Blog Kubusia
Kubuś i znowu ząbki
Uch: ząbki Kubusia znowu dają o sobie znać. Tym razem jest to zupełnie ewidentne, bo widać, że chce bidny gryźć co popadnie, ale go boli. Jest w związku z tym nie do zniesienia, chociaż chęć rozszarpania go na strzępy, kiedy wrzeszczy, walczy w nas ze współczuciem, że się tak męczy. Niestety, nasza niechęć do lekarstw sprawia, że leki przeciwbólowe to ostateczność, więc de facto żadnych nie dostaje. No chyba że w nocy, ale na razie nie było jeszcze bardzo źle. Daliśmy mu chłodzony gryzaczek, ale popatrzył na nas tak, że daliśmy spokój. Coś w stylu: "sami sobie wsadźcie do buzi to lodowate świństwo!!!"
Bolą mnie zęby!!! Nie wiem co prawda, co to są zęby, ale rodzice tak mówią, no to chyba się znają. Nie znoszę tych zębów. Nie znoszę!!! Nie mogę przez nie spać! I wszystko mnie wkurza!!!
...no chyba że mogę popływać. Pływać to lubię, i zęby jakby mniej wtedy bolą.
Zupka jarzynowa to zdecydowanie nie jest jego bajka, chociaż mamusi smakowała. Póki co powędrowała do zamrażarki, a dziecko na razie wróciło do diety pełnomlecznej. Przez te ząbki i tak jest cały czas wkurzony, a przy cycku przynajmniej przysypia... Mały smakosz, kurka. Najbardziej lubi jabłko z jagodami, póki co. Zupki jeszcze nie odpuszczamy, niech no mu tylko te ząbki przejdą.
Kubuś Dorosły
Kubuś znowu okropnie wydoroślał.
Byliśmy w Krakowie i podczas podróży szczególnie było widać, jak zupełnie różny jest od tego niemowlaka, którego targaliśmy ze sobą w lipcu. Teraz jechał zupełnie kumaty chłopczyk, który oglądał sobie lotnisko i samolot i podrywał wszystkie starsze panie, stewardessy i kto tam mu się nawinął. W Krakowie też dało się zauważyć, o ile mniej problematyczne było zorganizowanie wszystkiego. Rośnie dzieciątko.
Z praktycznych umiejętności - bardzo umiejętnie je zupki łyżeczką. Wyjaśniła się tajemnica początkowych kłopotów: Kubuś otóż nie lubi mamusinej kuchni. Kiedy dostał jedzenie ze słoiczka, był zachwycony. Teraz zżera cały słoiczek na raz, zamiast popołudniowego jedzenia - z takim apetytem, że aż się człowiek robi głodny. Na razie dostawał owocki, ale jutro startujemy z pierwszą prawdziwą zupką z mięsem. Zobaczymy. Technikę jedzenia łyżeczką opanował w każdym razie perfekcyjnie.
Jest coraz bardziej ruchliwy i nie można go właściwie zostawić ani na chwilę samego, bo spełza, względnie stacza się ze wszystkiego. W wózku absolutnie nie chce leżeć, można go opuścić na płasko tylko po zaśnięciu. W związku z tym będzie można przesiąść się na lżejszą spacerówkę, co bardzo mamusi ułatwi życie.
Ząbki chyba dają mu w kość (hm, dosłownie), bo pokrzykuje czasem i bywa bardzo niespokojny. Łyka homeopatyczne lekarstwo - wszyscy wierzymy, że mu po tym lepiej. I ślini się jeszcze bardziej - o ile to w ogóle możliwe.
Kubuś i jabłuszko
Z jabłuszkiem poszło nam nieco lepiej. Kubuś zachwycony może nie był, ale to pewnie dlatego, że jednak smak jabłuszka był dla niego nie co za ostry. W końcu zna tylko mleko... No: trochę zjadł. Jutro dostanie jabłuszko z marchewką, zobaczymy, co będzie.
Wpychają mi coś do buzi!!! DO BUZI!!! Zwariowali, czy co, no dobra - ja sobie wpycham różne rzeczy do buzi,
ale to zupełnie co innego, no i przede wszystkim ich nie połykam!!! Mam nadzieję, że im się znudzi. Co za paskudztwo!
