Lato

Sezon jeziorkowania rozpoczęty :-)
Z powodu naszego kundlasa guglalilśmy jeziora, gdzie wolno z psem (i z ludziem, no bo sam pies to nie fun), i wyguglaliśmy Bötzsee, 20 minut od domu. Brandenburgia kolejny raz nie zawiodła: jezioro ma oczywiście zorganizowaną plażę, ale poza tym na całym obwodzie dzikie zatoczki co 20 metrów, gdzie można się spokojnie uwalić i kundel nikomu nie przeszkadza. Wspaniałe miejsce. Troszkę nam zaszwankowała tym razem organizacja, bo pojechaliśmy na tzw. pałę, zostawiliśmy auto na parkingu i weszliśmy w las, mniej więcej na azymut - w sandałach i krótkich spodenkach. No fajnie było; dopiero jak tata zapadł się po kolana w bagno, postanowiliśmy wrócić na ścieżkę.
Znaleźliśmy w końcu fajną plażę, z ludźmi i psami, no i akurat jak się rozłożyliśmy, to zaczął padać zapowiadany na popołudnie deszcz. Krótki deszcz. Nic to, przeczekaliśmy deszcz, bo przecież zaraz się rozjaśni, i rzeczywiście. Rozjaśniło się na chwilę, a ta rzeczywista zapowiadana burza nadeszła po półgodzinie. W strugach deszczu - i samych kąpielówkach - udaliśmy się w powrotną drogę do auta, no fajnie było, zresztą jak tylko dotarliśmy do parkingu, przestało padać - rzeczywiście było krótko ;-) Ogólnie przygoda; bardzo nam się podobało, a dzieci były tak wykończone, że padły w samochodzie. Jezioro ma potencjał i na pewno jeszcze tam wrócimy, a w ogóle to zaczęła nam kiełkować myśl o kupieniu łódki. Na razie zaczęła. Cenowo jest to jak najbardziej realne, jak się ku naszemu zdumieniu okazało.
A Bilbo, też ku naszemu zdumieniu, nie pływał. Niby chciał, ale nie wchodził. Może dlatego, że od razu wskoczył, stracił grunt i się przestraszył? No nic, może go jeszcze przekonamy.

W piątek w ramach światowego życia - i urodzin tatusia - byliśmy na Solo, w pierwszy dzień, a jakże. No, spełnił oczekiwania. Bardzo niskie oczekiwania ;-) Może po prostu jesteśmy za starzy.