Powrót Jedi

Z okazji zbliżającej się wiosny dzieciory dostały po szlafroczku. Wyglądają w nich tak słooooodko, że można się ... można zwymiotować. Kubuś za szlafroczkiem w domu nie przepada (co innego na basenie!), więc słodkich zdjęć brak. Jacusiowi na razie jest wszystko jedno... Zresztą, w poniedziałek idziemy pierwszy raz na basen!! - więc szlafroczek przyda się wielostronnie.
Potomstwo Jedi

Od wizyty w Krakowie wielką miłością Kubusia są tramwaje oraz pochodne. Mamusia w przypływie zaćmienia umysłu pokazała mu, że w internecie są filmy z pociągami. Oraz tramwaje, samochody, koparki, spychacze i w ogóle, czego dusza zapragnie. Od tamtej pory mamusia ma szlaban na internet, kiedy potomek jest w domu - bo on cały czas chce oglądać "czszczsz, pysia, kopa, auto, tramba!!!" i nie da się od niego opędzić. Tatusia na razie oszczędzono, bo panicz nie skumał jeszcze, że laptop tatusia to też komputer i też podpięty do sieci. Do czasu.... (<-- mściwie)
Kubusiowy bunt dwulatka kwitnie i owocuje, krótko mówiąc: można zwariować. Doszliśmy dzisiaj do wniosku, że mnisi w klasztorze Shaolin nie powinni mieć żadnych idiotycznych ćwiczeń, tylko po prostu dwulatki do wychowywania. Po trzecim dwulatku zostajesz mnichem. Albo giniesz...
Na szczęście Jacuś, najukochańszy Dzidź na świecie, przestawił się najwyraźniej sam i chodzi spać koło 23. I śpi do rana, z przerwą na karmienie, ale to odbywa się w półśnie obojga zainteresowanych. Egzystencja staje się jakby bardziej znośna... Plus fakt, że Kuba trzy przedpołudnia w tygodniu spędza u niani ("Ba-au... -- plipla!!")(co oznacza: Beate -- Spielplatz, bo ona z nimi chodzi na plac zabaw, za co panicz najwyraźniej ją kocha). Kto wie, może kiedyś uda się nawet posprzątać mieszkanie..! (z drugiej strony - a bo to warto przed przeprowadzką...)