Przystosowanie do życia w społeczeństwie
W czasie ferii październikowych dziećmi opiekuje się sąsiednia szkoła europejska - niemiecko-angielska. Kiedy Kuba to usłyszał, zasromał się nieco i mówi:
- O mama, to ja się będę musiał nauczyć angielskiego! Yes i no już znam. Ale muszę jeszcze... Mama, jak są po angielsku granaty?
Kuba opowiedział* przy kolacji, że Casper mówił do niego "grubas" przy obiedzie i 'to bylo strasznie nieuprzejme, mama!' Mama przez zaciśnięte zęby poradziła synkowi, że następnym razem, kiedy Casper tak powie, odpowiedział mu, że może jest i grubszy od niego, ale za to lepiej wychowany. Kuba na to pokręcił głową i rzekł:
- Nie, mama, ja się nauczyłem na judo takie coś... Żeby tak wiesz, puknąć głową, jak ktoś nie widzi...
- No, albo tak - zgodziła się mama ochoczo - Możesz albo mu wytłumaczyć, albo mu przypieprzyć.
- Nie, nie! - zaprotestował tata - Nikt z nas nie twierdzi, że możesz komuś przypieprzyć!
- Spoko, tata - odrzekło dziecko niewzruszone - Ja to zrobię tak, żeby nikt nie widział...
Szybko się uczy :]
*Szczęściem w tym wszystkim jest, że Kuba się zupełnie nie przejmuje takimi rzeczami. Opowiada o nich bez żadnych emocji. Mamusia zwija się z zazdrości.