No dooobra.
 |
Ostatnie Pierwsze Pudło |
Strach coś takiego pisać przed podpisaniem papierów, ale: kupiliśmy dom.
Czy też raczej: kupujemy dom. Bo ostateczny papier mamy podpisać we wrześniu. Niemniej, jako że wypowiedzieliśmy już nasze mieszkanie i
i tak będziemy musieli się wynieść, choćby i na camping, nie ma co chować głowy w piasek i można się przyznać: PRZEPROWADZKA.
Nie krzyczymy ze strachu tylko dlatego, że -- to prawdopodobnie ostatnia.
Dziwna myśl.
Klucze mamy dostać pierwszego października, co wydaje się dosyć odległym terminem - ale tylko do momentu, kiedy nie zacznie się planować, co trzeba wcześniej zrobić. Mianowicie spakować się i przenieść. Zaledwie.
Dom kupiliśmy dosyć okazyjnie, gdyż była to oferta naszego banku, czyli bezprowizyjna. Pani w banku orzekła, że jesteśmy dosyć bogaci, żeby nas było stać na kredyt - absurdalność tego stwierdzenia nieodmiennie cieszy moje serce. No to wzięliśmy kredyt, przecież każdy ma kredyt, prawda?
Dom jest dosyć stary, oczywiście do remontu - ale kupiliśmy go natychmiast ze względu na lokalizację. Dworzec kolejki miejskiej jest po drugiej stronie ulicy, a kolejka jedzie przez całe miasto i dojeżdża do szkoły - no, prawie do szkoły, ale lepiej by i tak nie było. W dodatku naprzeciwko jest też niewielkie centrum handlowe ze wszystkim, czego nam trzeba (minus księgarnia), oraz mamy duży ogród, który pozwala zapomnieć o dosyć, hm - miejskim otoczeniu. A w ogrodzie orzech, jabłoń, śliwka i bez.
Czyli juhu.
Chyba.
Bo jesteśmy tak spanikowani naszą Dorosłą Decyzją, że nawet nie mamy siły się cieszyć. Bo przecież tyle się może wydarzyć do września.
Ale nie wydarzy się, prawda?