Dżęder, dżęder!!!
Chłopcy się lalkami bawią!!!
Kuba kupił sobie dzisiaj wymarzonego, wytęsknionego do miesięcy generała Grievousa z lego. A było to tak...
Do niedawna ww. generał był bardzo, bardzo rzadką figurką, bo nie występował prawie w żadnym zestawie - na ebayu sama figurka chodziła po 30 euro, więc marzenie Kuby o Grievousie pozostawało niespełnione. A jest to jego ukochana, najukochańsza postać z całych Star Warsów!
W styczniu pojawił się nowy katalog, w którym pojawił się nowy zestaw - z Grievousem właśnie i jego pojazdem. I był zapowiedziany na kwiecień.
Kuba się najpierw poryczał, potem - napomniany, że w kwietniu ma urodziny - rozpromienił, no a potem byli z tatą w sklepie lego po coś zupełnie innego i okazało się, że ten zestaw tam już jest. I kosztuje trzy dychy.
Niestety Kuba nie miał tyle kasy. Tata więc od razu zaproponował, że jak Kuba sobie będzie na tego Grievousa oszczędzał, to on mu potem coś dołoży. I Kuba rzeczywiście natychmiast zrezygnował z kupowania czegokolwiek i zdecydował się zaczekać.
Zbudowana postawą syneczka mama zaproponowała, żeby zaczekać do ferii - konkretnie do feriowego czwartku, kiedy już nie trzeba będzie iść do hortu. I że wtedy brakującą kwotę dołoży. A było to na początku stycznia.
Mama sama sobie dowaliła, bo przez cały miesiąc Kuba nie mówił o niczym innym. Budził się i mówił o Grievousie, zasypiał i mówił o Greivousie, również w regularnych (mniej więcej dwugodzinnych) odstępach próbował wytargować wcześniejszy termin... istny obłęd, ale mama była nieugięta.
I dziś wreszcie nadszedł Ten Czwartek, i pojechaliśmy do sklepu lego, i zestaw został nabyty.
Rzeczywiście, Kubeł dawno nie był tak uszczęśliwiony. Nie wypuszcza tego Grievousa z ręki; puścił specjalnie dla niego film, przy kolacji karmił go kurczakiem, a przed spaniem zbudował mu łóżeczko, z poduszką i kołderką, i Grievous śpi teraz koło jego łóżka. Dostał nawet przytulankę, żeby się w nocy nie bał! (...węża...)
Mega lol :D
Jacek też sobie nabył, a jakże, wielkiego robota, i chociaż nie jest aż tak zakochany, to jednak szczęśliwy. Miło dostawać kasiorę od babci... (z kieszonkowego to by musieli do następnej gwiazdki zbierać, niestety).
Jego robot jest bardzo bezpieczny...
- Jego nie można ukraść, bo jego pilnują koty!
- Koty? - zgłupiała mama.
- No koty. Trzeba wpisać kot 2572 i dopiero wtedy można odjechać.
Pozbyliśmy się melodiki i logopedy - powiew wolności nadciągnął... Co do melodiki, to sama się skończyła, a na akordeon Kuba NIE będzie chodził, a co do logopedy, to mama w zeszłym tygodniu przytomnie zrozumiała, że mimo łażenia tam tydzień w tydzień od roku nie da się jakoś zauważyć zmian w syneczkowym seplenieniu i postanowiła dać se siana. Kuba potrafi prawidłowo wymówić S, tyle tylko, że zapomina i/lub mu się nie chce, ale napomniany poprawia się i mówi dobrze. To napominać możemy się też w domu, dziękuję bardzo.
Musi być jeszcze notka o zębach Kubeła, ale to chyba osobno...