Pies tropikalny
Zaczęły się ferie wielkanocne, więc dużo chodzimy po lesie. Okazało się, że Bilbo znakomicie tropi patyczki, dostał więc od Jacia przydomek:
pies tropikalny :D Ale serio, nie ma takiego patyczka, którego Bilbo by nie znalazł w największych krzakach. Nice. Teraz zaczynamy rzetelną tresurę, bo pieseł wprawdzie niegłupi jest i zasadniczo słucha, ale reagowanie na komendy troszkę jednak szwankuje - zwłaszcza, oczywiście, w sytuacjach, kiedy reagować powinien natychmiast. No: damy radę.
Wiosna nadchodzi i ogród zaczyna wielkim głosem domagać się uwagi; śliwa choruje, zaniedbana przez lata, nie wiadomo, czy będzie dało się ją uratować - póki co tniemy, smarujemy i pryskamy; zobaczymy. Durne oczywiście jest to, że wyjeżdżamy akurat na styku największych wahań temperatur; jeszcze jest zimno, ale jak wrócimy, wszystko już będzie rozkwitnięte.
Poza tym - nic. Się żyje.