Aktywny weekendzik
Pojechaliśmy dzisiaj wreszcie na basen. Bardzo wypasiony basen bardzo daleko bardzo drogo. Bawiliśmy się przednio, ale w sumie to nie potrzebujemy takich wypasionych basenów. Kuba potrzebuje ślimakowej zjeżdżalni, a Jacek potrzebuje "rzeki", czyli takiego kanału, gdzie rwąca woda unosi wszystko. Reszta nie była aż tak interesująca. Kuba bawił się jak zwykle, a Jacynek zdecydowanie pokochał wodę i bawił się jak Kuba. A Kuby maska jest za mała.
 |
Balon do dmuchania nosem. Wygląda... obleśnie. |
Jaciowe uszy powolutku dają za wygraną - nie jest jeszcze idealnie, ale po kilkukrotnym użyciu balonu do nosa Jacek nagle oznajmił, że SŁYSZY!!! - i rzeczywiście słyszał! Wrażenie było piorunujące, chociaż nie bardzo mogliśmy się od razu przestawić na mówienie normalnym głosem i Jacuś się żalił, że krzyczymy :-) Potem się zatkało, potem się odetkało, tak na zmianę - ale nadzieja jest. Laryngolog w czwartek.
Kuba miał wczoraj atak szału, jakiego nie miał od lat. Pamiętaliśmy, że on takie miewał - ale to robi jednak inne wrażenie u trzylatka, a inne u sześciolatka. Poszło o kompletną pierdołę - że kupując kapcie nie chcieliśmy mu kupić jakiejś tandetnej figurki. Kuba zachował się jak z reklamy "
Use condoms" - a potem nagle przeszło mu jak ręką odjął. Za karę nie dostał lodów i zrobiło to na nim chyba większe wrażenie, niż nasza umoralniająca przemowa w domu... Awanturował się chwilę o te lody - "Dlaczego ja nie dostałem??" - "Bo byłeś niegrzeczny" - "Ale Jacek dostał!" - "Bo Jacek nie był niegrzeczny..." - "... a jak powiem przepraszam?"
Nie powiedział.
Za to wylazł wreszcie drugi ząb na górze. Wygląda na w miarę prosty.
Nasze mieszkanie - To Mieszkanie - jest na dobrej drodze, wysłaliśmy już dokumenty. Mam nadzieję, że w tym tygodniu się coś okaże.