Blog Kubusia
20.11.11
  Pływamy
Byliśmy dzisiaj pływać w aquaparku w Oranienburg. Ciekawe rzeczy się okazały. Przede wszystkim - Jacek pływa lepiej niż Kuba. Kuba jest wariat, w ogóle nie boi się wody i rzuca się na wszystko głową naprzód - a Jacek nie, Jacek sobie raczej najpierw patrzy, ale jak już pływa - to pływa. Porusza się w określonym kierunku w przyzwoitym tempie. Kuba szaleje, ale bez żadnej kontroli. Próbowałam dzisiaj chociaż trochę poduczyć go pływać, leżeć na wodzie, płynąć w określonym kierunku - nic z tego. On po prostu nie kuma, nie potrafi skoordynować części ciała, no po prostu: cały Kubełek. Musimy opowiedzieć o tym pani ergoterapeutce następnym razem.
A Jacek dostał dzisiaj swoją pierwszą maskę - i było po jaciowemu. Najpierw nie chciał jej włożyć. Potem dał się przekonać, wkładał i po sekundzie ściągał. Potem włożył, wlazł pod wodę - i od tej pory już jej nie ściągał w ogóle. Odkrył przyjemność pływania bez wody wlewającej się do nosa! No i pływał, i skakał, nurkował i szalał.
Aquapark bardzo fajny, trochę daleko - ale za to ciepła woda i różne atrakcje. Będziemy to powtarzać. Może Kubełowi pomoże na ogólną motorykę, bo na razie to tego...
A poza tym, o czym nie wspomnieliśmy, Kuba buduje z lego według instrukcj, całkiem sam. I to takie skomplikowane rzeczy! Ale dalej nie rysuje :-(
 
15.11.11
  Łysole
Z zamiarem obcięcia włosów nosiliśmy się już od dawna i wreszcie Stało Się. Nie do końca tak, jak mamusia zaplanowała. Po półgodzinie mordowania się z gęstymi jak futro renifera włoskami Kubusia synek spojrzał do lustra i powiedział: nie mama, ja chcę krótko. Krótko! Tak jak tu, krótko! No to mama wzięła maszynkę i zrobiła krótko. Jacek oczywiście też chciał. Świat przyjął nowy look syneczków z entuzjazmem, a mamusia powtarza sobie, że włoski odrosną i Kubełek znowu będzie słodkim blond aniołeckiem (bo Jacek rzeczywiście wygląda świetnie). A przynajmniej nie przyklepują się od czapki...

Po dłuższej przerwie byliśmy dzisiaj u pani logopedki, która po zajęciach wyraziła gorącą wdzięczność i podziw, ile też mogą zrobić ćwiczenia w domu i jak to wspaniale, że tak się angażujemy. Mamusia niestety nie zdołała sobie przypomnieć, co też takiego mieliśmy ćwiczyć, ale uśmiechnęła się miło i poszło. Następny punkt programu: przedłużenie skierowania, czyli wizyta u lekarza. Uch.
Zimno jest i dość przeraźliwie, więc aktywności brak. Ograniczyliśmy porcje żywnościowe Kubusia - brak ruchu zdecydowanie nie robi mu dobrze na figurę. Szczęśliwie Jacek najwyraźniej odziedziczył figurę po tatusiu.
 
8.11.11
  Cudny
Na czwartego zęba nie trzeba było długo czekać. "Conan mi trochę pomógł, mama" - czytaj, przywalił mi w zęby tak, że jeden wypadł. Cudny syneczek, naprawdę. Jak on będzie teraz jadł? :-)
 
7.11.11
  No wreszcie
Kubełowi wypadła (wreszcie!) górna jedynka. Od kilku dni trzymała się na umownym włosku, ale jakoś nie chciała sama wypaść - mamusia miała koszmarne wizje, jak to ząbek wypada w przedszkolnym ogródku, wpada w tonę liści i nie da się go już odnaleźć - a Kubeł miał Plany... Nie bardzo mógł się zdecydować, co też by chciał w zamian za tę stratę, ale ogólnie awanturował się na zasadzie "Ja już nie mogę dłużej wytrzymać, mama!!!" Profilaktycznie kupiliśmy paczkę Bakuganów - od czasu imprezy u Antje Kuba oszalał na punkcie Bakuganów - i czekaliśmy, kiedy też będzie można je wetknąć pod poduszkę. Dzisiaj można. Mam tylko nadzieję, że synek nie będzie rozczarowany.
Kubeł miał w piątek test językowy w szkole. Wyszło, że jednak niemiecki. Przyporządkowanie do klasy będzie zależało od proporcji dzieci w grupie; sensowniej byłoby, gdyby Kubeł uczył się od początku po niemiecku, tak jak uczy się teraz w przedszkolu - ale to nie wiadomo. Zadzwoniona szkoła powiedziała, że test językowy jest równy przyjęciu do szkoły, następna informacja będzie na temat następnego zebrania rodziców i takie tam. No, dobrze. Czekamy.
Ogólnie zrobiło się Przedadwentowo i Przedświątecznie; w czwartek pochód z latarniami, potem pieczenie ciasteczek... Wszystko raczej nie te aktywności, które Weinerzątka lubią najbardziej, no ale jesteśmy w gebelsowie i musimy się dostosować.
 
