Poferiowo
Tym razem rodzice wykazali się niezwykłą asertywnością i pojechali na ferie sami. Tak! Sami! Na CAŁE 24 GODZINY!!!
Ale i tak było fajnie. Byliśmy w masywie Szczelińca. A dzień potem umarła Chmielewska.
Ale to nie ten blog.
Chłopcy byli tydzień u babci, za co babci wdzięczność do grobowej deski, mojej lub ... ee, tego. No w każdym razie fajnie było. A potem zaczęła się szkoła i pchamy dalej.
Dzieci to jednak proste w obsłudze są.
Kuba znowu przytył okropnie, więc mamusia stara się jak może go odchudzić, tak jednakowoż, coby dziecko nie zauważyło. Pewnym pomysłem było niejedzenie mięsa, co się - o dziwo - od kilku dni udaje. I nawet przynosi efekty! Nie zapeszając, ale na razie wszystko idzie dobrze.

Musi więc mamusia wspinać się na szczyty pomysłowości, co by tu gotować pociechom, żeby zjadły. No i wymyśliła dziś "szaszłyki maggi".
Gdybym powiedziała paniczom, że na kolację będzie ryba z brokułem to by mnie zabili śmiechem. Ale szaszłyk maggi? Ooo, pyszny. Pożarli wszystko do ostatniego okruszka i jeszcze piszczeli, że mało.
Proste jak konstrukcja cepa, ale trzeba się zmęczyć...
Dodać należy, że mamusia ma w cholerę czasu na gotowanie i inne fanaberie, bo dzieci zabierają jej komputer. Ten Dzień zbliża się. Dostaną własny i mojego nie będzie można TKNĄĆ, mwaaahahaha!
Chłopcy zrobili się też ostatnio bardzo wymowni; okoliczności nie ma, tyle co mamusia zdołała usłyszeć, wklepała w komputer jak leci.
- Kuba, musisz sobie przypomnieć, co z nim zrobiłeś!
- Mama, przecież wiesz, że ja nie umiem pamiętać.
- To ja z Kubą będę oglądać bajkę, a ty będziesz szukać.
- No chyba żartujesz.
- Nie, mama, naprawdę, możesz mi wierzyć.
- Jacek! Plucie jest absolutnie zabronione!!!
- Ja nie plułem!
- Plułeś! Sama widziałam!
- Ale nie trafiłem!!!
- Przepraszam was bardzo, że jestem w złym humorze. Ale wiecie, jak nie lubię, jak tata wyjeżdża.
- To znaczy, że będziemy musieli ci jakoś pomóc... [po chwili namysłu] To znaczy: chyba...