Blog Kubusia
4.10.08
  Zoo

Po raz kolejny zabraliśmy dzieciory do Zoo. Poprzednim razem uroiliśmy sobie, że Kuba jest już na tyle duży, że będzie oglądał zwierzątka, zainteresuje się, będzie pamiętał i w ogóle. Rzeczywiście. Zainteresował się niezwykle żywo i pamiętał do dziś - wózek. Drewniany wózek, który można wypożyczyć i jeździć nim po Zoo. Kiedy tylko powiedzieliśmy paniczowi, że jedziemy do Zoo, krzyknął "wózek!!!" i bardzo się ucieszył. Dziś też zatem wypożyczyliśmy święty wózek i panicz ciągnął go znów przez parę godzin. Ciekawe, my po dziesięciu minutach nie dawaliśmy rady...


Dał się jednak dziś zauważyć pewien postęp, mianowicie Kuba zauważył w Zoo zwierzątko: słonia (fakt, ciężko przeoczyć). Trafiliśmy akurat na moment, kiedy słonie dostają jeść, a jest to tak cudownie zrobione, że pracownicy Zoo stawiają żarcie w koszach i można te słonie samemu karmić. No i Kuba karmił. Ogórkami dzielił się bez żalu, natomiast marchewkę usiłował zjadać sam... Ale w sumie dla słoni też trochę zostało, więc wszyscy byli szczęśliwi.



Ogólnie rzecz biorąc zwierzęta w Zoo denerwowały panicza niepomiernie, bo odrywały go od ciągnięcia wózka. Rodzice z jakimś dziwacznym uporem chcieli, żeby Kuba zostawiał wózek i patrzył na te zwierzęta... Bez sensu. Ale później dał się jeszcze przekonać do papug.





Koniec końców wózek bardzo się przydał, bo Dzidź, który po prawdzie świetnie się bawił w naplecznym nosidle, jednak nie wytrzymał wszystkich atrakcji i wreszcie bez ostrzeżenia zasnął - pionowo, zwisając na jedną stronę. Umościliśmy mu gniazdko w wózeczku i wyspał się cudnie.
Pozostając w temacie Dzidzia, od momentu poczynienia kroków uroił sobie, że umie chodzić, w związku z czym wyrywa się i nie życzy sobie być prowadzonym za rączkę. Trzeba go zatem łapać w locie na ryj. Poza tym mówi "tata". Hm, chyba to wszystko u niego jakoś szybciej idzie niż u brata swojego czasu...

Zmieniając temat, robienie w bambuko Rzeszy powiodło się nad podziw - sami się nie spodziewaliśmy. Tzn. nie jest to oczywiście żadne robienie w bambuko, bo wszystko zupełnie legalnie nam się należy, niemniej nieufna z natury polska dusza wietrzy podstęp, jeśli ktoś tak za nic rozdaje pieniądze... W skrócie, okazało się, że zasiłku na dzieci nie można przedłużyć, a kończył się w tym miesiącu. Zmotywowana widmem samodzielnej opieki nad dziećmi mamunia zebrała się i w ciągu dwóch godzin załatwiła pozwolenie na pracę, uzyskanie statusu osoby poszukującej pracy oraz (co z tego bezpośrednio wynika) 70% dopłaty do opieki nad dziećmi. Po czym Rzesza bez jednego słowa protestu ni wyjaśnienia przedłużyła zasiłek. Yupi! ...ale w tym na pewno jest jakiś haczyk... ;-) Dzieciory zatem zostają u Beate w dotychczasowym wymiarze. A mamusia chyba oszaleje z nadmiaru wolnego czasu... Yupi!
 
Comments: Prześlij komentarz



<< Home

ARCHIVES
czerwca 2006 / lipca 2006 / sierpnia 2006 / września 2006 / października 2006 / listopada 2006 / grudnia 2006 / stycznia 2007 / lutego 2007 / marca 2007 / kwietnia 2007 / maja 2007 / czerwca 2007 / lipca 2007 / sierpnia 2007 / października 2007 / listopada 2007 / grudnia 2007 / stycznia 2008 / lutego 2008 / marca 2008 / kwietnia 2008 / maja 2008 / lipca 2008 / sierpnia 2008 / września 2008 / października 2008 / listopada 2008 / grudnia 2008 / lutego 2009 / marca 2009 / kwietnia 2009 / maja 2009 / czerwca 2009 / lipca 2009 / sierpnia 2009 / września 2009 / listopada 2009 / grudnia 2009 / stycznia 2010 / lutego 2010 / marca 2010 / kwietnia 2010 / maja 2010 / lipca 2010 / września 2010 / października 2010 / listopada 2010 / stycznia 2011 / lutego 2011 / marca 2011 / kwietnia 2011 / maja 2011 / czerwca 2011 / lipca 2011 / sierpnia 2011 / września 2011 / października 2011 / listopada 2011 / grudnia 2011 / stycznia 2012 / lutego 2012 / marca 2012 / kwietnia 2012 / maja 2012 / czerwca 2012 / lipca 2012 / sierpnia 2012 / września 2012 / października 2012 / listopada 2012 / grudnia 2012 / stycznia 2013 / lutego 2013 / czerwca 2013 / lipca 2013 / sierpnia 2013 / września 2013 / października 2013 / listopada 2013 / grudnia 2013 / stycznia 2014 / lutego 2014 / marca 2014 / kwietnia 2014 / maja 2014 / czerwca 2014 / lipca 2014 / października 2014 / listopada 2014 / grudnia 2014 / lutego 2015 / marca 2015 / kwietnia 2015 / maja 2015 / czerwca 2015 / lipca 2015 / sierpnia 2015 / września 2015 / października 2015 / grudnia 2015 / stycznia 2016 / marca 2016 / kwietnia 2016 / maja 2016 / czerwca 2016 / lipca 2016 / września 2016 / października 2016 / listopada 2016 / grudnia 2016 / stycznia 2017 / lutego 2017 / marca 2017 / maja 2017 / lipca 2017 / września 2017 / listopada 2017 / grudnia 2017 / stycznia 2018 / lutego 2018 / marca 2018 / kwietnia 2018 / maja 2018 / czerwca 2018 / lipca 2018 / sierpnia 2018 / września 2018 / października 2018 / grudnia 2018 / marca 2019 / lipca 2019 / listopada 2019 / sierpnia 2020 / sierpnia 2022 / kwietnia 2024 /


Powered by Blogger