Blog Kubusia
20.11.09
  Retrospektywnie
Z okazji paru wolnych minut mała retrospekcja.
Działo się to latem, na początku edukacji przedszkolnej (a lato było piękne tego roku...). Kuba wstrząs spowodowany wysłaniem do placówki oświatowej odreagował spektakularnie, mianowicie odmówił korzystania z toalety. Korzystał z ubrania przy każdej okazji - na początku zaledwie lejąc w majty, a potem już było tylko gorzej. Podróże do przedszkola i z powrotem oznaczały wleczenie ze sobą wielkiego tobołu rzeczy na zmianę, odpowiednio: mokrych albo świeżo wypranych. Cudnie. Razem z personelem przedszkolnym stawaliśmy na rzęsach, żeby młodego jakoś wyregulować, nie sprawiając jednocześnie wrażenia, że potępiamy jego fizjologiczne niedociągnięcia. Henrik, czyli pan przedszkolanek, posunął się nawet do tego, że nauczył się, jak się owe czynności nazywają po polsku. Nie wdawaliśmy się rzecz jasna w zawiłości deklinacji, tylko powiedzieliśmy po prostu: "siusiu" i "kupę". No i pewnego dnia mamusia, przybywszy do przedszkola po odbiór towaru, została powitana przez Henrika zdaniem: "Kuba ist gerade zum coupé gegangen..." (po polsku nie brzmi to już tak cudnie: "Kuba poszedł właśnie na coupé").
 
8.11.09
  Obsesja - misja zakończona
Historia mamusinej obsesji sama w sobie jest śmieszna. Otóż dawno, dawno, dawno temu, jeszcze w MS, mamusia (na fali depresji prawdopodobnie) powiedziała do Kubusia: "Kubciu, jak mama kiedyś pójdzie do pracy, dostaniesz łóżeczko ze zjeżdżalnią!" /cut
Berlin, wrzesień 2009: mama mówi do dzieci: "Chłopaki! Mama znalazła pracę!!!", a Kuba na to: "Oooo, kupimy łóżeczko ze zjeżdżalnią!!!"
No więc, słowo się rzekło. Mamusia zaczęła szukać łóżeczka. W cenie osiągalnej, rzecz jasna, bo nowe za 600 euro to nie sztuka. No i wreszcie znalazła, zakupiła, łóżeczko zostało dziś zmontowane i wypróbowane (jakieś dwieście razy). Działa. I kul wygląda... :)

Jaciu z tej okazji przejął dawne łóżeczko Kubusia, inośmy dorobili barierkę, coby dziecko nie wypadło (bo on tak bardzo... ekspresyjnie śpi...). Tym samym rozmontowaliśmy ostatnie łóżeczko ze szczebelkami! Wiosną odpieluszymy Jacusia i czas dzidziorów minie bezpowrotnie. TAK!

Gwoli dokumentacji - wreszcie udało nam się zapamiętać jacusiowy tekst! Jacusiowi włożone zostały spodnie, granatowe i podobne do tych, które nosił wcześniej, jednakowoż inne. Jacuś wstał, wykonał skłon z wykrokiem godny rosyjskiego baletu i oznajmił: "Mima basia..." (bardzo smutno). Tata zgadł! ...a w sumie proste było. Mima znaczy nie ma. A basia znaczy babcia. Chodzi o to, że dla Jacia (który odkrył istnienie literek) każda literka to "B jak Babcia" (to przez tablice rejestracyjne berlińskich samochodów). Na granatowych spodniach, które miał wcześniej, była literka. Na tych nowych nie było literki. Czyli -- mima basia... :D
Kuba, rzecz jasna, jest już ponad tego typu prymitywne komunikaty. Miał ostatnio obsesję na punkcie Mikołaja z czekolady - w zeszłym roku zdaje się od kogoś dostał, zapamiętał (a jakże), no i teraz za każdym razem, kiedy robimy zakupy, jest wielka historia o Mikołaja z czekolady. A mama konserwatywna jest i stanęła okoniem: nie, Mikołaja kupuje się na Mikołaja, a nie w listopadzie, możemy kupić cokolwiek innego, ale Mikołaja NIE! Ale żeby dziecka nie frustrować, wytłumaczyła mu dokładnie, jak to jest z tym Mikołajem, prezentami w nocy itd. No i któregoś dnia robiliśmy zakupy, Kuba zobaczył czekoladowe Mikołaje i wypuścił z siebie taki oto tekst: "W grhudniu, w nocy, przyjdzie Mikołaj. Będzie cieeeemno i pełno śnieeeegu, ja będę spał, Mikołaj przyjdzie i włoży prezenty pod łóżko. A potem ja się obudzę i będę oglądał ten wieeeelki garaż z windą, stacją benzynową i szlabaaaaanem..!!!"
Teraz to Mikołaj ma w pierony miejsca na prezenty...
A Kuba dzisiaj, wiadomość z ostatniej chwili, obudził się rano, wyjrzał za okno i powiedział z zachwytem: ALE MYDŁA!!! ...w ostateczności osiągnęliśmy konsensus: MYGŁA. :)

