Powakacyjnie

Po pierwszych w życiu wakacjach panicza nad morzem wiadomo już, że namiętność do fal odziedziczył po mamusi. Bywało to nieco... kłopotliwe. Panicz chciał włazić do morza niezależnie od pogody, temperatury wody, posiadanych warstw odzieży czy innych tego typu drobiazgów.

Po pierwszym dniu na plaży zrobiło się dramatycznie, ponieważ na jakiekolwiek próby wytłumaczenia dziecku, że nie, nie może wejść do wody głębiej niż do kostek, dziecko reagowało tak:

Wypuszczone z rąk natychmiast pędziło w kierunku morza, nie oglądając się na nic, a już szczególnie na wrzaski rodziców...

Już się zanosiło, że po prostu nie będziemy mogli chodzić nad morze, ale postanowiliśmy być twardzi i się nie dać. I rzeczywiście. Następnego dnia panicz bez problemu zajął się innymi atrakcjami na plaży, na przykład zbieraniem patyków...

...i wrzucaniem ich do morza. Oczywiście. Ale dało się to kontrolować.
Przez cały pobyt robiliśmy też eksperyment w kontekście grudniowego braciszka, mianowicie testowaliśmy panicza pod kątem towarzystwa młodszego dziecka. Eksperyment wykazał, że panicz przeciwko młodszym dzieciom nic nie ma, nawet jak siedzą u rodziców na kolanach, reaguje na nie podobnie jak na psy czy inne zwierzęta i ogólnie podchodzi do sprawy w sposób bardzo wyluzowany. No chyba, że ktoś rusza jego samochody, ale to już zupełnie inna historia. Eksperyment należy uznać za udany.