Kubuś i marchewka
Kubuś przeżył dziś traumę. Po raz pierwszy zdał sobie (boleśnie) sprawę z konsekwencji własnych działań. Od wielu już tygodni wszystko, co ma w zasięgu ręki, wpycha sobie do buzi. Dziś też sobie coś odruchowo wepchnął i okazało się, że była to -- łyżeczka pełna gotowanej marchewki. Och, te biedne, zapłakane oczka... Marchewka to zdecydowanie nie jest jego bajka. Usiłowaliśmy go tym nakarmić, bo a) musi zacząć jeść zupki; b) musi zacząć jeść łyżeczką; c) marchewka prawie nigdy nie powoduje alergii, d)...... - powodów jest wiele, poza wrodzonym chyba wszystkim rodzicom masochizmem. Kubuś zareagował tak, że chyba nie będziemy już karmić go gotowaną marchewką. Logicznie rzecz biorąc - trudno mu się dziwić... Jutro dostanie jabłuszko.
Zrobiliśmy mu dziś po kąpieli nową fryzurę. Ślicznie wygląda :-)
Kubuś i mięśnie
Od kiedy sam się przeturlał, Kubuś odkrył, że ma mięśnie. Potrafi robić ze swoim małym ciałkiem takie rzeczy, że czasem wręcz trudno utrzymać go na rękach. Nadchodzi pora obniżenia łóżeczka o jeden poziom... Zaletę ma to taką, że potrafi sięgnąć sobie sam po zabaweczki, czyli bawić się jakiś czas sam w łóżeczku.
Dziś na przykład odgryzł pieskowi ucho - niestety, sam akt odgryzania mi umknął, bo robiłam akurat zdjęcia, a szkoda - bardzo bym chciała zobaczyć, jak on to zrobił! I tak cud, że nie zeżarł tego odgryzionego.
To zielone koło buzi to właśnie ucho. W buzi piesek.
Kiedy położy się go na łóżku, z wielkim zacięciem się turla. Nie bardzo mu jeszcze wychodzi - jedna rączka się zawsze jakoś zaplątuje - no i oczywiście nie umie odwrócić się z powrotem, więc strasznie się awanturuje. Wystarczy go jednak odwrócić na plecy, żeby za pięć sekund znów leżał podparty nosem o materac i wkurzał się, że nie może się ruszyć. Mały ambitny Kubełek.
Kubuś i homeopatia
Hmmmm... Kubuś znowu dobrze śpi...
Ale to na pewno pogoda! To na pewno nie ma nic wspólnego z tym homeopatycznym lekarstwem, które jakiś chory umysł stworzył w postaci małych, twardych kuleczek, których trzeba wepchnąć dziecku do buzi pięć na raz. Dlaczego to nie może być w płynie..? Nie ma homeopatii w płynie..? (no, dobra)
Wczoraj Kubuś przeturlał się z pleców na brzuszek! Straszliwie się zdumiał, jak się zorientował, że zmienił pozycję. Niestety, próby przeturlania się z powrotem skończyły się interwencją mamusi, bo strasznie się dziecko zirytowało.
Nie rozumiem obsesji moich rodziców z leżeniem na brzuszku. Żeby chociaż chodziło o ich brzuszki, ale gdzie tam - mnie każą. A to jest męczące, a poza tym trzeba się podpierać rękami i nie można ich wpychać do buzi. Nie lubię. Ile razy mam im jeszcze o tym mówić?!On w ogóle jest bardzo ambitny i nie przyjmuje do wiadomości pewnych, ehem, niedoskonałości (jeszcze!) swojego małego ciałka. W wózku każe stawiać oparcie zupełnie pionowo, po pewnym czasie zwisa na jedną stronę, bo oczywiście nie umie jeszcze długo tak prosto siedzieć, ale niech kto tylko spróbuje opuścić oparcie - oho! Za nic. A jak już się uspokoi, to cały czas jest w pozycji chrabąszcza, który próbuje przeturlać się z pancerzyka na nóżki. Że też go mięśnie brzucha od tego nie bolą.
Nóżki coraz bardziej go interesują; na razie intensywnie próbuje oderwać sobie stopę. Oczywiście strasznie się złości, że się nie da, ale nie poddaje się.