Choro
Kuba robi coś niedozwolonego, więc mama w ataku szału opieprza dziecko. Kuba przeczekuje, przeczekuje, w końcu odwraca się i mówi: "Mama! Dosyć już tego!!!"
Jacuś ma fazę na pytanie "...to jest?" - znaczy, "co to jest". Oraz nauczył się mówić "To ja!", podnosząc przy tym w górę paluszek jak wzór pierwszoklasisty. Niekiedy śmiesznie to wypada. Np.: mama w ataku szału: "KTO porysował kanapę???!!!", na co Jacuś zrywa się z uśmiechem od ucha do ucha, podnosi paluszek i krzyczy: "To ja!!!"
Poza tym, choro i domowo. Kolejny niekompetentny pediatra, który kaszlącemu dziecku przepisał(a) erytromycynę w końskiej dawce. Rodzice asertywnie pojechali do innego lekarza i okazało się, że słusznie, żaden antybiotyk nie jest potrzebny, a już na pewno nie koński. Tyle jeśli chodzi o szukanie pediatry blisko domu - będziemy jeździć do Charlottenburg, tak z godzinkę w jedną stronę. No ale.
Zostały wczoraj zakupione tekstylia do kubusiowego łóżeczka, wieża oraz ścianki z okienkami. Zostały przyjęte mało entuzjastycznie, raczej można było odnieść wrażenie, że chłopcy pobawili się tym trochę z grzeczności. No: nie będzie żarł, to się sprzeda... (zdjęcie zara bedzie).
PS. Zostały zmienione ustawienia bloga, tak że teraz każdy może komentować posty. Za niedopatrzenie przepraszamy ;)