Kubuś i homeopatia
Hmmmm... Kubuś znowu dobrze śpi...
Ale to na pewno pogoda! To na pewno nie ma nic wspólnego z tym homeopatycznym lekarstwem, które jakiś chory umysł stworzył w postaci małych, twardych kuleczek, których trzeba wepchnąć dziecku do buzi pięć na raz. Dlaczego to nie może być w płynie..? Nie ma homeopatii w płynie..? (no, dobra)
Wczoraj Kubuś przeturlał się z pleców na brzuszek! Straszliwie się zdumiał, jak się zorientował, że zmienił pozycję. Niestety, próby przeturlania się z powrotem skończyły się interwencją mamusi, bo strasznie się dziecko zirytowało.

Nie rozumiem obsesji moich rodziców z leżeniem na brzuszku. Żeby chociaż chodziło o ich brzuszki, ale gdzie tam - mnie każą. A to jest męczące, a poza tym trzeba się podpierać rękami i nie można ich wpychać do buzi. Nie lubię. Ile razy mam im jeszcze o tym mówić?!On w ogóle jest bardzo ambitny i nie przyjmuje do wiadomości pewnych, ehem, niedoskonałości (jeszcze!) swojego małego ciałka. W wózku każe stawiać oparcie zupełnie pionowo, po pewnym czasie zwisa na jedną stronę, bo oczywiście nie umie jeszcze długo tak prosto siedzieć, ale niech kto tylko spróbuje opuścić oparcie - oho! Za nic. A jak już się uspokoi, to cały czas jest w pozycji chrabąszcza, który próbuje przeturlać się z pancerzyka na nóżki. Że też go mięśnie brzucha od tego nie bolą.
Nóżki coraz bardziej go interesują; na razie intensywnie próbuje oderwać sobie stopę. Oczywiście strasznie się złości, że się nie da, ale nie poddaje się.