Blog Kubusia
23.8.12
  Kuba na dziś: kariera
[czytamy książkę o żaglowcach]
[Mama] Ale wiesz, prawdziwe żaglowce pływają jeszcze po morzach. Jakbyś chciał, mógłbyś się zapisać do takiej szkoły i nauczyć pływać na żaglowcach...*
[Kuba] Mmmm... Hm, nie, ja wolałbym jednak zostać kapitanem. Lodołamacza.

*Mama naczytała się Znaczykapitana...
 
19.8.12
  Przeżywamy
Zgodnie z zapowiedzią byliśmy wczoraj pływać. Nad Helenesee koło polskiej granicy. Kumpel mi podrzucił, podobno jedno z najczystszych jezior Brandenburgii. Rzeczywiście, jest rewelacyjne. Plaża prześliczna. Ludzi sporo, ale czegóż się było spodziewać... Nie wypalił niestety pomysł na grilla, bo trzeci stopień zagrożenia pożarowego - jezioro jest w lesie - ale przeżyliśmy na bułkach i lodach. Kuba jest niesamowity; wlazł do wody o drugiej i o szóstej trzeba było go końmi wyciągać. Jezioro jest dość głębokie, więc woda jest zimna - ale Kubie to niestraszne. Na plecach pływa, a na brzuchu zaczyna się utrzymywać na wodzie - guuut.
Nie mogliśmy niestety jechać dzisiaj, bo chłopcy byli zaproszeni na urodziny do Josepha. Szkoda, bo był dzisiaj najgorętszy dzień w roku. Tzn. miał być, bo odwołali - najgorętszy ma być jurto. Średnio sobie wyobrażam wyjście z domu, jeśli będzie jeszcze cieplej - no ale. Trza do roboty.

Jacek wpadł w jakąś przedziwną fazę. Podejrzewamy, że jest to spowodowane przestawieniem - że Kuba zniknął z przedszkola, że nagle się zrobił ważny uczeń, a on nie... nie wiem. W każdym razie, Jacek nie chce się ruszyć od rodziców na krok. Co gorsza, cały czas twierdzi, że spoko spoko, zostanie u Manola, zostanie u Josepha, cały dumny - po czym jak przychodzi co do czego, Jacek wczepia się w rodziców, zaczyna ryczeć w niebogłosy i cześć. Najgorsze jest nawet nie to, że on nie chce, tylko że decyduje się w ostatniej chwili. W piątek skasował nam w ten sposób wieczór - bo o ósmej się zdecydował, że jednak nie będzie spał u Manola - a dzisiaj popołudnie, bo powiedział, że nie zostanie na urodzinach u Josepha. Wściekliśmy się straszliwie, zabraliśmy go do domu i zamknęliśmy w pokoju. Bez jaj, nie może tego robić w ostatniej chwili! Mamy nadzieję, że mu to przejdzie, bo jak nie, to rany boskie. I tak gonimy resztkami sił.

Czekamy z niecierpliwością na kolejny tydzień szkoły, tym razem już normalny. Mam nadzieję, że jak zaczną się normalne lekcje, Kuba przestanie się tam tak nudzić... Do tej pory pytany, co robił w szkole przez osiem godzin, odpowiadał - "nie pamiętam". Jakieś takie to było bez sensu zupełnie, trzymamy kciuki, żeby wreszcie ruszyło. Chociaż plan zajęć i tak jest jakiś taki... dziwny... Np. w poniedziałek od obiadu Kuba ma wyłącznie czas wolny. Ale nie wolno go wcześniej odebrać, bo ma być w szkole do 16.00. Dla nas oczywiście super, ale po cholerę tak - nie wiadomo.
Na szczęście ma jutro wytęskniony WF. W trzydziestu sześciu stopniach, biednie dziecko :D
 
17.8.12
  Kuba na dziś
"Wiesz mama, Jacek to nie jest prawdziwy brat. Bo ja myślałem, że on mnie będzie słuchał i robił to, co mu mówię, a on mi tylko dokucza!"
 
14.8.12
  Coole Schule

Łomatko, gdzie się podział ostatni miesiąc.


Wróciliśmy do domu i od razu popędziliśmy na uroczyste rozpoczęcie roku szkolnego. Było bardzo uroczyste. Tańczyli Krakowiacy, dzieci rapowały (m.in. o Coole Schule właśnie), a pan dyrektor recytował Samochwałę - po polsku, z niemieckim akcentem. Niezapomniane przeżycia ;-)

Jacek powiedział, że nigdy nie chce iść do szkoły.

Po dwóch dniach w szkole Kuba wydaje się całkiem zadowolony. Pierwszego dnia pobił się ze starszymi chłopakami, bo "ja im mówiłem, żeby przestali się bić, a oni mnie wcale nie słuchali!!!" Teraz już chyba nie podskakuje. A z chłopakami w klasie dogaduje się znakomicie. Siedzi z Timurem. Jego drużyny nie stwierdzono ;-)
Sprawia też zupełnie inne wrażenie, takie ogólne. Jakiś taki się... duży zrobił... Pierwszego dnia śpiewał piosenkę (Kuba nie śpiewa) i narysował Spidermana (Kuba nie rysuje). Hm. Doprawdy.
Tylko, tradycyjnie, niewiele opowiada. Ale może się rozkręci.

