Kubuś i marchewka
Kubuś przeżył dziś traumę. Po raz pierwszy zdał sobie (boleśnie) sprawę z konsekwencji własnych działań. Od wielu już tygodni wszystko, co ma w zasięgu ręki, wpycha sobie do buzi. Dziś też sobie coś odruchowo wepchnął i okazało się, że była to -- łyżeczka pełna gotowanej marchewki. Och, te biedne, zapłakane oczka... Marchewka to zdecydowanie nie jest jego bajka. Usiłowaliśmy go tym nakarmić, bo a) musi zacząć jeść zupki; b) musi zacząć jeść łyżeczką; c) marchewka prawie nigdy nie powoduje alergii, d)...... - powodów jest wiele, poza wrodzonym chyba wszystkim rodzicom masochizmem. Kubuś zareagował tak, że chyba nie będziemy już karmić go gotowaną marchewką. Logicznie rzecz biorąc - trudno mu się dziwić... Jutro dostanie jabłuszko.

Zrobiliśmy mu dziś po kąpieli nową fryzurę. Ślicznie wygląda :-)