Halloween
Halloween przypadło w tym roku akurat na sam środek ferii jesiennych, więc chłopcy spędzili je w Krakowie - podobnie jak całe ferie, mama dojechała na ostatnie trzy dni. Zaletę miało to taką, że dziadkowie mieli - w przeciwieństwie do rodziców - czas, żeby się z chłopcami pobawić i powycinać - efekt widać na zdjęciu, jest do dwugłowy halołinowy potwór, który na powitanie mamusi wyłazi z szafy :D
Jacek zadziwił nas niepomiernie, gdyż -- okropnie tęsknił przez cały czas i dawał temu wyraz - nie spodziewałam się tego po nim naprawdę. Jakoś ma fazę niezgrywania twardziela najwyraźniej... No ale mama już jest i jest lepiej.
Pokój Jacka kończy się. Powiedziałam, że ma być gotowy na urodziny, bo obiecaliśmy, i będzie gotowy na urodziny, choćby ... bo nie wszyscy najwyraźniej w to wierzą ;-)
Bezlitośnie planuję zawlec dziś chłopców na cmentarz - sama nie wiem, po co. Po pogrzebie Babci Basi Jacek ma traumę do dziś, takie zrobił na nim wrażenie :-/