Blog Kubusia
27.11.08
  Jacuś okresowo
Z okazji zbliżających się pierwszych urodzin Gakusia byliśmy dziś na badaniach okresowych. 10,05 kg oraz 77 cm wzrostu. Duzio. Duzio. Od Kubusia w tym wieku jest większy o 3 cm i cięższy o 300 g. I numer buta ma większy. W ogóle jest jakoś bardziej do przodu... pewnie to kwestia mania starszego brata. Cuś przekonał się już, że naprawdę umie chodzić, więc biega po mieszkaniu i robi sajgon. Oraz koniecznie, ale to koniecznie chce się bawić z bratem i tym właśnie, co brat ma akurat w ręce (to działa zresztą w obie strony). Kuba też ogólnie braciszka lubi, ale nie ma trzech minut, żeby któryś któremuś nie przywalił. Oni po prostu muszą się tłuc, jakoś nie może być inaczej. No, dobrze. Nie mamy dywanów, krew z podłogi łatwo wytrzeć.

Kuba znowu dostał swojej typowej gorączki - nagle budzi się z bardzo wysoką, zdechły jest, potem przesypia parę godzin, pocąc się jak mysz, i wstaje zdrowy. Lekarz twierdzi, że to normalne. Oczywiście od razu nasuwa się pytanie, czy to lekarz jest normalny, ale zaufanie jest zaufanie: skoro tak mówi, znaczy prawda. Poza tym on ma piątkę własnych dzieci, ten lekarz, więc sporo doświadczenia i prywatnie...

PS. Jacuś tak naprawdę nauczył się chodzić wczoraj. Tzn. wczoraj miał ten przełom, że stwierdził "OK, umiem" i zaczął biegać. Zarówno z Kubłem, jak z nim nie mogliśmy się doczekać, kiedy wreszcie zacznie sam chodzić, i za nic nie rozumieliśmy tekstów "oho, dopiero wtedy zobaczycie!" Jacuś chodzi tak naprawdę pierwszy dzień, i właśnie zobaczyliśmy. Dżizas! Kuba przy nim jest chorobliwie grzecznym, ultraposłusznym dzieckiem, zainteresowanym tylko swoimi zabawkami. Jacuś w minutę obraca mieszkanie w perzynę! I zawsze znajdzie sobie coś, czym może akurat narobić największej szkody. Kuba w życiu nie interesował się szarpaniem kabli, wyrzucaniem płyt ze stojaka, zmiataniem naczyń ze stołu, szarpaniem za ubrania na wieszaku, przewracaniem sobie krzeseł na głowę, kopaniem w kwiatkach, wyrzucaniem rzeczy z szuflad, otwieraniem piekarnika... Wygląda na to, że będziemy musieli pomontować antydzieciowe zabezpieczenia. Zgroza!
Gdyby Jacuś był naszym pierwszym dzieckiem, zostałby jedynakiem.
 
21.11.08
  Koniec epoki

Wczoraj nastąpił w życiu rodziny Koniec Epoki Dzidziorów: wynieśliśmy do komisu wielki wór z dzidziowymi zabawkami. Dzidź po pierwsze nie jest już dzidziem, a po drugie i tak nie bawi się niczym, czym nie bawi się też Kuba. Wynieśliśmy zatem. Smutno tak jakoś było: misie, na których Kuba uczył się chwytać, karuzelka, którą Gaciu dostał od byłej sąsiadki... Niemniej, ciężko mi sobie wyobrazić przechowywanie tego typu pamiątek przez następne 20 lat. Poszły do ludziów. A chłopcy bawią się teraz tak... Gdzie tam, dzidziowe zabawki...



Po przechorowanym tygodniu chłopy chodzą od wtorku do Beate, ale znów czarne chmury na horyzoncie: rodzice powaleni streptokokami, a dzieciory dziś przeraźliwie zmarzły. Temperatura spadła o sześć stopni w ciągu trzech godzin i zaczął padać śnieg!!! Szczęście w nieszczęściu, że nie mogliśmy rano znaleźć kubłowej czapeczki i z braku innej dostał zimową. A Gaciu i tak był zapakowany cieplutko... No, może się jakoś wywiną.

Jacuś chodzi (coraz częściej sam) i bawi się zabawkami jak stary. Nie bardzo możemy sobie przypomnieć, ale Kuba w tym wieku chyba się tak nie bawił... Jaciu jeździ autkami po parkingu (na zdjęciu), buduje z klocków, próbuje ustawiać wieże z kubeczków, biega za piłką i ją kopie... A Kuba cały czas nawija i ciągle nie możemy wyjść z podziwu, ile on rzeczy pamięta z czasów, kiedy nie umiał mówić, a nam się wydawało, że nic nie rozumie! Jeszcze nam powypomina różności...
 
