Lato
Dopiero teraz tak naprawdę w pełni doceniamy nasz ogród.
Po całym dniu w mieście, hałasie, smrodzie i tłumie, nie masz jak wrócić do naszej gęstwiny i po prostu nic nie robić. Chociaż materiały budowlane leżą (ciągle jeszcze) wszędzie, dostosowujemy powolutku otoczenie i coraz częściej możemy robić to, co lubimy najbardziej: mieszkać :-)
Kupiliśmy sobie też nową zabaweczkę, Feuerschale - czyli taką michę, w której można palić ogień; siedzenie wieczorem w ogrodzie przy własnym ognisku jest... nie do opisania :-)
Wielkomiejskich rozrywek też nie brakuje: korzystając z chwilowej, hm, wolności - Najmłodszy obozuje, Najstarszy konferuje, całkiem niedaleko od siebie zresztą - wyrwaliśmy się z Dużym na mały podwieczorek. Jakub jest maniakiem sushi, pasję tę dzieli z mamusią po równo, więc: czemu nie? :-)
A wogle to dziś dokonała się pewna - cezura. Otóż Jakub wieczorem powiedział, że sam sobie poczyta przed snem i niedziękuję za mamusiowe czyatnie. I rzeczywiście poczytał - a mamusia siedziała w jadalni i walczyło w niej poczucie ulgi i ogromnego smutku.