Pierwsze rowery za płoty

Kubuś nas trochę zadziwił, a trochę nie. Zadziwił nas, że ani razu nie cisnął rowerkiem o ziemię, nie miał ataku paniki, tylko właził na niego i próbował do oporu jeździć. A nie zadziwił, że mu nie wychodzi. Otóż panicz nie umie pedałować. Ten ruch jest dla niego zupełnie niepojęty... Ale tak: po pierwsze, zakochał się od pierwszego wejrzenia w swoim pięknym, "tenerowym" rowerze, po drugie spotkaliśmy na placu zabaw Fabiana, lat pięć, który miał podobny rowerek i szalał na nim jak kaskader. Kuba, w chwili spotkania już trochę (trochę..!) zmęczony i zniechęcony, na widok szalejącego Fabiana dostał przypływu nowych sił i próbował do upadłego. Idzie mu coraz lepiej, ale będziemy musieli jeszcze sporo poćwiczyć... Faktem jest, że Kuba jest niezwykle zmotywowany i próbuje, próbuje, próbuje i próbuje. Nauczy się...

Jacuś dostał swój laufrad, wlazł na niego i właściwie od razu zaczął jeździć. Na początku nie umiał zawrócić, ale po godzinie zjeżdżał już z górki z nogami w górze. Z tym, że to akurat było do przewidzenia, bo Jacuś wariat jest...
No i pierwszy raz nam się zdarzyło, żeby chłopcy nas rano wyganiali na spacer! Zwykle trzeba ich za uszy wyciągać z domu, a dziś przed dziewiątą byliśmy już na polu. Po powrocie towarzystwo padło bez ducha, ale prawdopodobnie zaraz po obiedzie idziemy na rowerek...
Zdjęcia autorstwa tatusia. Ukochany aparacik mamusi (niewątpliwie płci żeńskiej, w końcu na drugie ma Camedia...) po wykonaniu dziesiątek zdjęć paniczów na rowerkach spytał uprzejmie: format card? Jedyna odpowiedź brzmiała "yes" i nie dał się już przekonać do czegoś innego. Żeby go (ją) jasna cholera wzięła!!!