Zmieniać czy nie zmieniać... (tl;dr)
Oczywiście, wszystkie zmiany są traumatyczne, stresujące itd. Niemniej, niektóre zmiany są konieczne, no i właśnie do piątku musimy się zdecydować: zmieniać przedszkole czy-li nie zmieniać...
W skrócie to tak, że w pewnym momencie odszedł z przedszkola Henrik, potem Conny - dwoje ukochanych wychowawców naszych dzieci - a potem jeszcze Sylvie, której prawie nie znałam, ale opiekowała się zerówką. Od tamtej pory przedszkole zaczęło... no, przestało być takie fajne jak kiedyś. W prostych żołnierskich słowach: stało się przechowalnią, w której dzieci dla zabawy rzucają kamieniami w samochody i przez pół godziny nikt z wychowawców tego nie widzi (naprawdę!)
Dzisiaj - no, mniejsza o szczegóły; w każdym razie wyleciałam z przedszkola jak z propelerem, pięknym dryfem ominęłam płot i wpadłam do sąsiedniego Przedszkola Za Płotem. W którym pracują teraz Henrik i Conny. Conny z miejsca zaprowadziła mnie do kierowniczki, do której przez pół godziny na zmianę klęłam i krzyczałam - a ona
nie powiedziała, że nie ma miejsc, tylko kazała się do piątku zdecydować. Zabrzmiało to tak, jakby miała miejsca; Conny zresztą na pewno też tam szepnie za nami słówko, bo ona chłopaków bardzo lubi. I Henrik. No i teraz, cholera jasna: przenosić??
Koncepcja przedszkoli INA jest taka, że nie ma grup, wszystkie pomieszczenia są zawsze dostępne i dzieci same wybierają, z kim, gdzie i w co się bawią. Fajnie. Na początku ta koncepcja mnie zachwyciła - ale już przestała. Ile razy tam przychodzę, dzieci nie robią
nic. Pięciolatek mający do wyboru rysowanie albo grzebanie w piasku zawsze wybierze grzebanie w piasku! A grzebać w piasku czy jeździć autkiem po dywanie dzieci mogą w domu też!
W Przedszkolu Za Płotem są grupy, dzieci część zajęć mają z rówieśnikami - czy chcą, czy nie chcą. Kuba idzie za trzy tygodnie do zerówki..!!! ...a Jacek bardzo potrzebuje otoczenia, w którym nie jest najmłodszy i nie musi nadrabiać i dobijać. Może gdyby nie musiał dorównywać starszym, nie byłby co parę tygodni w gipsie. Może nie byłby tak agresywny i nadaktywny. Może powinien zobaczyć dzieci, które umieją mniej niż on... I nie, on sam tego nie zrobi. Trzeba to zrobić za niego.
Z innej beczki: w weekend byliśmy u znajomych w puszczy Zielonka pod Poznaniem; zdjęcia ilustrujące tekst są oczywiście z tego pobytu - kompletnie nie na temat do przedszkolnych wywodów, ale za to śliczne :) Chłopcom przydałoby się zwierzątko. Haha. Hahaha.