Kuba zna już mnóstwo literek... To jest ciekawe. On zna mnóstwo literek, bezbłędnie rozpoznaje, podając również przykład słowa zaczynającego się na daną literkę (B jak Babcia itd.), ale nie jest w stanie przeczytać najprostszego wyrazu. Wszystkie literki ze słowa KUBA zna, ale za nic mu się jeszcze nie może skojarzyć, żeby je jakoś połączyć. Ale tworzą się połączenia w małym móżdżku, tworzą, jeszcze chwila i będzie czytał :)
Aha, no i przy tej okazji: niech mi ktoś jeszcze raz powie, że małe dzieci nie powinny chodzić do przedszkola. Zaś tam! Zresztą nie wiem, jak inne dzieci, ale moje wyrosłyby na dzikusów, doprawdy. Pomijając umiejętności praktyczne, rzecz jasna :)

Zdjęcia w miarę aktualne - Kubuś bawiący się kamyczkami i Jacuś ignorujący polecenie "Jacuś do wózka" :)

 
2.11.09
  Ojej
Ni ma czasu na nic.
W punktach to tak:
- Jacuś mówi pełnymi zdaniami, dziś powiedział pierwszy raz trzywyrazowe: "tata idzie juś"
- potrafi sam jeść (nawet zupę) i ubierać się _prawie_ samodzielnie
- jest straszliwie bezczelny i brutalnie wypróbowuje różne możliwości oraz granice, do których (za które???) może się posunąć
- jest śliczny i uroczy ;)
A Kuba... Kuba wspiął się na wyżyny elokwencji i potrafi palnąć taki tekst, że człowiek tarza się po podłodze i nijak nie potrafi zareagować. Niestety, teksty owe są równie śmieszne, co ulotne, więc poszło się wszystko paść na drzewo... Szkoooda, bo śmiesznie bywa okropnie.
Zdjęcia są, ale nie wiadomo gdzie. Być może nawet coś wrzucimy. Mamusia pracuje, tatuś pracuje, dzieci przedszkolują. Wszyscy są szczęśliwi. Może tylko troszkę zmęczeni ;)
 

ARCHIVES
czerwca 2006 / lipca 2006 / sierpnia 2006 / września 2006 / października 2006 / listopada 2006 / grudnia 2006 / stycznia 2007 / lutego 2007 / marca 2007 / kwietnia 2007 / maja 2007 / czerwca 2007 / lipca 2007 / sierpnia 2007 / października 2007 / listopada 2007 / grudnia 2007 / stycznia 2008 / lutego 2008 / marca 2008 / kwietnia 2008 / maja 2008 / lipca 2008 / sierpnia 2008 / września 2008 / października 2008 / listopada 2008 / grudnia 2008 / lutego 2009 / marca 2009 / kwietnia 2009 / maja 2009 / czerwca 2009 / lipca 2009 / sierpnia 2009 / września 2009 / listopada 2009 / grudnia 2009 / stycznia 2010 / lutego 2010 / marca 2010 / kwietnia 2010 / maja 2010 / lipca 2010 / września 2010 / października 2010 / listopada 2010 / stycznia 2011 / lutego 2011 / marca 2011 / kwietnia 2011 / maja 2011 / czerwca 2011 / lipca 2011 / sierpnia 2011 / września 2011 / października 2011 / listopada 2011 / grudnia 2011 / stycznia 2012 / lutego 2012 / marca 2012 / kwietnia 2012 / maja 2012 / czerwca 2012 / lipca 2012 / sierpnia 2012 / września 2012 / października 2012 / listopada 2012 / grudnia 2012 / stycznia 2013 / lutego 2013 / czerwca 2013 / lipca 2013 / sierpnia 2013 / września 2013 / października 2013 / listopada 2013 / grudnia 2013 / stycznia 2014 / lutego 2014 / marca 2014 / kwietnia 2014 / maja 2014 / czerwca 2014 / lipca 2014 / października 2014 / listopada 2014 / grudnia 2014 / lutego 2015 / marca 2015 / kwietnia 2015 / maja 2015 / czerwca 2015 / lipca 2015 / sierpnia 2015 / września 2015 / października 2015 / grudnia 2015 / stycznia 2016 / marca 2016 / kwietnia 2016 / maja 2016 / czerwca 2016 / lipca 2016 / września 2016 / października 2016 / listopada 2016 / grudnia 2016 / stycznia 2017 / lutego 2017 / marca 2017 / maja 2017 / lipca 2017 / września 2017 / listopada 2017 / grudnia 2017 / stycznia 2018 / lutego 2018 / marca 2018 / kwietnia 2018 / maja 2018 / czerwca 2018 / lipca 2018 / sierpnia 2018 / września 2018 / października 2018 / grudnia 2018 / marca 2019 / lipca 2019 / listopada 2019 / sierpnia 2020 / sierpnia 2022 / kwietnia 2024 /


Powered by Blogger