Był mały zgrzyt od razu na początku, bo panie jakoś zapomniały nam powiedzieć - tzn. one twierdzą, że mówiły, ale ja nic takiego nie pamiętam - że w pierwszym tygodniu lekcje kończą się o dwunastej. Rodzice trochę zbledli, bo trzech tygodniach urlopu raczej niewielka była szansa, żebyśmy mogli w południe odbierać Kubeła. Na szczęście okazało się, że Kuba może zostawać w regularnych godzinach, czyli do 16.00; problem trochę polega na tym, że zostaje sam. Nie wiem, cała klasa bezrobotnych czy co?? Dzisiaj stanęliśmy na rzęsach i mamusia zdołała odebrać synka o 14.00, ale na dłuższą metę się tego nie da zrobić. Na szczęście to tylko pierwszy tydzień, od poniedziałku lekcje trwają normalnie do 16.00 i problem zniknie. Trochę.

W ogóle, praktyka szkoły dwujęzycznej nieco się rozjechała z teorią - tak jak podejrzewaliśmy, w klasie są dzieci, które w ogóle nie mówią po niemiecku. Teoretycznie taka sytuacja nie powinna się zdarzyć... no ale. Na szczęście są też takie, które mówią po niemiecku. Tak że pewnie się wyrówna.


W niedzielę wskoczyliśmy do samochodu i pojechaliśmy pływać. Nad Schwielowsee. Nie byliśmy bardzo zachwyceni, ale pływać się dało.

Aha, a w ogóle to Kuba w Krakowie nauczył się pływać. W przypadkowym bajorze w Tenczynku. Na razie tylko na plecach, ale pływa prześlicznie.
Po pływaniu poszliśmy na obiad do Greka na przeciwko (domu, nie jeziora). Okazało się to bardzo miłym przeżyciem. I tak, zjedliśmy wszystko i jeszcze deser.

Ha: te czasy nadeszły.

 

ARCHIVES
czerwca 2006 / lipca 2006 / sierpnia 2006 / września 2006 / października 2006 / listopada 2006 / grudnia 2006 / stycznia 2007 / lutego 2007 / marca 2007 / kwietnia 2007 / maja 2007 / czerwca 2007 / lipca 2007 / sierpnia 2007 / października 2007 / listopada 2007 / grudnia 2007 / stycznia 2008 / lutego 2008 / marca 2008 / kwietnia 2008 / maja 2008 / lipca 2008 / sierpnia 2008 / września 2008 / października 2008 / listopada 2008 / grudnia 2008 / lutego 2009 / marca 2009 / kwietnia 2009 / maja 2009 / czerwca 2009 / lipca 2009 / sierpnia 2009 / września 2009 / listopada 2009 / grudnia 2009 / stycznia 2010 / lutego 2010 / marca 2010 / kwietnia 2010 / maja 2010 / lipca 2010 / września 2010 / października 2010 / listopada 2010 / stycznia 2011 / lutego 2011 / marca 2011 / kwietnia 2011 / maja 2011 / czerwca 2011 / lipca 2011 / sierpnia 2011 / września 2011 / października 2011 / listopada 2011 / grudnia 2011 / stycznia 2012 / lutego 2012 / marca 2012 / kwietnia 2012 / maja 2012 / czerwca 2012 / lipca 2012 / sierpnia 2012 / września 2012 / października 2012 / listopada 2012 / grudnia 2012 / stycznia 2013 / lutego 2013 / czerwca 2013 / lipca 2013 / sierpnia 2013 / września 2013 / października 2013 / listopada 2013 / grudnia 2013 / stycznia 2014 / lutego 2014 / marca 2014 / kwietnia 2014 / maja 2014 / czerwca 2014 / lipca 2014 / października 2014 / listopada 2014 / grudnia 2014 / lutego 2015 / marca 2015 / kwietnia 2015 / maja 2015 / czerwca 2015 / lipca 2015 / sierpnia 2015 / września 2015 / października 2015 / grudnia 2015 / stycznia 2016 / marca 2016 / kwietnia 2016 / maja 2016 / czerwca 2016 / lipca 2016 / września 2016 / października 2016 / listopada 2016 / grudnia 2016 / stycznia 2017 / lutego 2017 / marca 2017 / maja 2017 / lipca 2017 / września 2017 / listopada 2017 / grudnia 2017 / stycznia 2018 / lutego 2018 / marca 2018 / kwietnia 2018 / maja 2018 / czerwca 2018 / lipca 2018 / sierpnia 2018 / września 2018 / października 2018 / grudnia 2018 / marca 2019 / lipca 2019 / listopada 2019 / sierpnia 2020 / sierpnia 2022 / kwietnia 2024 /


Powered by Blogger