Dzieje się
|
The Addams Family: Christmas Edition |
W nowy rok wkroczyliśmy z niemałym szwungiem, uskuteczniając zapowiedziane sprzątanie rzeczywistości. W ramach owego sprzątania między innymi mamusia przeszła na pełny wymiar godzin w redakcji, co skutecznie pozbawiło ją choćby chwili wolnego czasu - oraz, zdziwko, zmotywowało do szukania lepszej pracy - no ale ja nie o tym.
Kubę udało się przenieść do St.Marien, i to -- od zaraz. W czwartek była rozmowa z dyrektorem, w poniedziałek Kubeł poszedł do nowej szkoły. Z przytupem, od razu do profilowanej klasy matematyczno-przyrodniczej. Nie, żeby specjalnie, po prostu akurat z tej klasy ktoś odszedł ;-) - ale wszystko jedno, fuks jak stąd na księżyc.
No więc, Kubeł szkołę zmienił, a wraz z nim i my - i kopara nam opadła. Wreszcie trafiliśmy w miejsce, gdzie czujemy się na miejscu, wszystko jest tak, jak ma być, w życiu sobie nie wyobrażałam, że szkoła może tak działać - no: najwyraźniej trzeba zapłacić. Świat to straszne miejsce, jak się tak zastanowić.
O szkole będzie więcej, gdyż mamusia trwa w zachwycie i nie zawaha się go użyć - ale to osobno. Na razie, streszczając ostatnie trzy miesiące, które jakoś dziwnie znikły - Jacek również jest oficjalnie przyjęty do St.Marien, chociaż chyba nie do MINT, ale w sumie to nie wiem ;-) Się okaże jesienią, na razie nie musimy się tym przejmować.
W ferie zimowe udało nam się zorganizować kolejny wyjazd weekendowy, łał - tym razem rodzimie, na Rugię. Ranyjulek jak tam ładnie! Śliczny kawałek świata i całkiem niedaleko od domu. Łaziliśmy po plażach i lasach, a wracając zawadziliśmy jeszcze o Stralsund - jedźcie do oceanarium, naprawdę warto. Genialne: można z psem! Nie można go wprawdzie wprowadzić, tylko trzeba wnieść, ale nasz kundel akurat się zmieścił do torby na zakupy, więc dało radę. Ten pies nie ma nerwów: przez dwie godziny nawet nie pisnął, tylko sobie siedział w tej torbie i się gapił. Niesamowite.