata. Z
zawodu jestem arachnologiem. Dlaczego? Bo zawsze interesowałem się pająkami.
Poza tym szanuję je. Dla mnie nie są to żadne „małe wstręte robale”, tylko
inteligentne stworzenia z doskonale wypracowanym instynktem łowieckim. Zawsze
wydawały mi się ciekawe.
Mieszkam sam, bez żony i
dzieci. Mam za to trzy zwierzęta: kakadu o imieniu Bananenhaar (to przez żółte
pióra na głowie), czarnego kocura z długim, kudłatym futrem o imieniu Hagrid i
ptasznika z gatunku avicularia pupurea
o imieniu Rozeta.
Mieszkam w Kanadzie, w małej,
starej, drewnianej chacie w środku gęstego lasu. Jest parterowa, ze strychem i
piwnicą. Na strychu trzymam rzeczy, które są za stare, żeby ich używać, np.
stare meble. Parter składa się z jednego pomieszczenia i łazienki. Jest w niej
niezbyt duży prysznic, nieco większa wanna, toaleta i umywalka. Brudne ubrania
piorę ręcznie. Pośrodku pokoju stoi moje łóżko. Przy ścianie koło drzwi stoi
ogromny regał na książki. Naprzeciw regału jest kuchnia, obok niego stoi moje
biurko.
Przejdźmy teraz do piwnicy. Mam
tam starą łódź wiosłową i zapasy na wypadek wojny. Ale najważniejszą rzeczą w
tej piwnicy jest duże lustro, którego używam, żeby rozmawiać sam ze sobą. I to tyle o domu.
W wolnym czasie (którego mam
bardzo mało) łowię ryby albo maluję lub rysuję stworzenia. Poza tym piszę
mnóstwo książek i opowiadań. Posępnych, ponurych opowiadań bez happy endu.
Żałuję, że straciłem kontakt z moimi przyjaciółmi.
Niemniej, las jest fascynujący.
Wszędzie natura.
Znam pięć języków: niemiecki,
polski, angielski, duński i francuski. Większość moich celów w życiu już
osiągnąłem, jak na przykład nurkować w rafie koralowej, napisać książkę, złowić
pierwszą rybę. Inne cele mam jednak jeszcze przed sobą – na przykład napisać
encyklopedię pająków.
Czasami wspominam dawne szkolne
czasy. I zadaję sobie pytanie, co stało się z moimi kolegami, co porabiają.
Mnie w każdym razie bardzo podoba się w Kanadzie. Jest chłodno i przeważnie
leży tu śnieg.
Wprawdzie chciałem mieszkać w
Amazonii, ale tutaj też mi dobrze.
Jacek
Ze śmieci z Jacusiowego tornistra wypadła książka, którą klasa napisała wspólnie pod kierownictwem Prawdziwej Pisarki - szczęśliwie nie pamiętam, jak się nazywa, bo -- no nic, to nie jest bardzo dobra pisarka, a ten projekt to imho prosta droga do zniechęcenia dzieci do książek w każdym aspekcie. Jacek jej nie znosi jak -- ale ja nie o tym. No więc dzieci napisały książkę i najwyraźniej każdy ilustrował sam swój egzemplarz, no i w Jacka egzemplarzu było m.in. TO
Kopara mi opadła z wielkim hukiem - oto rysunek dziecka Ja-W-Ogóle-Nie-Umiem-Rysować, ffs. Jak dla mnie to naprawdę znakomite. W porównaniu z tym, co zwykle ma w zeszytach... Ze wstydem przyznam, że nie dowierzałam, że on to sam zrobił - więc zaproponowałam dzisiaj deal, że kupię jakiś rysunek za paczkę chipsów. Na co Jacynek poszedł na górę i machnął TO.
Czyli nie ma przebacz, sam tak rysuje. Dżizas. Ale jak to dobrze.
Koniec
Odbyło się zakończenie roku w KHGS. Swoją drogą, przez sześć lat byłam przekonana, że skrót szkoły to KGHS. Lepiej późno niż wcale? #matkaroku
Jakubek skończył szkołę na dwójkach, nie dostał żadnej nagrody, wyróżnienia, dyplomu, nic, czym można by szpanować na blogu. Nie szkodzi. Na pewno fajnie jest widzieć swoje dziecko obsypane nagrodami i dyplomami, których nie może unieść - ale Jakub nie jest tego typu dzieckiem, po prostu. Jakub potrzebuje znaleźć swoje jedno konkretne miejsce na świecie, w którym może być wybitny. Jeszcze nie znalazł - ale znajdzie. Nie teraz, to później. Przeciętny to on na pewno nie jest.
Dzieci przygotowały na zakończenie skecze - tutaj Kubeł rzeczywiście odcinał się od reszty, scena jest zdecydowanie miejscem, gdzie czuje się najlepiej. Dobrze. Jego gimnazjum robi prężny teatr, będziemy go pchać. Chcemy też, żeby chodził do wieczorowego polskiego gimnazjum, które zresztą też ma teatr - będzie to co nieco masakra czasowa, z dojeżdżaniem wieczorem na zachód Berlina - nie szkodzi. Szkoda byłoby stracić te sześć lat, kiedy Kubeł zapychał jak górnik na szychcie w dwujęzycznej szkole, a jak Jacek też przejdzie do niemieckiej szkoły, w pół roku przestaną mówić po polsku - znamy z przedszkola. Więc będziemy dręczyć. Ile wytrzyma, tyle wytrzyma. Spróbować warto.
Na zakończenie dzieci dostały też album ze wspomnieniami ze szkoły - m.in. jest tam odcinek "Ja za 20 lat". Kuba napisał zupełnie obłędny kawałek o domu w Kanadzie nad jeziorem, z papugą, kotem, pająkami i wielkim lustrem w piwnicy, przed którym może rozmawiać sam ze sobą. Wskanuję toto i wrzucę, ale nie dziś. Dziś nie mogę nic.
Nie dotało do mnie, że kończymy jakiś ważny etap w życiu, pewnie dlatego, że we wrześniu i tak trochę wrócimy - Jacek ma jeszcze rok przecież. Niemniej, może powinnam jakoś bardziej, jakoś intensywniej - większości ludzi, z którymi dziś gadałam, pewnie nie zobaczę nigdy więcej. Może. Nie dałam rady. Zabraliśmy zabawki i poszliśmy do domu. Kuba - na zawsze.
Bez żalu.
Teraz wakacje, a po wakacjach nowa szkoła. Na myśl o tym wszystko zawiązuje mi się w ciasne supełki. Niemniej. Na razie nic. Przerwa. Potem zaczniemy się martwić od początku.