2.11.11
  Halloweenowo
Imprezę halloweenową mamy za sobą. Jak bardzo się udała świadczy fakt, że nie ma ani jednego rozsądnego zdjęcia - po prostu nikt nie miał głowy do robienia zdjęć, bo zajęci byliśmy gadaniem. Większość rodziców została, co było bardzo miłe z ich strony, oraz pożarli pół gara bigosu, co było równie miłe jak zdumiewające. Dzieci takoż bawiły się świetnie, a następnym punktem programu jest pościąganie halloweenowych dekoracji. A może dopiero przed przeprowadzką..?

No właśnie; Kubeł został zapisany do szkoły. Pani powiedziała, że na razie na jego rocznik do dwujęzycznej klasy zapisanych jest 18 osób, czyli kolejki raczej nie ma. Czyli przeprowadzka na horyzoncie. Kłopocik polega na tym, że ta szkoła jest w zupełnie idiotycznym miejscu; stamtąd jest wszędzie daleko - tylko do Kudammu blisko, co oczywiście katapultuje czynsze w stratosferę. No nic, damy radę.

Jesteśmy bardzo ciekawi, jak zadziała ów eksperyment - musieliśmy podpisać zgodę na eksperymentowanie na naszym dziecku :D - z dwujęzyczną nauką. Brzmi bardzo dobrze: szkoła określa, który język jest pierwszy, a który drugi. Przez pierwszy rok dziecko uczy się czytać i pisać tylko w pierwszym. W drugim roku nauki dochodzi do tego czytanie i pisanie w drugim języku, a potem część przedmiotów jest nauczana w jednym, a część w drugim. Ja się tam nie znam, ale mnie się to wydaje idealnym rozwiązaniem. Szczególnie dla Jacia, który mnie dzisiaj pytał, jak jest Ball po polsku... oO
No więc pojutrze Kubeł ma test, który język to ten pierwszy. Ja na czuja wpisałam niemiecki, ale kto wie?

Poza tym złota niemiecka jesień i dużo pracy. A wolnego na horyzoncie brak, aż do świąt... :-(
 

ARCHIVES
czerwca 2006 / lipca 2006 / sierpnia 2006 / września 2006 / października 2006 / listopada 2006 / grudnia 2006 / stycznia 2007 / lutego 2007 / marca 2007 / kwietnia 2007 / maja 2007 / czerwca 2007 / lipca 2007 / sierpnia 2007 / października 2007 / listopada 2007 / grudnia 2007 / stycznia 2008 / lutego 2008 / marca 2008 / kwietnia 2008 / maja 2008 / lipca 2008 / sierpnia 2008 / września 2008 / października 2008 / listopada 2008 / grudnia 2008 / lutego 2009 / marca 2009 / kwietnia 2009 / maja 2009 / czerwca 2009 / lipca 2009 / sierpnia 2009 / września 2009 / listopada 2009 / grudnia 2009 / stycznia 2010 / lutego 2010 / marca 2010 / kwietnia 2010 / maja 2010 / lipca 2010 / września 2010 / października 2010 / listopada 2010 / stycznia 2011 / lutego 2011 / marca 2011 / kwietnia 2011 / maja 2011 / czerwca 2011 / lipca 2011 / sierpnia 2011 / września 2011 / października 2011 / listopada 2011 / grudnia 2011 / stycznia 2012 / lutego 2012 / marca 2012 / kwietnia 2012 / maja 2012 / czerwca 2012 / lipca 2012 / sierpnia 2012 / września 2012 / października 2012 / listopada 2012 / grudnia 2012 / stycznia 2013 / lutego 2013 / czerwca 2013 / lipca 2013 / sierpnia 2013 / września 2013 / października 2013 / listopada 2013 / grudnia 2013 / stycznia 2014 / lutego 2014 / marca 2014 / kwietnia 2014 / maja 2014 / czerwca 2014 / lipca 2014 / października 2014 / listopada 2014 / grudnia 2014 / lutego 2015 / marca 2015 / kwietnia 2015 / maja 2015 / czerwca 2015 / lipca 2015 / sierpnia 2015 / września 2015 / października 2015 / grudnia 2015 / stycznia 2016 / marca 2016 / kwietnia 2016 / maja 2016 / czerwca 2016 / lipca 2016 / września 2016 / października 2016 / listopada 2016 / grudnia 2016 / stycznia 2017 / lutego 2017 / marca 2017 / maja 2017 / lipca 2017 / września 2017 / listopada 2017 / grudnia 2017 / stycznia 2018 / lutego 2018 / marca 2018 / kwietnia 2018 / maja 2018 / czerwca 2018 / lipca 2018 / sierpnia 2018 / września 2018 / października 2018 / grudnia 2018 / marca 2019 / lipca 2019 / listopada 2019 / sierpnia 2020 / sierpnia 2022 / kwietnia 2024 /


Powered by Blogger