8.11.08
  Tak nie kupuje się wózków

Do tej pory kupowaliśmy wszystkie wózki bardzo starannie, porównując oferty, sprawdzając opinie, oglądając w sklepach itd. A tym czasem okazuje się, że najlepiej sprawdza się kupowanie na pałę. Poszliśmy w czwartek do sklepu kupić Kubusiowi autko. Ona tam stała: spacerówka Teutonii. Podjęcie decyzji zajęło nam dziesięć minut, w czym wydatnie pomógł fakt, że była przeceniona o połowę, bo z wystawy. Jest wspaniała. Tym samym możemy sprzedać w jasną cholerę cały park maszynowy i pozostać przy tej jednej, ślicznej, małej, zwrotnej spaceróweczce. Chociaż na logikę to byśmy jej nigdy nie kupili... ;-)

Poza tym żadnych fajerwerków. Rodzice byli dziś W KINIE!!!!! Och, wzdech. Niestety, trzeba chyba poszukać nowej opiekunki, bo Claudia a) jest za droga, b) opiekuje się dziećmi wyłącznie u siebie w domu, więc po wyjściu z kina trzeba zapakować zmęczone, kwękające i ogólnie nastawione "nie-ces-domomku" dzieci do przyczepki, a potem do łóżek... To nie radocha. Po kinie należy się kulturalnie nawaliś, a następnie paść w łóżeczko, a nie użerać.
No i zdjęcia weekendowo-spacerowe. Pogoda, szczęśliwie, prześliczna.

 

ARCHIVES
czerwca 2006 / lipca 2006 / sierpnia 2006 / września 2006 / października 2006 / listopada 2006 / grudnia 2006 / stycznia 2007 / lutego 2007 / marca 2007 / kwietnia 2007 / maja 2007 / czerwca 2007 / lipca 2007 / sierpnia 2007 / października 2007 / listopada 2007 / grudnia 2007 / stycznia 2008 / lutego 2008 / marca 2008 / kwietnia 2008 / maja 2008 / lipca 2008 / sierpnia 2008 / września 2008 / października 2008 / listopada 2008 / grudnia 2008 / lutego 2009 / marca 2009 / kwietnia 2009 / maja 2009 / czerwca 2009 / lipca 2009 / sierpnia 2009 / września 2009 / listopada 2009 / grudnia 2009 / stycznia 2010 / lutego 2010 / marca 2010 / kwietnia 2010 / maja 2010 / lipca 2010 / września 2010 / października 2010 / listopada 2010 / stycznia 2011 / lutego 2011 / marca 2011 / kwietnia 2011 / maja 2011 / czerwca 2011 / lipca 2011 / sierpnia 2011 / września 2011 / października 2011 / listopada 2011 / grudnia 2011 / stycznia 2012 / lutego 2012 / marca 2012 / kwietnia 2012 / maja 2012 / czerwca 2012 / lipca 2012 / sierpnia 2012 / września 2012 / października 2012 / listopada 2012 / grudnia 2012 / stycznia 2013 / lutego 2013 / czerwca 2013 / lipca 2013 / sierpnia 2013 / września 2013 / października 2013 / listopada 2013 / grudnia 2013 / stycznia 2014 / lutego 2014 / marca 2014 / kwietnia 2014 / maja 2014 / czerwca 2014 / lipca 2014 / października 2014 / listopada 2014 / grudnia 2014 / lutego 2015 / marca 2015 / kwietnia 2015 / maja 2015 / czerwca 2015 / lipca 2015 / sierpnia 2015 / września 2015 / października 2015 / grudnia 2015 / stycznia 2016 / marca 2016 / kwietnia 2016 / maja 2016 / czerwca 2016 / lipca 2016 / września 2016 / października 2016 / listopada 2016 / grudnia 2016 / stycznia 2017 / lutego 2017 / marca 2017 / maja 2017 / lipca 2017 / września 2017 / listopada 2017 / grudnia 2017 / stycznia 2018 / lutego 2018 / marca 2018 / kwietnia 2018 / maja 2018 / czerwca 2018 / lipca 2018 / sierpnia 2018 / września 2018 / października 2018 / grudnia 2018 / marca 2019 / lipca 2019 / listopada 2019 / sierpnia 2020 / sierpnia 2022 / kwietnia 2024 /


Powered by Blogger