Deszczykowo i wietrzykowo
Wiosna jakoś nie chce się zrobić, ale humorki dopisują. Tzn. rodzicom, bo dzieci coś ostatnio jakby biedne i zniedbane. Magiczne zaklęcie "trzy miesiące do przeprowadzki!!!" podziałało na rodziców stymulująco i Zajęli Się Załatwianiem Różności. W związku z tym chłopcy czują się zaniedbani, opuszczeni, pozbawieni rodzinnego ciepła i ogólnie zdradzeni na rzecz obrzydłych komputerów, do których rodzicom przyrosły paluszki. Na szczęście sytuację ratuje Babcia, niestety - już niedługo.

Kuba gada w kółko o Berlinie, bo mamusia powiedziała mu, że są tam tramwaje, pociągi i metro oraz mnóstwo samochodów i całkiem nowe place zabaw. No i własny pokój, ale skąd to biedne dziecko ma wiedzieć, co to znaczy? No, przekona się niedługo. Nie zdecydowaliśmy jeszcze, czy chłopcy dostaną wspólny pokój czy osobne, być może dlatego, że nie wiemy jeszcze, ile będziemy mieć pokoi i jakich. Raczej wspólny, żeby nie dostali szoku po tych latach w jednej sypialni z rodzicami... Ataki euforii i radochy na rozsądniejsze lokum przeplatają się z atakami paniki, jak sobie z tym wszystkim poradzimy, ale ogólnie - fajnie jest. I będą tramwaje i pociągi i metro.

Jacełek gada coraz więcej, jest też przekonany, że wszystko potrafi co najmniej tak, jak Kuba. Efekty tego przekonania widać na zdjęciu ("co - ja nie potrafię wyjść z piaskownicy???") Do tego atakuje coraz częściej Kubusia, bo zauważył, że jak zacznie głośno wrzeszczeć, to rodzice przeważnie krzyczą na Kubusia (rodzice już zmądrzeli, ale on się jeszcze nie kapnął). Przy tym wszystkim jest strasznie śmieszny i fajny. Chłopcy zaczynają się też już _naprawdę_ razem bawić, więc idzie na lepsze, oj idzie...