A potem wróciliśmy
Wróciliśmy do Krakowa i tego dnia umarła babcia Basia.
Chłopcy nie byli z nią jakoś szczególnie związani - przez ostatnie lata, które pamiętają, była już bardzo chora. Zatargaliśmy ich jednakowoż na pogrzeb, no bo - no bo. Interesującym akcentem był komentarz Jacusia, który po raz pierwszy w życiu wkroczył do czegoś w rodzaju kościoła - kaplicy - i zobaczył gigantyczny krucyfiks. "Patrz mama, tam wisi król. Zabiiiity." Jak by nie było nam do śmiechu, zdecydowanie pozytywne wrażenie, że młody nie wie, co to takiego.
A w bukiecie bzu, który dzierżyła mamusia (ważne doświadczenie ze ślubu: bukiet jest konieczny, żeby się czegoś trzymać) była gąsienica, która bardzo bardzo pomogła nam z Dzidziem przetrwać cały ten - event. Ksiądz na początku próbował rozruszać towarzystwo, ale sam zauważył, że mu nie idzie, więc szczęśliwie szybko skończył.
I było po wszystkim.
Zdjęcia babci nie ma.